Dwa tygodnie zgrupowania na Teneryfie, wokół góry Teide. Pobyt na wysokości ponad 2100 metrów n.p.m. W ten sposób zaczął się dla mnie ostatni okres przygotowań do Giro d'Italia. To były dobrze przepracowane dni, dużo podjazdów, tysiące metrów w górę i wiele godzin na rowerze w 6-osobowym gronie, wliczając naszych liderów na Giro czyli Basso i Pellizottiego.
Potem dwa dni w domu i wczoraj rano wyjazd na Trentino. Po drodze zatrzymaliśmy się w Lido di Venezia na pół dnia żeby przejechać kilkakrotnie trasę czasówki drużynowej, która rozpocznie tegoroczne Giro d'Italia. Trasa płaska, w miarę prosta i na pewno bardzo szybka.
Od jutra Giro del Trentino. Bardzo ciężkie z czasówką i dwoma metami etapów pod górę. Ivan finisz pod Alpe di Pampeago ma w głowie już od dawna. Dlatego jak się będzie dobrze czuł to czeka nas dużo pracy w czwartek. Sam jestem ciekaw jak się będę czuł na tym wyścigu. Teorie są różne na temat efektów bezpośrednich po zjechaniu z wysokości. Jednak i tak wszystko zależy od organizmu. Zobaczymy jak będzie. Wiem, że jak zawsze zrobiłem co mogłem żeby było w porządku.