Zacznę od dziś..., rano dzwonił Saronni i prosił żebym za wszelką cenę się nie zaginał aby pod góre być wśród najlepszych. Pod górę, ostatni ciężki podjazd przy równym tempie leciałem spokojnie, a jak zaczęli skakać, to odpuściłem, żeby nogi nie wykończyć. Na premii górskiej 100 m i na mecie też praktycznie 100 m. Gdyby była możliwość walki o zwyciestwo to bym się zagiął, bo wtedy jest zawsze szansa na skok na ostatnich kilometrach, a dziś widząc, że był odjazd, nie było już o co walczyć. Podobna taktyka na jutro, póki bedę w miarę spokojnie jechać, jadę. Jakbym musiał zbyt dużo wysiłku w to wlożyć, odpuszczam. TdF najważniejsze.
Wczoraj czasówka, 9-ty międzyczas pod górę, resztę straciłem na trudnym zjeździe, w ulewie. Tak bywa, ale ogólnie bardzo jestem zadowolony z mojej czasowki, no i dyspozycji. Teraz najtrudniejsze utrzymać formę, ale się nie wypalić. Nie żebym był mało ambitny, ale zdaję sobie sprawę, że po przejechaniu Giro, chcąc utrzymać dobrą formę, muszę być bardzo inteligentny w tym co robię.