Dłuuuugi i ciężki etap, wszyscy w odjazd chcą pójść i mamy gonitwę psów przez pierwsze prawie 2 godziny wyścigu. Czapka z głowy dziś dla Sorensena, po tym co się z tyłu działo musiał mieć super nogę, że odjechał. No właśnie, z tyłu znów byłem wśród najlepszych. Ciężej mi szło niż wczoraj, ale rozglądając się wkoło nie widziałem nikogo swobodnie kręcącego. Zaczynam przyzwyczajać się do kręcenia wśród ludzi, którzy cały rok szykują się do wyścigu, który wystartuje już za 3 tygodnie. Niemała satysfakcja osobista, bardzo ważne dla mnie jakby nie było po tylu latach wśród pro.
Były i błędy. Dziś się nie podobałem Leo, który mówi, że nie miałem ciągnąć z Alehandro, a ja mu mówię, że chciałem być drugi, a z Cadelem i Levim przed nami bym już nie był. No i dalej, że nie pogoniłem za Fedrigo; zgadza się, chwila słabości, może nieuwagi.
Jutro będzie ciężko, mam nadzieję, że będę czuć się lepiej niż dzisiaj, bo do połowy Croix de Fer ledwo kręciłem, ale jutro tylko 130 km.