Całkiem zaskakujące wyniki czasówki, może nie samej czołówki etapu, ale jej zwycięzcy i to z taką przewagą! Wczoraj identyczny dzień co poprzednie czyli wiatr i deszcz, który co chwilę popadywał no i kraksy. Ta na 25 kilometrów przed metą porwała grupę. Szkoda mi "Litu" Gomeza, który wcześniej połamał się na Flandrii i nawet cieszył się w sumie że tak wyszło bo przez to nie pojechał Giro i mógł za to wystartować w Tourze. A tu wczoraj zostawił na asfalcie miednice.
Ja wciąż nie mogę zrozumieć jak z to jest z moją kondycją. Jedno jest pewne, jeśli będzie tak jakbym chciał to obecnie tracąc w zasadzie zyskuje jak słusznie Leo mi wczoraj powiedział gdy grupa pękła "Silver grają naszą grę". Oby, oby bo i dziś kłóciłem się z rowerem i nie mogłem się odnaleźć na trasie. Generalnie bez większego stresu, nawet jeśli jest dużo nerwówki w grupie. Wszyscy są na tyle mocni, że jak widać ciężko aby grupa się porwała na wietrze.