Szkoda, że w telewizji tak dobrze tego nie widać. Nieporozumienie czyli od samego startu, silny wiatr, góra - dół, teren odkryty i "a tutta", non-stop, głowa w kierownicy! Normalnie jak na karuzeli. W pewnym momencie przez kraksę z Damiano z przodu została grupka około 25 ludzi i w niej wszyscy faworyci oprócz Devoldera, Zubeldii i oczywiście Damiano. No i zaczęła się gonitwa, która podcięła mnie jeszcze bardziej. Doszliśmy przed pierwszym z dwóch podjazdów 2 kategorii i to chyba był jedyny moment, w którym się na chwile zatrzymaliśmy.
Pod ostatni hopek nóg już nie miałem żeby zostać wśród najlepszych. Wczoraj gdzie mieliśmy dłuższe podjazdy było ze mną dużo, dużo lepiej. Miałem dobre i prawidłowe odczucia. Jestem teraz spokojniejszy i wierzę, że będzie dobrze, chociaż jak tak mi będzie grupa dojeżdzać do gór czyli "wyciągara" cały dzień to ja do nich zawsze dojadę bez nóg. Ale zobaczymy. Spokojnie. Damiano coś nie kreci na razie, ale może jeszcze się pozbiera. Prawdziwe góry wciąż jeszcze przed nami.