piątek, 28 kwietnia 2006
Ile ja się dziś po etapie nasłuchałem
czwartek, 27 kwietnia 2006
Na szczycie ostatniej góry było nas czternastu
Na szczycie ostatniej góry było nas czternastu, poczekałem chwilę na "Purito" żeby mu pomoc dojść do grupki, ciągnął cały podjazd i dopiero na 200 metrów do szczytu popuścił, więc tu taka moja mała przysługa, ale jesteśmy dobrymi kolegami. Ze zjazdu się porwało wiedziałem że będzie ciężko jak zobaczyłem, że Paolo Savoldelli zaczął zjazd na czele naszej grupki. Finisz jak to finisz, nie powiem że się nie ścigałem, grunt żeby nie stracić sekund. Chris Horner wygrał ryzykując i tak jest w porządku. Jutro meta pod górę i tylko to. Podjazd długi bo 17-kilometrowy ale nie powinien być ciężki tzn. około 6 % średniego nachylenia. Tak już lepiej dla mnie, bo wolę selekcja do tyłu.
Po dzisiejszym etapie dostałem dużo sms'ow z gratulacjami. Widzę że trochę ludzi śledzi kolarstwo. W tym również od Giuseppe Saronniego co mnie ucieszyło! Z kolei "Martino mi też wysłał sms-a ale napisał w nim głównie że dziś widział Damiano w ekstra dyspozycji, z mięśniami lepszymi i silniejszymi niż dwa lata temu ("zwiedzali" Plan de Corones). Napisał, że pojedziemy na Giro zgnieść wszystkich. Spokojnie jednak - czy ktoś widział dziś Savo? To nie tylko moje to zdanie, ale uważam ze jest on dużo mocniejszy pod górę niż w zeszłym roku na Giro. Czyli oprócz Ivana Basso, który jest w znakomitej formie i "Gibo" Simoniego, którego nigdy nie brakuje w czołówce Giro, w pierwszej linii musimy umieścić jeszcze "Savo". Będzie ciekawie, ale najpierw skończmy tą Romandię.
środa, 26 kwietnia 2006
Dzisiejszy pierwszy etap
Dzisiejszy pierwszy etap jak przewidywałem nie przyniósł nam większych trudności czy też niespodzianek. Powiem nawet, że cały dzień generalnie jechaliśmy wolno. Czułem się w miarę dobrze, ale to jaką mam nogę zweryfikowane zostanie dopiero jutro. Na drugim etapie są dwie premie górskie pierwszej kategorii w tym jedna usytuowana tylko 15 kilometrów przed metą. Nie trzeba jeździć na rowerze żeby się domyślić, że większość zawodników będzie chciała wyeliminować sprinterów i utworzyć jak najmniejszą grupkę przed finiszem. Ja postaram się nie zgubić.
niedziela, 23 kwietnia 2006
Trentino nikt już nie pamięta
Brawo dla Damiano, podobał mi się dzisiaj. A tak nie chciał jechać. Widać, że prędzej czy później wygra ten wyścig. Zaczyna już kręcić, luźno, miękko, swobodnie. Dużo mu dało Trentino z tego co widzę. We Włoszech wszyscy mówią, że wygra Basso. Zobaczymy. To jest sport, to jest kolarstwo czyli prawie 4000 kilometrów ścigania, wszystko się może zdarzyć. Pozdrawiam i do zobaczenia na Romandii. Tylko nie na prologu, który jest ekstra ale jak wejdę na nim w "setkę" to już będzie dobrze.
PS. Właśnie napisał do mnie "Ryba", że spotkamy się dopiero na Giro. Sam nie wie czemu, ale Manolo tak wymyślił choć Darek miał już walizkę spakowaną na jutrzejszy wylot.
czwartek, 20 kwietnia 2006
A miało być spokojnie
Wczoraj wieczorem przyszedł do mnie "Martino" i potwierdził, że jadę jak było ustalone Tour de Romandie, ale nie mam jechać klasyfikacji generalnej bo musze oszczędzać siły na Giro d'Italia. Mam spróbować jeden etap, ten z metą pod górę czyli trzeci i basta. Reszta spokój to logiczne i najrozsądniejsze. Myślałem o Romandii ale tak będzie chyba lepiej, bo wiadomo że Giro jest najważniejsze, a wiadomo też że w tym roku będzie BARDZO ciężkie, zaś najważniejsze etapy czekają nas dopiero za miesiąc!
środa, 19 kwietnia 2006
Hola! Wygraliśmy etap i koszulę
Ciężko było ciągnąłem pod wiatr, a atakowali nas wielokrotnie pod "hopki": Simoni, Sella, Tonti czy nawet Niemiec. Na 6 km przed metą ostatnia górka i na 3 km przed kreską zaczął się lekki zjazd. W tym też momencie przeskoczył do nas z grupki za nami Tiralongo i razem zaczęliśmy ciągnąć 65-70 km/h (z górki i z wiatrem). "Tira" odbił na 800 metrów przed finałem i zacząłem finiszować zostawiając Damiano dopiero na 150 metrów przed metą - niezła robota. Czasem było mi już ciężko, ale cieszę się że etap tak się ułożył i nikt w końcówce nie odjechał. Jutro większych trudności nie powinno być. Ja chcę odpocząć, myślę jednak że mając lidera i tak pewnie będziemy ciągnąć to jest bardzo prawdopodobne że ostatecznie spróbujemy doprowadzić do finiszu i dać szanse wygrać Bennatiemu.
Ekstra że Strzałę Walońską wygrał Valverde. Uważam go za jeden z większych talentów ostatnich lat. Lubię jak tacy ludzie wygrywają tak ważne i ciężkie wyścigi. A poza tym od tegorocznej Vuelta a Murcia mogę powiedzieć, że jesteśmy kolegami.
wtorek, 18 kwietnia 2006
Dziś pierwszy etap w Giro del Trentino
Dziś pierwszy etap w Giro del Trentino uszedł nam prawie na sucho, bo rozpadało się dopiero na 25 kilometrów przed metą. Ostatni podjazd zaczął się na około 15 km do kreski. Do tego momentu ciągnęliśmy cały czas my, nie dając żadnym uciekinierom większych szans na powodzenie. Zacząłem ciągnąć podjazd, potem pomógł Tiralongo, potem znowu ja i wtedy skoczył Franco Pelizzotti. Zasadnicza grupka porwała się na dwie mniejsze, a ja zostałem w drugiej jadąc cały czas po kole innym żebym przypadkiem nikogo nie dociągnął do przodu. Był ze mną też Przemek Niemiec, który dużo ciągnął aby dojść do czołówki, z której w międzyczasie oderwali się Emmanuele Sella i Andrea Tonti. Przemkowi jechałem po kole nie myśląc nawet żeby mu pomóc, ale jak już byliśmy 100 metrów od czołówki to doskoczyłem do nich i od tego momentu czyli na jakieś osiem kilometrów przed metą do ostatnich 400 metrów ciągnąłem sam kasując Sellę i Tontiego na kilometr do mety. Damiano nie miał juz sił na finiszowanie, nie dziwie się mu. Zanim doszedłem do czołówki to on sam musiał ciągnąć i pracować żeby dojść uciekającą dwójkę.
Widzę, że Przemek jest dobrze przygotowany do wyścigu. Może mu tylko brakować trochę rytmu wyścigowego bo tak jak ja od trzech tygodni się nie ścigał. Przykro mi ze nie mogłem mu pomoc dojść wcześniej do czołówki, ale mając Damiano z przodu całkowicie nie po mojej myśli było to by dociągnąć kogoś kto mógłby potem (a byłby w stanie) wygrać etap, a tym samym może i cały wyścig, dzisiejszy etap będzie miał duże znaczenie w ustawieniu końcowej klasyfikacji generalnej. Jutro końcówka nie jest płaska, powinien być lekki podjazd na metę. Damiano chcąc wygrać wyścig musi walczyć teraz o bonifikaty na metach etapów. Myślę, że jutro będzie jeszcze ciekawiej bo jesteśmy w sytuacji atakujących a to zawsze bardziej emocjonujące. Drużyna mocna i atmosfera dopisuje. Giro d'Italia coraz bliżej. Wcześniej Tour de Romandie gdzie zobaczę się z "Rybą". Będzie z kim pogadać na konkretne tematy typu Depeche Mode i powymieniać się płytkami.
niedziela, 16 kwietnia 2006
Buona Pasqua a tutti!
Przyznam jednak że od początku nie czułem się wyśmienicie. Trzy tygodnie bez wyścigów dają się odczuć. Do tego dużo, bardzo dużo pracy tzn. wiele kilometrów po górach przejechanych w domu. Również masażysta zastał wczoraj moje nogi w kawałkach jak to się mówi tzn. nie mógł ich prawie dotknąć tak mocno były zakwaszone. Dziś nawet gorzej, ale już nie tyle zakwaszone co obolałe głównie po wczorajszym masażu. Mam mały problem ze znalezieniem masażysty w moich okolicach. Kto pracuje wieczorem bądź mieszka za daleko nie masuje się za często.
Jutro jedziemy przejechać podjazd Monte Bondone, który pojedziemy na Giro d'Italia i od wtorku Giro del Trentino. Oficjalnie zaakceptowaliśmy dziś warunki zakładu między mną Przemkiem Niemcem i Błażejem Janiaczykiem. Chodzi o to samo czyli o czasówkę na Mistrzostwach Polski. Obydwaj mają ją w głowie, a ja powiedziałem ze przegrają ze mną. Z Błażejem stawką jest Johnnie Walker (whisky) czarny a z Przemkiem skrzynka wódki - w przypadku wygranej będę miał na grudniowe wesele. Zobaczymy, ale przyjadę na MP tylko wtedy jak będę się dobrze czuć i ze wspólnego startu raczej zrezygnuję bo nie widzę większego sensu żeby robić z siebie klauna jak na ostatnich MP w Sobótce.
foto: www.corvospro.com
czwartek, 13 kwietnia 2006
Na chwilę wrócę jeszcze do Paris - Roubaix
W niedzielę startuje w Giro d'Oro, a od wtorku w Giro del Trentino. Dalej jak już pisałem pojadę Tour de Romandie i tam też nie będzie Damiano więc powinienem mieć więcej luzu. Trentino chce pojechać tak jak ostatnie wyścigi tzn. dobrze pomagając i trenując do najważniejszego startu jakim ma być Giro d'Italia. Dziś zrobiłem praktycznie ostatni trening. Z Leonardo Piepolim cały dystans, ale byli też Białorusini: Aleksander Kuciński z Ceramica Flaminia i Konstantin Siwcow z Acqua e Sapone oraz jeszcze Kuba Lorek z Amore & Vita. Zrobiliśmy przede wszystkim dwa razy San Pellegrino in Alpe. Jak z niej zjeżdżaliśmy to jechał też pod tą przełęcz Ivan Basso za motorem prowadzonym przez Bjarne Riisa. Poważnie to wyglądało. A my łącznie trenowaliśmy przez 6 godzin i 40 minut i 4720 metrów przewyższenia czyli dużo i ciężko. No cóż ale Giro też będzie ciężkie.
foto: www.corvospro.com
sobota, 8 kwietnia 2006
W tym tygodniu trenowałem z Damiano Cunego i Paolo Tiralongo
Generalnie czuje się dobrze, po "kryzysowym " tzn. cięższym zeszłym tygodniu wszystko wróciło do normy. Zostało mi tylko kilka treningów. Takich jak ostatnio tzn. dużo podjazdów, w tym długich bo nawet po 20 km. Poza tym również trening za motorem. Niemniej ogólnie wszystko na spokojnie, bez pracy w beztlenie. W przyszłą niedzielę startuję w Giro d'Oro, a od wtorku (18 kwietnia) Giro del Trentino. Potem chcę jechać Tour de Romandie. O wielkim Giro dalej nic nie piszę, ale jestem dobrej myśli że kondycja się nie pogorszy, a wręcz robię wszystko aby wciąż była lepsza.
foto: www.corvospro.com