Ilu kolarzy ignorantów jest w grupie w to nikt nie jest w stanie uwierzyć. Pod tym względem naprawdę wolę wyścigi Pro Touru gdzie każdy wie co ma robić i gdzie jest jego miejsce. Zostawmy jednak ten temat na boku bo ten komu bliższe jest polskie kolarstwo nigdy tego i tak nie zrozumie. Duże tempo do jedynego podjazdu tzn. 15 kilometrów dosyć ciężkiego a to za sprawa ekipy Liquigas której kolarze przespali odjazd i koniecznie chcieli skasować ten odjazd co już pojechał. Pod górę tempo nadawaliśmy jednak my, ale dość szybko zaczął atakować Tonti i to kilkakrotnie. Moim zadaniem było doskakiwać do koła jakby ktoś z czołówki "generalki" zaatakował. Tak też robiłem. Odjechał nam tylko Rujano i na premii górskiej zameldował się wraz z Pelizottim, Wegeliusem i Siwcowem z przewagą 25 sekund nad nami. Problemem było tylko to że z Damiano pozostał tylko "Tira" i ja. No i jeszcze pod koniec zjazdu dojechał do nas Marzio Bruseghin. Pozostali już nigdy nie doszli. W trójkę jednak daliśmy sobie radę. Nie ukrywam, że trochę za naszym poparciem odjechali na końcowych rundach trzej kolarze z Tenaxu, Kuciński i Munoz. Pisze tak bo sam Marzio zrobił dziurę w odpowiednim momencie bo nam było bardziej na rękę żeby dojechał odjazd z małą przewaga przez wzgląd na ewentualne bonifikaty jakie mógłby wziąć na mecie Mazzanti.
Wczoraj wieczorem przyszedł do mnie "Martino" i potwierdził, że jadę jak było ustalone Tour de Romandie, ale nie mam jechać klasyfikacji generalnej bo musze oszczędzać siły na Giro d'Italia. Mam spróbować jeden etap, ten z metą pod górę czyli trzeci i basta. Reszta spokój to logiczne i najrozsądniejsze. Myślałem o Romandii ale tak będzie chyba lepiej, bo wiadomo że Giro jest najważniejsze, a wiadomo też że w tym roku będzie BARDZO ciężkie, zaś najważniejsze etapy czekają nas dopiero za miesiąc!