Przejechaliśmy trasy trzech etapów. Miłe trzy dni, ale ciężkie. Dużo jeżdzenia, znaczy przejazdów samochodem. Na szczęście pogoda nam dopisała. Podczas gdy niektórzy z moich kolegów Polaków mokli na Bergamasce my mieliśmy codziennie ponad 20 stopni. Powiem jedno i nie jest to tylko moje zdanie tegoroczne Giro w jest przesadnie ciężkie. Zobaczyliśmy siódmy i ósmy etap oraz indywidualną czasówkę. Siódmy etap zasadniczo niby nie górski zaczęliśmy na 30 kilometrze czyli zrobiliśmy ostatnie 200 km tego etapu. Zajęło to nam 7 i pół godziny. Na trasie 4100 metrów przewyższenia. Po drodze przynajmniej dwa podjazdy na przełożenie 39x25 w tym jeden najdłuższy z ostatnimi 5300 metrami po drodze szutrowej. Spodobało się organizatorom robić etapy po piachu. MTB to czy co?
Generalnie czuje się dobrze, po "kryzysowym " tzn. cięższym zeszłym tygodniu wszystko wróciło do normy. Zostało mi tylko kilka treningów. Takich jak ostatnio tzn. dużo podjazdów, w tym długich bo nawet po 20 km. Poza tym również trening za motorem. Niemniej ogólnie wszystko na spokojnie, bez pracy w beztlenie. W przyszłą niedzielę startuję w Giro d'Oro, a od wtorku (18 kwietnia) Giro del Trentino. Potem chcę jechać Tour de Romandie. O wielkim Giro dalej nic nie piszę, ale jestem dobrej myśli że kondycja się nie pogorszy, a wręcz robię wszystko aby wciąż była lepsza.
foto: www.corvospro.com