wtorek, 31 maja 2005
Powoli muszę dojść do siebie
Nieważne. Chociaż szkoda, bo praktycznie na niczym nie zależało mi tak jak na tym Giro. Ale takie są oblicza sportu wyczynowego. To było zdecydowanie najcięższe Giro ze wszystkich w których startowałem. Ale bez wymyślania ile to gór nie było, bo te naprawdę ciężkimi robią kolarze. Zależy to bowiem od poziomu zawodników na starcie, a w tym roku przez Pro Tour (o czym już wcześniej wiele razy wspominałem) poziom był bardzo wysoki co oczywiście jest jak najbardziej pozytywnie dla samego wyścigu.
Zaskoczyli mnie na Giro na pewno Basso i Savoldelli. Spodziewalem się, że będą mocni ale nie, że aż tak! Szczególnie Ivan na czas a "Savo" w górach. Największym jednak zaskoczeniem był Di Luca i to pewnie dla wszystkich. Damiano myślę że trochę zawiódł. Na koniec już nawet miał problemy z motywacją i koncentracją. Z naszej porażki myślę, że najbardziej cieszyli się kibice, bo tych akurat z tego co widziałem Simoni ma niewielu. Jak można było również zauważyć inni kolarze w peletonie też byli bardziej zadowoleni ze zwycięstwa "Savo" niż "Gibo". Przyznam, że u nas w ekipie panowała trochę pogrzebowa atmosfera po sobotnim etapie i w niedzielę. Ale cóż nie zawsze można wygrywać.
Nawiąże jeszcze na chwilę do soboty, a właściwie do Colle delle Finestre. Jak zawsze więcej opowieści niż prawdy. Po szutrze jechało się bardzo dobrze, podjazd nie był tam już tak stromy jak wcześniej na odcinku asfaltowym, gdzie praktycznie cały czas potrzebne było przełożenie 39 x 25. Przeszkadzały nam i to mocno samochody techniczne które czasem przejeżdżały z nadmierną prędkością. Za kilka dni powinienem być w Polsce. Żadnych planów startowych. Solidna, ale spokojna praca. Wznowię wyścigi od lipca. Najważniejsze to znaleźć znów motywację i wolę walki jeszcze większą niż przed Giro. Pozdrawiam i dziękuje wszystkim za kibicowanie w trakcie całego Giro.
piątek, 27 maja 2005
Trochę się nerwowo zrobiło
czwartek, 26 maja 2005
Dziś pracowałem, ciągnąłem do ostatnich podjazdów
wtorek, 24 maja 2005
Zawsze jak się zdarzają takie rzeczy to na chwilę zatrzymuje się i zastanawiam
Bo czy można inaczej? Tak samo mógł to być każdy z nas spędzający co dzień wiele godzin na rowerze. Rodzinie, najbliższym, przyjaciołom Adama najszczersze wyrazy współczucia.
We Włoszech na wtorkowym treningu Adam Krajewski członek Młodzieżowej Kadry Narodowej na szosie, absolwent Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Żyrardowie, wielokrotny reprezentant Polski miał śmiertelny wypadek. Był młodym utalentowanym i świetnie zapowiadającym się kolarzem. Była przed nim wspaniała przyszłość w kolarskim peletonie...
Adam Krajewski w ubiegłym roku reprezentował barwy Legii Warszawa Bazyliszek (odpracowywał służbę wojskową). W tym roku wrócił do Klubu Sportowego KTC Konin i wyjechał na staż do Włoch gdzie reprezentował barwy klubu CENTRO CONVENIENZA ESSE.
Adam był Mistrzem Polski Juniorów w wyścigu ze startu wspólnego na szosie, wielokrotnym medalistą Mistrzostw Polski na torze między innymi: Młodzieżowym Mistrzem Polski w madisonie, Młodzieżowym Mistrzem Polski w drużynie, Vice Mistrzem Polski Elity w drużynie. W ubiegłym roku jadąc w barwach Młodzieżowej Reprezentacji Narodowej na 2 etapie Tour de Pologne zajął 6 miejsce.
Informacja Polski Związek Kolarski
niedziela, 22 maja 2005
Etap 14 - Stelvio! Nic strasznego dla chcącego
Muszę wspomnieć o atmosferze, o tysiącach ludzi na podjazdach i wzdłuż ulic większych i mniejszych miasteczek, przez które przejeżdżamy. Dziś pod Stelvio, wczoraj pod każdym innym podjazdem, mnóstwo ludzi dopingujących i zachęcających do wysiłku. Cieszy to, bo w ostatnich latach kibice krzywo patrzyli na kolarstwo, a i mniej było ludzi na ulicach. Fakt, że przejazd Giro jest traktowany praktycznie jak święto narodowe, a już na pewno jeśli w danym mieście jest start lub meta etapu. Czytałem dziś w komunikacie, bo i takie wiadomości podają, że dzisiejszą relację na żywo na RAI-3 obejrzało trochę ponad 3 miliony ludzi, a maksymalnie aż 4,5 miliona (45%). Niezły wynik, prawda? Wracając do etapu. Basso już nie ma. Został "Savo" i niespodziewanie Di Luca. Nikt, myślę naprawdę nikt, nie spodziewał się że Danilo tak dobrze pojedzie górskie etapy. Ja też nie.
sobota, 21 maja 2005
Myślę, że to był jeden z cięższych
piątek, 20 maja 2005
Ciężkie jest Giro w tym roku
Etap czwartkowy był pierwszym z górskich - początek prawdziwego ścigania. Taktyką naszą było mocne tempo pod pierwszy podjazd i tam ja miałem nadawać tempo. Ciągnąłem mało, więcej na kole kolegi. Zostało nas około pięćdziesięciu. Dalej pracowałem pod Passo Duran tzn. jej pierwsze 2-3 kilometry, a potem Sabaliauskas zrobił "wyciągarę" pod atak Simoniego. Tak miało być tylko, że potem tempa najlepszych (wśród, których ciągnął Darek Baranowski) nie wytrzymał Damiano, tracąc na szczycie już ponad 3 minuty. Na ostatnim podjeździe tempa Basso nie wytrzymał Simoni i na mecie był trzeci. Trochę nas sprali, ale powiem szczerze, że nikt się u nas w ekipie nie załamał się czy też zdołował. Przeciwnie, Gibo ma jeszcze większą ochotę do walki, a Damiano... właśnie, dziś trochę z nim rozmawiałem. Widać, że wbrew temu co mówi męczy się trochę psychicznie i nie jest do końca spokojny. Ale teraz musi udowodnić tak sobie jak i innym, że to był tylko zły dzień. Nasza ekipa zacznie atakować od jutra. Ja w odjazdy nie mam się zabierać. Moim zadaniem będzie Być przy "Gibo" i ciągnąć kiedy będzie taka potrzeba. Passo Erbe jest najcięższym z jutrzejszych podjazdów, Gibo musi atakować Basso, a my wcześniej mamy pozbawić Ivana wsparcia ekipy.
Dzisiejszy (dwunasty) etap był beznadziejny. Nie lubię takich. Jechaliśmy przysłowiowe 3 km/h przez połowę dystansu, nogi zamulone. Potem jak się grupa za sprawą Fassa Bortolo i CSC rozkręciła, to każdy hopek sprawiał ból. Ale takie właśnie są tego rodzaju etapy. Na szczęście mogłem porozmawiać z "Rybą". Obiecałem mu, że jak wygramy Giro to mu sprezentuję singiel Depeche Mode "Enjoy the silence" z żółtą okładką. Mało ich, więc trzeba na aukcjach szukać. Mam nadzieję, że mu ten prezent będę mógł sprawić!
wtorek, 17 maja 2005
Dzień odpoczynku
Śmiało można powiedzieć, że wyścig zacznie się od czwartku, chociaż i dotychczasowe etapy nie były wcale łatwe dla tych którzy jadą klasyfikacje generalną. Nerwowe i niebezpieczne końcówki, kraksy które często dzieliły peleton, długa czasówka - wciąż trzeba było być uważnym i skoncentrowanym. Od czwartku powinno być "łatwiej" bo więcej będzie już zależało od sił w nogach. Zapowiadają brzydką pogodę i stad pod znakiem zapytania stanął nawet przejazd przez przełęcz Stelvio. Zobaczymy jak będzie. W ekipie spokój, dodajmy, że przed burzą. Nie ma co ukrywać, że obydwaj nasi liderzy chcą wygrać, ale myślę że to góry wskażą tego mocniejszego. Nie zapominajmy też o rywalach, którzy na pewno nie mają zamiaru tylko przyglądać się ich poczynaniom.
niedziela, 15 maja 2005
Znów my ciągnęliśmy prawie cały etap
piątek, 13 maja 2005
To co mnie dziś zdziwiło
czwartek, 12 maja 2005
Właściwie to ciężko opowiedzieć o tym co się dzieje na etapach
Dziś Bettini trochę przesadził z tym odjazdem. W następnych dniach będziemy oglądać to co dziś już było widoczne, choć jeszcze nie do końca. Mam na myśli dwa wyścigi, jeden z przodu o wygranie etapu oraz drugi z tyłu o klasyfikację generalną. Łowcy etapów na tym Giro to przede wszystkim Hiszpanie oni po to tu przyjechali. Właściwie dziś jechaliśmy spokojnie, trochę dyktowaliśmy tempo do spółki z Domina Vacanze, ale po ostatnim podjeździe na jakieś 50 kilometrów do mety, kiedy już było tylko 1:30 straty do prowadzących część grup się zeszła i nagle nikogo nie interesowało już gonienie czołówki z Bettinim. My wiedzieliśmy doskonale że Di Luce zależy na tym etapie bo może wziąć też koszulę lidera. Podjechałem do niego z Damiano i zapytaliśmy co on robi!? Odpowiedział, że mają dwóch kolarzy z przodu i nie chcą gonić, a poza tym ich dyrektor sportowy nie daje im sygnału do pogoni. Na to Damiano odrzekł, że przecież Danilo może wziąć koszulę (w razie wygrania etapu), a jego koledzy to na pewno etapu nie wygrają! W końcu zaczęli gonić. Czasem trudno zrozumieć niektórych zawodników a jeszcze trudniej ich dyrektorów sportowych. Finisz nam nie wyszedł - Damiano nie był dziś wystarczająco mocny. Spokojnie, jest podenerwowany, niektórzy chcą żeby wszystko i w każdym terenie wygrywał. Przyjdą góry to zobaczymy. "Gibo" miał dwa dni temu gorączkę, a teraz boli go trochę gardło, tak że prawie głos stracił. Jeszcze jedno, wszyscy jak pamiętam, co roku narzekają na niebezpieczne końcówki etapów i mają rację. Mamo, myślę że naprawdę trzeba się namęczyć żeby znaleźć takie beznadziejne finisze. Chyba ten kto to ustala nigdy nie jeździł na rowerze albo to jakiś wyjątkowo sfrustrowany typ!
wtorek, 10 maja 2005
Wcale te etapy mi szybko nie mijają
poniedziałek, 9 maja 2005
Tak jest dużo lepiej - mniej monotonnie
sobota, 7 maja 2005
Krótko. Zaczęło się!
piątek, 6 maja 2005
No i jesteśmy - 88. Giro d'Italia rusza
Tak minął mi ostatni dzień przed Giro. Czuję się dobrze, myślę że jestem dobrze przygotowany. Dawno nie jeździłem długich podjazdów, nie wiem jak będzie w górach, ale startuje ze spokojem i czystym sumieniem, że nie zaniedbałem nic w przygotowaniach. Czeka nas ciężka praca od pierwszego dnia. Jak powiedział dziś "Gibo" na odprawie, inni muszą widzieć że jesteśmy silną i dobrze zgraną drużyną. Podobnie powiedział "Martino" odnosząc się do "Gibo" i Damiano, że nasza siła jest w tym że oni będą razem, w zgodzie, zjednoczeni! Jak wszyscy to zauważą to zrozumieją, że ciężko będzie nas pokonać. Basta, bo jeszcze powiem za dużo! Nie liczcie na wojnę miedzy nimi, nic niespodziewanego się nie wydarzy.
poniedziałek, 2 maja 2005
Ostatnie wyścigi przed Giro d'Italia za mną
Miłe to były wyścigi bo spotkałem praktycznie większość polskich zawodników jeżdżących w Italii. Przemek Niemiec ściga się już kilka lat we Włoszech i pod względem stażu jest tuż po mnie. Dopiero co podpisał swój największy kontrakt na który całkowicie zasłużył. Często atakuje na wyścigach i bardzo dobrze radzi sobie w górach. Myślę że po kolejnych dwóch latach w Miche (na tyle podpisał nowy kontrakt) i wygraniu jeszcze kilku wyścigów będzie gotowy do zrobienia konkretnych wyników na poważniejszych imprezach. Z jego kolegami klubowymi (braćmi Kohutami) znam się najdłużej. Sławka znam jeszcze z czasów kadry juniorskiej. Seweryna z reprezentacji młodzieżowej (do lat 23). Sławek był z pewnością jednym z lepszych polskich kolarzy ubiegłego sezonu. Myślę, że trzeba go zaliczyć do kolarzy wszechstronnych. Widzę, że spokojnie zaczął ten sezon, tak więc na wyniki z jego strony liczę w drugiej połowie sezonu. Sewerynowi (starszemu bratu Sławka) brak trochę regularności. Miewa sezony wyjątkowo udane i te znacznie poniżej swojego poziomu. Przyznam że z każdym z tych panów dogaduje się znakomicie i bez żadnych problemów, jak chyba z całą resztą "włoskiej Polonii" o której wspomnę przy najbliższej okazji.