Sprawdzam sobie właśnie przekroje etapów Tour de Romandie i będę o nich zaraz śnić aż do 1 maja. Obecnie wkurzam się na "Martino" bo wymyślił mi Trentino. Chciał mnie przekonać, że primo najmniej się w grupie ścigałem, że secundo mamy na tą imprezę kapitana, który może ją wygrać i w końcu terzo, że dobrze mi Trentino zrobi i wówczas Romandie będę miał pojechać "piano" czyli odpuszczając walkę w generalce. Wszystko to bzdury bo tak naprawdę chodzi o to, że ma on tylko 6 zawodników na Trentino i mu kolarzy brakuje. Wkurzył się na mnie nieziemsko jak mu powiedziałem że mnie nie przekonał. Tak mi przynajmniej powiedział "Bontempino" (Fabrizio Bontempi).
Ja jednak chce skończyć swój plan przygotowań i potem pojechać super tak Liege jak i Romandię, a po nich i nie być zmęczonym fizycznie czy też psychicznie na Giro. Zostawiłem jemu decyzje do poniedziałku. Może dzwonić jak będzie mnie naprawdę potrzebować. Dziś znowu 2 razy podjechałem pod moje Sanpellegrino. W sumie 7 godzin z łącznym przewyższeniem 4600 metrów. Na szczycie niespodzianka. Spotkałem grupkę kolarzy-turystów z Łodzi.