czwartek, 11 czerwca 2009

Sylwester Szmyd wygrywa na Mont Ventoux

Chciało mi się wymiotować

- Na chwilę przez przed metą czułem się strasznie, kompletnie wymęczony. Chciałem wymiotować, a moje nogi się zablokowały - powiedział Sylwester Szmyd na mecie usytułowanej na górze Mont Ventoux.. Polak w czwartkowe popołudnie wygrał piąty etap słynnego wyścigu Dauphiné Libéré.

- Na chwilę przez przed metą czułem się strasznie, kompletnie wymęczony. Chciałem wymiotować, a moje nogi się zablokowały - mówił na mecie Sylwester Szmyd. - Tak naprawdę nie było żadnego porozumienia między mną i Valverde, że on daje mi wygrać. On zobaczył, co się ze mną działo na ostatnich metrach i postanowił poczekać. To było pierwsze zwycięstwo w mojej karierze, więc Alejandro zachował się jak prawdziwy dżentelmen. To wielki mistrz - dodawał bohater czwartkowego etapu.

- To ważne, aby wygrać na tej górze, ale będą jeszcze inne możliwości na zwycięstwa - powiedział Valverde. - To nie był mój prezent dla Szmyda. On naprawdę zasłużył na zwycięstwo. Dzięki niemu uzyskałem przewagę nad inni zawodnikami na podjeździe pod Mont Ventoux. Kiedy zaatakowałem, byłem zdziwiony, że tak szybko udało się powiększyć przewagę. Razem z Szmydem połączyliśmy siły i to działało znakomicie - dodał Valverde.

źródło: eurosport.pl

foto: Roberto Bettini 

Polak zdobył najbardziej morderczą górę

Kapitalny sukces Sylwestra Szmyda! Zawodnik grupy Liquigas wygrał piąty etap słynnego wyścigu Dauphiné Libéré. Polski kolarz wspaniale spisał się na morderczym podjeździe pod mityczną już górę Mont Ventoux i na mecie wyprzedził Alejando Valverde. Dla Szmyda to pierwszy taki sukces w karierze.

- Po cichu marzę o jakimś zwycięstwie etapowym. Najlepiej na Mont Ventoux - mówił Szmyd przed rozpoczęciem wyścigu. - Chciałbym, by noga była jak rok temu tutaj w górach. Chciałbym, by wszystko poszło jak sobie życzę, by wyścig się ułożył jak chcę. Dziś z Ivanem Basso rozmawiałem o taktyce na czwartkowy etap. Jesteśmy nawet razem w pokoju. Myślę, że jeśli mi się uda, muszę wcześniej odjechać, jak dwa lata temu, a on później będzie próbował dojechać... to już brzmi jak bajka - dodawał w środę. Okazało się, że sen naszego zawodnika się spełnił.

Polak dwa lata temu na tym samym etapie był drugi. Wtedy w końcówce przegrał z Francuzem Christophe'm Moreau, a ze zmęczenia wymiotował. Nic jednak w tym dziwnego. Nazywa "Górą Wiatrów" Mont Ventoux jest uważana za najtrudniejszą dla kolarzy górę świata. To właśnie na niej kończyły się w przeszłości etapy Tour de France. To na niej 42 lata temu z wyczerpania zmarł Brytyjczyk Tom Simpson. To góra, która nie wybacza słabości, a triumfatorami byli na niej tylko wybitni kolarze. Do tego grona dołączył teraz także Szmyd.

Czwartkowy etap był popisem naszego kolarza, ale trzeba uczciwie przyznać, że wygraną oddał mu Alejandro Valverde (Caisse d'Epargne). Hiszpan na ostatnich metrach nie atakował już Polaka, a wręcz zwalniał, aby nasz zawodnik zwyciężył. Szczególnie na ostatnich 400 metrach widać było, że każde kolejne naciśnięcie na pedały sprawia polskiemu zawodnikowi Liquigasu duży ból. Trzeci był inny hiszpański kolarz Haimar Zubeldia Agirre z Astany.

Honorowa postawa Valverde nie może jednak dziwić i w światowym peletonie nie jest czymś specjalnie wyjątkowym. 31-letni Sylwester bez wątpienia dogadał się z Alejandro, a temu nie zależało na zwycięstwie etapowym. Wcześniej to właśnie dzięki Szmydowi, Hiszpan osiągnął bowiem dużą przewagę nad dotychczasowym liderem wyścigu Cadelem Evansem. To głównie zasługa Polaka, że Hiszpan przyjechał na metę ponad dwie minuty przed Australijczykiem i dlatego założył żółtą koszulkę dla najlepszego kolarza.

Urodziny w Bydgoszczy kolarz natomiast bez wątpienia zasłużył na pierwszy etapowy triumf w zawodowej karierze. Na kilka kilometrów przed metą wolną rękę dali mu dyrektorzy Liquigas. Wcześniej Polak jak zwykle pracował na lidera swojego zespołu Ivana Basso. Włoch jednak miał problemy z kondycją i nie był w stanie walczyć wygraną.

Szmyd uważany jest za jednego z najlepszych "pomocników", czyli "gregario" na świecie. Ostatnie dobre wyniki kolarzy z jego ekipy, to głównie dzieło Polaka. Teraz wreszcie dla niego przyszedł czas na upragniony triumf.

To największy sukces polskiego kolarza od ponad 10 lat. Ostatnio, podobne wyniki osiągał tylko Zenon Jaskuła. Przed rokiem Szmyd w klasyfikacji generalnej Critérium du Dauphiné Libéré zajął ósme miejsce. Teraz po pięciu etapach zajmuje dziewiątą lokatę, a do prowadzącego Valverde traci trzy minuty i pięć sekund.

Sylwester został trzecim Polakiem w historii, który wygrał etap w Dauphiné Libéré. W 1993 roku najlepszy był 26-letni wtedy Cezary Zamana. Wcześniej dokonał tego także Czesław Lang.

źródło: eurosport.pl

foto: corvospro

Wypowiedzi po 5. etapie Dauphine Libere

Sylwester Szmyd (Liqugas), zwycięzca etapu: - Stres zaczął brać górę, nie potrafiłem przekuć go na zwycięstwo. Poczułem się źle i nawet zatrzymałem. Nie na starczę podziękowań dla Alejandro za jego postawę. Nawet jeżeli pomagałem mu na podjeździe, nie był zobligowany do takiej postawy na ostatnich metrach. Nie było między nami porozumienia co do tego prestiżowego zwycięstwa.

Alejandro Valverde (Caisse d'Epargne), 2. na etapie i nowy lider; - Zwycięstwo w Dauphine jest dla zespołu i dla mnie bardzo ważne. Chcę wystartować w Tourze, ale decyzja o tym nie znajduje się w moich rękach. Staram się jak najmniej o tym mówić, a skoncentrować się na zwycięstwie w Dauphine. Dziś czułem się dobrze i postanowiłem zaatakować. Szmyd stanowił dla mnie wielką pomoc, bez niego nie zyskałbym tak wiele czasu, ale nie podarowałem mu zwycięstwa. Teraz będę się bronił przed Evansem.

źródło: rowery.org

foto: corvospro

Najsłynniejsze kolarskie cytaty

"Kiedyś dojadę jeszcze do mety pierwszy. Właśnie w ten sposób jak dziś, na tegorocznej Romandii lub na Dauphine pod Mount Ventoux. Czyli nie z odjazdu, który odpuszcza się na 15 minut, lecz po skoku z grupy największych asów. Tak chciałbym to zrobić." (21.09.2007)

źródło: rowery.org

foto: corvospro

Mont Ventoux zdobyty!

foto: Roberto Bettini