Nerwowość etapów, nie najcięższych na papierze, spowodowała, że całościowo Giro było bardzo ciężkie, dużo spokojniej jedzie sie Giro jak są w trzy tygodnie dolomity. Każdy wie gdzie jego miejsce a w tym roku przez dwadzieścia etapow każdy kto walczył musiał być czujny bardziej niż zazwyczaj.
Dziś na podjeździe miałem zmniejszyć peleton by nie było przepychanek i większe tempo na metę, licząc na to, że Pelli będzie w stanie walczyć o zwycięstwo. Uprzedził nas Gilbert, wszyscy oburzeni bo kilka razy chłopaki widzieli jak na poprzednich etapach w grupetto Gilbert na tzw. sztywnym leciał sporo kilometrów... nie przystoi takiemu kolarzowi.
Jutro myślę, że mimo wszystko czekają mnie spore emocje kończąc czasówkę w centrum mojego ukochanego, jedynego w swoim rodzaju miasta. Rzym uwielbiam!
Jeszcze brawa dla Bartka, tak się etapy wygrywa na Giro. Oczy otwarte, duża motywacja w końcówce etapu, nie dał się zgubić jak pociągnąłem a na szczycie zaatakował i był bardzo blisko walki o etap. Zabrakło szczęścia i korzystniejszej sytuacji.
foto: Roberto Bettini