Wczoraj mój przyjaciel z Kanady dla podniesienia stawki dorzucił mi w przypadku zwycięstwa na Mistrzostwach Polski na czas trzy butelki Crown Royal (kanadyjskiej whisky). Trzeba zawsze szukać nowych motywacji prawda? A ja czasówkę naprawdę bardzo lubię.
Dziś pierwszy etap w Giro del Trentino uszedł nam prawie na sucho, bo rozpadało się dopiero na 25 kilometrów przed metą. Ostatni podjazd zaczął się na około 15 km do kreski. Do tego momentu ciągnęliśmy cały czas my, nie dając żadnym uciekinierom większych szans na powodzenie. Zacząłem ciągnąć podjazd, potem pomógł Tiralongo, potem znowu ja i wtedy skoczył Franco Pelizzotti. Zasadnicza grupka porwała się na dwie mniejsze, a ja zostałem w drugiej jadąc cały czas po kole innym żebym przypadkiem nikogo nie dociągnął do przodu. Był ze mną też Przemek Niemiec, który dużo ciągnął aby dojść do czołówki, z której w międzyczasie oderwali się Emmanuele Sella i Andrea Tonti. Przemkowi jechałem po kole nie myśląc nawet żeby mu pomóc, ale jak już byliśmy 100 metrów od czołówki to doskoczyłem do nich i od tego momentu czyli na jakieś osiem kilometrów przed metą do ostatnich 400 metrów ciągnąłem sam kasując Sellę i Tontiego na kilometr do mety. Damiano nie miał juz sił na finiszowanie, nie dziwie się mu. Zanim doszedłem do czołówki to on sam musiał ciągnąć i pracować żeby dojść uciekającą dwójkę.
Widzę, że Przemek jest dobrze przygotowany do wyścigu. Może mu tylko brakować trochę rytmu wyścigowego bo tak jak ja od trzech tygodni się nie ścigał. Przykro mi ze nie mogłem mu pomoc dojść wcześniej do czołówki, ale mając Damiano z przodu całkowicie nie po mojej myśli było to by dociągnąć kogoś kto mógłby potem (a byłby w stanie) wygrać etap, a tym samym może i cały wyścig, dzisiejszy etap będzie miał duże znaczenie w ustawieniu końcowej klasyfikacji generalnej. Jutro końcówka nie jest płaska, powinien być lekki podjazd na metę. Damiano chcąc wygrać wyścig musi walczyć teraz o bonifikaty na metach etapów. Myślę, że jutro będzie jeszcze ciekawiej bo jesteśmy w sytuacji atakujących a to zawsze bardziej emocjonujące. Drużyna mocna i atmosfera dopisuje. Giro d'Italia coraz bliżej. Wcześniej Tour de Romandie gdzie zobaczę się z "Rybą". Będzie z kim pogadać na konkretne tematy typu Depeche Mode i powymieniać się płytkami.