Byłbym też raczej niewygodny w odjeździe dla Casse d'epargne, a skoro już jakoś sobie na tym wyścigu pomogliśmy to lepiej było nie mieszać. Colle de Madaleine zacząłem już trochę „bez nóg”, z chęciami do walki, tyle że pierwsze ataki dały mi do zrozumienia, że brakuje mi dziś już świeżości i siły w nogach.
Cały podjazd, powiedzmy, że trenowałem cierpienie na rowerze i myślę, że na 14km tak ciężkiego podjazdu nie straciłem dużo do najlepszych, nie chciałem po prostu odpuścić.
foto: corvospro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz