Coraz mniej minut do Arroyo, ale tym samym czeka nas jeszcze dużo pracy. Drużyna super, Ivan porównał nas do Once za dawnych lat, jeden z kibiców który do mnie napisał, do US Postal... Coś w tym jest, cała ekipa znów była wielka. Niektórzy z nas dziś z mety wrócili do hotelu śmigłowcem, czyli dwadzieścia minut podróży zamiast trzech godzin w samochodzie. Każdy szczegół jest ważny.
Ja dziś też spokój, noga ok, nie czuję się zmęczony. W końcu co tu ukrywać, dwa tygodnie jechałem spokojnie bez przemęczania się. Czasówkę pojadę jak dobry trening, ale nogi nie będę podcinać, nie ma sensu bo będzie jeszcze potrzebna... baaaaardzo.
foto: bettiniphoto
1 komentarz:
Byłem pod wrażeniem siły Ivana ale nie osiągnąłby tego gdyby nie pańska praca. Z podziwem patrzyłem na tempo jakie pan narzucił.
Takie wyścigi bardzo motywują, bo właśnie gdy mam przed sobą podjazd, nie widzę końca i nie mogę już więcej jechać to myślę sobie wtedy, że na takim giro nikt nie wymięka. Przypominam sobie pana szarże i zaciśnięte zęby Ivana - dużo łatwiej mi wtedy jechać.
pozdrawiam i dziękuję za motywację
Prześlij komentarz