wtorek, 25 stycznia 2011
Zgrupowanie na Sardynii za nami
Ja trenowałem zgodnie z uprzednimi założeniami, spokojnie, w siodełku, bez przesilania i ćwiczeń robiąc bazę kilometrową. Codziennie rano chodząc na siłownię jak w grudniu. Body, który był ze mną w pokoju wkurzał się, że mógłbym sobie wymyślić inne godziny przyjmowania gości. Jeśli ktoś ze mną szedł na siłownię, Agnoli lub częściej bracia Sagan, wpierw przychodzili do mnie na kawę, o 6.30 rano! Zresztą z Bodym i Słowakami tworzyliśmy nawet przy stole małą grupę, my ucząc się słowackich słówek, oni starając się rozumieć więcej po polsku.
Nie ukrywam, że wolę trenować w domu. Tu mogę już jeździć dłuższe podjazdy, dziś przejechałem dwa 40 i 50minutowe, między innymi osławiony przez Armstronga Col du Madone. Widzę, że i we Francji jest gdzie trenować, brakuje tylko barów w których można by się zatrzymać w połowie treningu na dobre cappuccino.
Mam teraz sporo pracy aż do wylotu na Teide (za tydzień), tak by w górach móc już pracować na wyższym poziomie a nie męczyć się każdym podjazdem.
Teide będzie pierwszym ważnym etapem przygotowań do Giro, choć wiem, że muszę się tam zjawić niezbyt „brillante”, dojść do szczytu formy na najważniejsze etapy i utrzymać ją do TdF…
niedziela, 23 stycznia 2011
czwartek, 13 stycznia 2011
Prezentacja Liquigas - Cannondale
Ciekawie zorganizowana impreza, duże ambicje kapitanów i jak już wspominałem spore zainteresowanie mediów.
Mój plan startowy mogę już oficjalnie potwierdzić, będzie identyczny jak ubiegłoroczny z jednym wyjątkiem, miedzy Giro a TdF zabraknie Dauphine Libere. Po lutowym zgrupowaniu na Teide za którym już się nawet stęskniłem mam pierwszych start w Vuelta Catalunya a bezpośrednio przed Giro, Trentino i Romandia
W głowie głównie Tour de France
Podczas prezentacji wielokrotnie podkreślano wkład Polaków w ubiegłoroczne sukcesy i nic dziwnego, że dyrektorzy grupy bardzo liczą na ich dobrą postawę także w tym sezonie. Na początek najbardziej doświadczony i mający najsilniejszą pozycję w drużynie Sylwester Szmyd.
Z Sylwestrem Szmydem, kolarzem grupy Liquigas, rozmawia Adam Probosz
Adam Probosz: Już dzisiaj oficjalnie możesz przedstawić plany startowe na najbliższy sezon.
Sylwester Szmyd: – Tak. Praktycznie kalendarz moich startów jest identyczny jak w ubiegłym roku z jednym wyjątkiem – nie pojadę Dauphine Libere. Czyli zaczynam w Katalonii, potem Giro del Trentino, Romandia, Giro d’Italia, Tour de France i Tour de Pologne.
To znaczy, że w przeciwieństwie do Basso, Ty w Giro na pewno wystartujesz?
Giro i Tour jadę na sto procent. To moje główne cele w tym sezonie i do tych wyścigów muszę być najlepiej przygotowany. We Włoszech zacznę może nieco spokojniej, chciałbym być mniej więcej w takiej dyspozycji jak w ubiegłym roku, a później już Tour, w którym zamierzamy powalczyć o zwycięstwo. Po Giro więc tygodniowe zgrupowanie bez roweru, czy może bardziej wyjazd z żoną na Stelvio, później tydzień przygotowań na San Pellegrino i Tour, na którym, nie ukrywam, chciałbym być w najwyższej formie. Dyspozycja we Francji musi być jeszcze lepsza niż we Włoszech. Nie znaczy to, że odpuszczam Giro, ale w tym sezonie w głowie mam głównie Tour de France.
Po raz pierwszy od kilku lat nie pojedziesz w swoim ulubionym Dauphine, nie żałujesz?
Nie. Jestem już w takim wieku, że dokładnie wiem, jakie są cele, po co jestem w tej drużynie i za co mi płacą. Moim zadaniem jest pomoc liderom w wygrywaniu największych wyścigów. Słyszałeś jak podczas prezentacji prowadzący podkreślał, że jestem gwarancją dla liderów, że w górach będą mieli odpowiednie wsparcie? Zarówno Basso jak i Nibali przy przedłużaniu kontraktów chcieli, bym także ja został w grupie, bo jestem w stanie wykonać dla nich na podjazdach pracę, jakiej, nieskromnie mówiąc, inni nie potrafią zrobić. Tak więc niczego nie żałuję. Jadę Giro i Tour i być może pojawi się okazja walki o etapowe zwycięstwo na którymś z tych wyścigów. Później mamy jeszcze Tour de Pologne i kto wie, może właśnie odpuszczenie Dauphine ułatwi mi walkę o zwycięstwo na polskich drogach.
O mistrzostwa świata nie pytam, bo trasa w Kopenhadze raczej nie jest dla Ciebie.
Sam sobie odpowiedziałeś. W ubiegłym roku nie chciałem jechać do Australii bo wiadomo, że na takiej trasie niewiele bym zwojował. W tym roku będzie podobnie.
No to teraz nie o kolarstwie. Po wielu latach we Włoszech przeprowadziłeś się do Francji…
O tym nie mówiłem jeszcze oficjalnie, ale rzeczywiście, teraz mieszkam na Lazurowym Wybrzeżu. Czyli generalnie to samo wybrzeże, ale jakieś 300 kilometrów wyżej.
Ale zmiana duża. Mówiło się już o Twojej drugiej, włoskiej naturze, a Francja to jednak zupełnie inny kraj. Nie tęsknisz do Italii?
Pewnie trochę tęsknię, ale kolarstwo daje człowiekowi wolność wyboru miejsca, w którym mieszka. Nie ma ograniczeń. Tylko sport zawodowy, taki jak kolarstwo, daje taką możliwość. Nie jest się przywiązanym do żadnego miejsca. Jestem poza krajem i rodziną od trzynastu lat i poznanie nowego kraju, nowej kultury, jest zawsze czymś ciekawym.
Ale teraz przeprowadzasz się już z rodziną.
Tak, teraz mieszkamy razem z Kasią i nawet czasem tak sobie mówimy: no, to za dwa lata do Barcelony. Dlaczego nie? Decyzje o przeprowadzce wymagają pewnej odwagi, zmiana otoczenia to także szukanie nowych terenów do treningu, bo we Włoszech miałem już swoje stałe, ulubione drogi i podjazdy. Wszędzie jednak da się coś znaleźć i nie narzekam. Teraz mam Alpy Morskie, Alpes Maritimes.
Jako najstarszego wiekiem i stażem z trójki Polaków w Liquigasie muszę Cię zapytać, jak Twoim zdaniem będą w tym sezonie jeździć Bodnar i Paterski? Zaczynają sezon zdrowi, nie tak jak to było w zeszłym roku.
Tak. Maciek Bodnar rok temu zaczął kiepsko, bo od operacji, ale później był niesamowity na Giro i na mistrzostwach świata. To znaczy, że w tym roku może być jeszcze lepiej. Dla Maćka Paterskiego to drugi rok w gronie najlepszych. Myślę, że bardzo ważnym doświadczeniem dla niego była ubiegłoroczna, wygrana Vuelta. To na pewno mobilizuje i dodaje pewności siebie. Jechać w drużynie, która wygrywa wielki tour to niepowtarzalne wrażenie, ogromne, wspaniałe emocje. Ja doświadczyłem tego dwa razy, jemu udało się od razu w pierwszym sezonie. Sprawdził się, dyrektorzy są z niego zadowoleni i myślę, że także w tym sezonie pokaże się z dobrej strony.
Będzie więc trzech polskich muszkieterów w ekipie Liquigas Cannondale na Tour de France?
Wszystko na to wskazuje. Giro pojadę pewnie sam, ale we Francji powinniśmy się zameldować w komplecie.
źródło: Eurosport.pl
poniedziałek, 10 stycznia 2011
czwartek, 6 stycznia 2011
środa, 5 stycznia 2011
Okres świąteczny
Jak zawsze krótki świąteczny okres minął bardzo szybko... Postarałem się poświęcić jak najwięcej czasu rodzinie i najbliższym znajomym. Udało mi się również pojeździć na szosie, jedynie z małymi trudnościami w 3miescie.
24go grudnia trenując z braćmi Olejnikami w Bydgoszczy, po prawie czterech godzinach treningu trafiliśmy na policjanta - służbowca który wykrzykując ukarał nas mandatem za jazdę po krótkim odcinku drogi ekspresowej, która jest takową głównie dzięki oznaczeniu i niewiele ma wspólnego na przykład z obwodnicą Gdańska. W dzień Wigilii, przy znikomym ruchu, zasypanych i oblodzonych bocznych drogach, zabrakło trochę ludzkich odruchów... pierwszy mój mandat za jazdę rowerem.
Dziś na zakończenie pobytu mała "fiesta" w Bydgoskim Romecie, postanowiłem wspomóc mój rodzimy klub przez zakup strojów kolarskich dla zawodników na najbliższy sezon i w obecności pozostałych sponsorów oficjalnie przekazaliśmy symboliczną koszulkę na ręce jednej z lepszych cyklistek Rometu Anni Kosmeckiej.
W poniedziałek prezentacja Liquigasu w Mediolanie, spodziewam się również polskiego dziennikarza na tak ważnej imprezie a od wtorku zgrupowanie znów na Sardynii.