Pod ostatni podjazd wystarczyło odjechać z głównej grupy, nadrobić parę minut do zjazdu, zerwać ich i wygrać na solo... ja nie czułem się nic lepiej ponad to by jechać w pierwszej grupce.
Jutro... Ostatnio oglądałem etapy z różnych lat kończące się pod Alpe d’Huez, walka jest zawsze od dołu, wśród najlepszych. Mam nadzieje, że będę się czuć tyci lepiej niż w dzisiejszej końcówce.
foto: corvospro.com