Zleciał lepiej niż każdy inny. Pobudka o 9.00, a o 10.30 wyjazd na krótki, półtoragodzinny trening. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na cmentarzu przy grobie Marco Pantaniego. Właśnie jesteśmy w hotelu w Cesenatico. O 15.00 pojechaliśmy na konferencje prasową zorganizowaną na wojskowym lotnisku przez Cannondale. Na początku trzech asów lotnictwa przeleciało kilka razy nad naszymi głowami na swoich F16. Co oni wyczyniali! Ciekawie zorganizowana impreza. Damiano i "Gibo" zostali wystylizowani na bokserów - mieli rękawice i szlafroki jak typowi mistrzowie ringu. Akcja pod nazwą "Battaglia Italiana" (włoska bitwa). Tyle że jak sami zaznaczyli nie będą między sobą walczyć, lecz razem przeciw innym.
Śmiało można powiedzieć, że wyścig zacznie się od czwartku, chociaż i dotychczasowe etapy nie były wcale łatwe dla tych którzy jadą klasyfikacje generalną. Nerwowe i niebezpieczne końcówki, kraksy które często dzieliły peleton, długa czasówka - wciąż trzeba było być uważnym i skoncentrowanym. Od czwartku powinno być "łatwiej" bo więcej będzie już zależało od sił w nogach. Zapowiadają brzydką pogodę i stad pod znakiem zapytania stanął nawet przejazd przez przełęcz Stelvio. Zobaczymy jak będzie. W ekipie spokój, dodajmy, że przed burzą. Nie ma co ukrywać, że obydwaj nasi liderzy chcą wygrać, ale myślę że to góry wskażą tego mocniejszego. Nie zapominajmy też o rywalach, którzy na pewno nie mają zamiaru tylko przyglądać się ich poczynaniom.