sobota, 21 maja 2005
Myślę, że to był jeden z cięższych
... jak nie najcięższy etap tegorocznego Giro - w sumie 5400 metrów przewyższenia. Od startu duże tempo, przyznam że nie wjechałem pierwszego podjazdu w grupie. Szło mi ciężko, później już było lepiej, ale na tegorocznym Giro chyba na niewiele więcej mnie stać. Fakt, gdybym musiał ciągnąć dziś, to spokojnie do Passo Erbe mógłbym pracować. Nogę czuje słabszą niż przed Giro. A pod Passo Erbe zaatakowali Damiano i Gibo, tak jak mieli. Basso się zmęczył, a o to chodziło. Zbyt łatwo jest jechać na kole kolegów z ekipy i mówić im jakim tempem jechać - niech się pomęczy. Efekt całego etapu osiągnięty połowicznie to znaczy Basso pozbawiony koszuli, ale mamy Savoldelliego, mocnego w górach. Martino powiedział że w poniedziałek to my będziemy mieć koszulkę lidera - oby. Damiano dziś po etapie też nie był do końca zadowolony. Ciężko jest mu znieść porażkę z 11 etapu. Dziś jednak wieczorem zdobył się nawet na gest i postawił szampana. Powód zostawię dla siebie bo byłoby to zbyt ... mało skromne, powiedzmy. Jutro Stelvio. Tyle się o tym podjeździe nasłuchałem, że nie mogę się doczekać aby go zobaczyć. Zaplanowany jest atak Damiano.