sobota, 4 marca 2006
Płacą mi za pracowanie na lidera
Więc proszę by o tym nie zapominać. Piszę to z myślą o kibicach, którzy jak wiem czekają na moje dobre miejsca na etapach, a już szczególnie takich górskich jak dzisiejszy. Teoretycznie mogłem jechać dziś "swój wyścig". Jak odskoczył Carlos Garcia Quesada to na krótko oderwałem się z Santosem Gonzalezem i było o'k tzn. grupka z tyłu, Quesada zaraz przed nami i jeszcze 10 kilometrów do mety. "Martino" mnie jednak zatrzymał i powiedział żeby nie pracować w odjeździe i siedzieć na kole. Potem byłem już do dyspozycji Damiano, który czuł się dzisiaj bardzo dobrze. Ciągnąłem go aż sam skoczył jakieś 4 kilometry przed metą (zniwelowałem w tym czasie nasza stratę do prowadzącego z minuty do 37 sekund). Damiano nie wygrał, ale dużo nie brakowało, więc w sumie test pozytywny. Mnie na sam koniec gdy jechałem w grupce z Gutierrezem i ciągnącym go Valverde wzięły skurcze ponieważ mało dziś piłem. Ale to już nie takie ważne czy byłem 12. czy 18. Kończę ten wyścig podbudowany psychicznie. Było ekstra, pod gorę jak pewnie nigdy dotąd, no może poza zeszłoroczną Portugalią.