Już praktycznie czwarty rok z rzędu rozpoczynałem ściganie od Vuelta a Murcia, bo nie liczę w tym miejscu GP Costa degli Etruschi czy Clasica Almeria po drodze, bo one służą tylko za dobry trening. Właściwie znalazłem to czego tak bardzo nie lubię i to nawet poza rowerem czyli wiatr. Chociaż tym razem przewracał kolarzy i wyrzucał ich z drogi to i tak nie byliśmy jeszcze na poziomie tego zeszłorocznego z ostatniego etapu Murcii. Etap mnie trochę zmęczył, bo daje się odczuć brak wyścigów przez pięć miesięcy i dużo wykonanej pracy siłowej. Trochę "zmulona noga", która nie wchodzi dobrze na obroty i brak mi przez to tej właściwej dynamiki.
Brawa dla Michała. Nie przespał właściwego momentu i nie zgubił się na rantach. Dla mnie testem miała być tutejsza czasowa, ale słyszałem że podjazdu jest właściwie tylko 3 kilometry w końcówce. Tak więc niestety nie ma to zbyt wiele wspólnego z prawdziwą czasówką pod górę.