Nie ukrywam, że gdyby dziś meta była na szczycie to wygrałbym etap. Spokojnie, gdybym zaatakował na przykład na dwa kilometry do mety nikt by za mną z generalki nie ruszył, a tylko ci ze mną zostali. Czułem się tak, że swobodnie mogłem jeszcze przyspieszyć, niesamowita noga! Jednak zbyt ważne było byśmy na szczycie byli wszyscy razem, Sanchez, Evans i Ivan z nimi.
Na zjeździe wiadomo, nie jest to moja mocna strona, nie znalazłem motywacji by bardzo dużo ryzykować na tych 17-tu wymagających zakrętach, wiedząc, że i tak nie mam nic do zyskania. Swoją drogą, gdybym musiał z nimi zostać to byłoby mi ciężko, nie idą mi zjazdy w deszczu, kwestia głowy, stresu...? Jutro spokój, mocno ale bez przesady.
foto: www.lavuelta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz