czwartek, 26 maja 2005
Dziś pracowałem, ciągnąłem do ostatnich podjazdów
W dzień odpoczynku zrobiliśmy odprawę. "Gibo" zapewnił nas że będzie próbował i walczył na ostatnich etapach. Prosił o spokój i koncentrację oraz żebyśmy się nie bali. Mówi, że jak on się nie ruszy to nikt go trzeciego miejsca nie pozbawi, ale przyjechaliśmy na Giro po to żeby wygrać i on będzie próbował tego dokonać. Dziś pracowałem, ciągnąłem do ostatnich podjazdów. Nie ukrywam, nie stać mnie już na to żebym pracował w górach. Początek etapu był wyjątkowo ostry. Pierwsze dwie godziny jeden za drugim a tutta. Do tego trasa cały czas pofałdowana. Etap mniej więcej ułożył się jak zakładaliśmy. Damiano pod Coletto del Moro miał zrobić selekcję, a pod Colle di Tenda "Gibo" miał spróbować zaatakować Savoldelliego. Nie ukrywajmy, że gdyby "Savo" nie znalazł po drodze Garate i Honczara to już by się nie cieszył dziś z maglia rosa. "Gibo" jest mocny, myślę że jutro nie straci nic do "Savo", ale również i Rujano wykazuje się niesamowitą i zaskakującą formą. W sobotę ostatni wysiłek, trzeba jeszcze raz zacisnąć zęby i dać z siebie wszystko. Jutro jak dla mnie luz, właściwie dzień odpoczynku. Podjazd i zjazd znam doskonale. Jeździ się go na wyścigu Milano-Torino. Zjazd jest trudny technicznie i jak ktoś ma problemy z góry to może dużo stracić - myślę w tym kontekście najbardziej o Jose Rujano.