piątek, 15 stycznia 2010
Gran Canaria. Nie spodziewałem się, że będzie tak ciepło.
Czerpie siłę z Góry Wiatrów
Sezon 2009 był nareszcie spełnieniem marzeń Sylwestra Szmyda. Bydgoski kolarz zasłużył na miano najlepszego Polaka na szosie.
Kilka dni temu Sylwester Szmyd podczas pobytu w kraju odwiedził rodzinę w Warszawie, a przy okazji zapoznał się z nowym torem w Pruszkowie. Tam spotkał dwójkę bydgoszczan - cyklistkę Emdeku Budopol, Edytę Jasińską, oraz masażystę reprezentacji torowej, Ryszarda Wieczorka.
Wychowanek Rometu w sezonie 2009 ścigał się w jednej z najlepszych grup świata - Liquigas (ma podpisany dwuletni kontrakt - do końca 2010 roku). W wieku 31 lat odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo. Na wyścigu Dauphine Libere wygrał 5. etap. Pierwszy finiszował na słynnej Górze Wiatrów - Mont Ventoux. Zakwalifikował się do reprezentacji na mistrzostwa świata, zanotował świetny występ na Giro d’Italia (7. na 17. etapie) oraz zajął 17. miejsce w klasyfikacji generalnej na Vuelcie Espana.
Najlepszy pomocnik świata
W głosowaniu internautów i portalu onet.pl został wybrany najlepszym polskim kolarzem, a włoski dziennik sportowy, współorganizator Giro d’Italia „La Gazzetta dello Sport” przyznał mu tytuł najlepszego pomocnika świata. Kto zna się na kolarstwie, ten wie, że żaden lider nie wygra dziś wielkiego touru bez silnego wsparcia kolegów z grupy.
- To był mój najlepszy sezon w karierze - powiedział nam Sylwester Szmyd, który od środy wieczora trenuje na Wyspach Kanaryjskich. - Przygotowałem się w stu procentach. Wyniki to nagroda za całokształt pracy. Najbardziej oczywiście cieszy mnie zwycięstwo na Mont Ventoux. To nie była przypadkowa wygrana. Kiedy rozpoczynałem decydujący atak 15 km przed metą, u boku miałem najlepszych kolarzy świata: Contadora, Evansa czy Sastre. Sukces dodał mi wiary we własne możliwości. Nie przewrócił mi jednak w głowie.
Od 27 listopada bydgoszczanin rozpoczął przygotowania do nowego sezonu. Był już na dwóch obozach we Włoszech i Hiszpanii. Święta i sylwestra tradycyjnie spędził w kraju z rodziną i znajomymi w Polsce. Tydzień temu wrócił do Włoch, a w środę poleciał trenować na Gran Canaria na Wyspy Kanaryjskie.
W sezonie 2009 przejechał najmniej kilometrów w karierze - 30.000, miał 80 startów.
- Gdyby porównać czas spędzony na treningu na rowerze, pewnie byłby podobny - mówi. - Ja skupiałem się przede wszystkim na jakości.
Ekipa Szmyda została skompletowana skład na sezon 2010 - liczy 28 zawodników. Oprócz Sylwestra Szmyda jest w niej jeszcze dwóch Polaków: Maciej Bodnar i Maciej Paterski.
5 miesięcy bez przerwy
- W sezonie 2010 zacznę się ścigać na Vuelta Catalunya od 22 marca i tu się zacznie mój długi pięciomiesięczny sezon bez odpoczynku - mówi Szmyd. - Kwiecień to zgrupowanie na Teide i Trentino, maj zacznie się Romandią i Giro d’Italia po którym pojadę w Dauphine. Wyścig nieobowiązkowy. Startuję na własne życzenie, skąd udam się prosto na zgrupowanie na San Pellegrino na 2100 m n.p.m., z którego wrócę na trzy dni przed wylotem na TdF. Po Wielkiej Pętli wyścig, na którym zależy mi w tym roku wyjątkowo, wierząc, że naprawdę jestem w stanie walczyć o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej - czyli TdP.
Wychowanek Rometu w grupie będzie pracował na zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Giro i Tour de France Ivana Basso. Jeśli jednak Włoch nie będzie w stanie zrealizować celów grupy, jego miejsce zajmą Franco Pelizzotti, a we Francji dodatkowo Vicenzo Nibali i Roman Kreuziger.
express bydgoski Sławomir Kabat