Cieszę się tak jakbym to ja wygrał. W końcu to mój profesor, ten od którego nauczyłem się i wciąż uczę kolarstwa zawodowego. Tego jak pracować a często też jak podejmować właściwe decyzje nie tylko na rowerze. Nie ukrywam, że w ciągu ostatnich sześciu lat właśnie z nim spędziłem najwięcej czasu. I dobrze. Z drugiej strony sam nie wiem. Jak puściłem to chwilę później puścił i Damiano a miał być w czołówce i atakować. Na szczycie byłem z Danilo i "Savo", ale ze zjazdu nie wiedziałem już gdzie jestem i co robię. Było tak zimno, że aż bolało. Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś takiego przechodziłem.
Noga nie była zła, ale na to by jechać z pierwszymi nie stać mnie - już albo jeszcze. Spodziewałem się nawet, że będzie gorzej bo ostatnie dwa dni nie czułem się dobrze. A "Leo" jak mu powiedziałem, że na podjeździe będzie padać (wiedzieliśmy to już 100 kilometrów wcześniej, bo był tam nasz masażysta) powiedział, że nie pójdzie mu na pewno bo w deszczu nigdy jemu nie idzie.