Tour de France stał się dla mnie faktem i pewnie jest coś w sms-ie, który wczoraj dostałem od kolegi z Włoch. Napisał on "dziś staje się twoim udziałem marzenie tysięcy młodych kolarzy, które zresztą swego czasu było i moim ... a tutta i nigdy nie odpuszczaj". Duży stres, nerwówka, etapy same w sobie nerwowe, tłumy ludzi na ulicach i niesamowity poziom zawodników. Jak od początku mówiłem, niby ci sami ludzie a jednak większość przygotowana tylko pod ten wyścig.
Na razie idzie mi ciężko. Dziś lepiej niż wczoraj. Jazda po tyle i wczoraj zostałem za kraksą. A i dzisiaj straciłem. O'k, muszę być spokojny, bo potrzebuje trochę czasu. Analogiczna sytuacja była na początku Giro d'Italia, gdzie tak się męczyłem, że aż bałem się co to będzie jak prawdziwe góry nadejdą. Pozostaje mi wierzyć tylko, że przez te kilka dni dojdę do swojego poziomu i na góry będę gotowy.