niedziela, 20 maja 2007

Ciężki etap

A do tego jak podejrzewałem wyszło niemałe zamieszanie. Nie mogę się nigdy zabrać w odpowiedni odjazd. Pod pierwszy podjazd nikt nie odjechał. Grupka oderwała się dopiero na małym hopku po zjeździe. T-Mobile robiło co mogło, ale z przodu jak wiadomo byli ludzie konkretni. Był też Ricco, ale dlaczego zdecydował się odpuścić nie rozumiem. Moim zdaniem powinien zostać, oszczędzając w ten sposób drużynę. Ta tymczasem musiała później ciągnąć przez 130 km, a zostawszy tym samym zmusić innych do pracy.

Słusznie powiedział "Gibo" na mecie że dla niektórych podium w ten sposób może być już nie osiągalne. Sam nie rozumiem taktyki innych zespołów. Z przodu byli ludzie którzy potrafią jeździć dobrze w górach i niektórzy z nich kończyli już Giro w "10" jak Cioni, Bruseghin, Rubiera nie zapominając o Vili, Nocentinim, czy Arroyo. Podarować im przed górami 4 minuty może się okazać błędne. 

Ale to nie nasz problem. Nie ukrywam że Patxi lub Bruse mogliby wziąć koszul już we wtorek. Obaj są świetnie przygotowani i myślę, że ciężko będzie im te 4 minuty odebrać. Nie znaczy to, że widzę ich na podium ale będą bardzo niewygodni dla faworytów. Widząc jak się rzeczy układają myślę, że będę musiał zaczynając od wtorku pracować wcześniej niż na ostatnich podjazdach. Na sam koniec zostaną z pewnością Patxi i Marzio. Czuje się dobrze jak jeszcze nigdy na Giro, ale jestem tu żeby pracować, a nie niestety dbać o własny wynik. Kibice zrozumcie!

Zobaczymy jednak jak to się dalej potoczy. Jutro spodziewam się finiszu z peletonu bo meta jest w mieścinie gdzie mieszka "Peta". Zresztą przejeżdża się też krótko przed metą i przez moje miasteczko. Na razie Giro ciekawie się układa, oj ciekawie.

foto: www.corvospro.com