Jak słusznie jeden z moich kibiców zauważył typowy etap z TdF ze standardową końcówką dla Giro. Bardzo szybko od startu, wszystkie góry mocno wjechane, gorąco. Lało się ze mnie przed Sestiere jakbym stał pod prysznicem. Nie miałem dobrych odczuć przez cały etap, ale w końcówce już noga się kręciła. Plan był taki jak mniej więcej widzieliście: gaz od dołu przeze mnie, atak Franka, Ivan kontroluje pozostałych. Szkoda, że mu Danilo, Sastre i Menchov pojechali, ale z góry, co akurat nie jest mocną stroną Ivana. Na razie wciąż nie miał terenu do prawdziwej walki, a z tego co mówi, czuje się ok. Di luca bardzo mocny, jak dwa lata temu...hmmm, nie będzie z nim lekko.
foto: corvospro