... ale nie do końca. Uznałem jednak, że dobrze będzie zabrać się we wczesny odjazd. Poszedł po 15 kilometrze tzn. na pierwszym podjeździe. Pomyślałem: kto wie może szczęście dopisze i zacznę Torre z małą przewagą. W odjazd pojechałem. Cóż 90 kilometrów wysiłku i doszli nas na przedostatnim, najcięższym 10-kilometrowym podjeździe.
Wiadomo kosztowało mnie to trochę i na ostatnim 30-kilometrowym podjeździe jechałem już swoim tempem. Próbowałem dziś więc kolejny raz, ale nie wyszło. Noga na pewno jest lepsza niż na początku wyścigu i o to chodziło. Jednak sam się zastanawiam czy do Vuelty będzie ok? Mam taką nadzieję, ale niepewność pozostanie do czwartego etapu z metą na Lagos de Covadonga.