Col de Portet-d'Aspet, jadąc myślałem, że tak samo jechał Fabio, że przejechał premię, odetchnął jak my i zaczął zjazd, ostatni w swoim życiu. Wypatrywałem miejsca, zakręt właściwie ładny, nie jakiś szczególnie niebezpieczny. Teraz już na całej długości murek, tabliczka Fabio Casartelli i wazonik na kwiaty.
Wyścig jedzie dalej, wtedy wygrał Virenque, dziś Voeckler... a z tyłu właściwie zagranie nie fair, ale kolarstwo szlachetnych kolarzy i niepisanych reguł już dawno się skończyło, teraz wyścig jest wyścigiem i nikt się na nikogo nie ogląda. Zrobiło się tylko ciekawiej.
foto: corvospro