Jak u pana z formą i samopoczuciem w przeddzień inauguracji 93. edycji Giro d'Italia? Tuż po Tour de Romandie narzekał pan na zbyt płytki oddech.
SYLWESTER SZMYD: I obecnie wciąż nie oddycham dobrze. Rozmawiałem na ten temat z lekarzem. W najbliższych dniach postaramy się zrobić wszystko, by problem ten rozwiązać. A co do formy... myślę, że jest bardzo dobra.
Czy odpowiada panu trasa tegorocznego wyścigu? Prawdziwe góry rozpoczną się dopiero w trzecim tygodniu ścigania.
To fakt, ale na koniec pierwszego tygodnia mamy już Terminillo, które w 2003 roku, będąc również na początku wyścigu, pozbawiło niektórych faworytów szans na końcowe zwycięstwo. Tegoroczna trasa odpowiada mi. Wolę, gdy góry są na końcu, daje to więcej czasu na rozkręcenie się.
Wygranie etapu w wielkim tourze byłoby nie lada osiągnięciem. Chodzą panu takie marzenia po głowie?
Jak najbardziej. Zawsze startując do górskiego etapu i wiedząc, że "są nogi" łudzę się, że dopisze mi szczęście i wyścig ułoży się tak, że będę mógł powalczyć o zwycięstwo.
Jak ocenia pan dyspozycję Ivana Basso? Czy stać go w tym roku na walkę o końcowe zwycięstwo we Włoszech?
Oczywiście, że tak. Ivan, podobnie jak ja, przygotowywał się do tego startu już od grudnia ubiegłego roku. On myśli w tej chwili wyłącznie o wyścigu. Nie zapominajmy również, że wygrał już kiedyś Giro (2006 rok - przyp. red.), stawał na podium Tour de France, a w zeszłym roku ukończył dwa wielkie toury w pierwszej piątce (Giro i Vueltę - przyp. red.).
Czy nieobecność Franco Pellizottiego będzie dużym ciosem dla drużyny w kontekście walki o podium Giro d'Italia?
Nieobecność Franco będzie sporym obciążeniem dla Ivana. Teraz cała presja za wynik spoczywać będzie na barkach Basso. Gdyby obaj jechali w wyścigu, byłoby niemal pewne, że któryś z nich stanie na podium. Jeśli jeden miałby gorsze dni, to mógłby potem pomóc drugiemu.
W jakiej formie znajduje się obecnie Vincenzo Nibali, który w trybie awaryjnym zastąpił w składzie Pellizottiego?
Tak naprawdę to nie wiadomo. Po Liege-Bastogne-Liege Nibali zaczął wakacje i nie siedział na rowerze przez ostatnich pięć dni. Nie zmienia to jednak faktu, że jest on znakomitym i chce walczyć na Giro w tym roku.
Ivan Basso jest jedyną włoską nadzieją na triumf w tym wyścigu?
Są jeszcze Michele Scarponi, Stefano Garzelli, Gilberto Simoni i Damiano Cunego. Poza Scarponim każdy z nich wygrał już Giro. Wszystko może się więc zdarzyć.
źródło: eurosport.pl