czwartek, 12 maja 2005

Właściwie to ciężko opowiedzieć o tym co się dzieje na etapach

... przed i po wyścigu. Tak sobie pomyślałem zastanawiając się o czym chciałbym dziś napisać. Krótko wrócę do wczorajszego etapu. Generalnie etap spokojny, ale 10 kilometrów przed meta była mega kraksa i wraz z "Rybą" zostałem w drugiej grupce. To jest szczegół. Finisz wygrywa Bettini, ale potem zostaje zdyskwalifikowany. Różne opinie słyszałem, ale według większości z nich sędziowie zrobili bardzo dobrze lub wręcz, że sędziowie zrobili źle bo powinni wyrzucić Bettiniego z wyścigu! Fakt, że Bettini nie może się tłumaczyć iż go nie widział. Zaczął finisz na środku drogi a skończył metr od barierek. Z kolei ma też swoje racje mówiąc, że to prowadzący decyduje o tym gdzie chce jechać i że postąpił tak jak się od młodzika kolarzy uczy tj. żeby finiszować przy krawędzi bo wtedy tylko z jednej strony można się spodziewać przeciwników. Prawdopodobnie gdyby się Cooke nie wywrócił, a tylko przyhamował (jak to zresztą dzień wcześniej zrobił Bettini na finiszu z Di Lucą) to by Bettiniego nie zdyskwalifikowano. Rację na pewno ma też Australijczyk mówiąc, że gdyby Paolo zostawił mu trochę miejsca to wygrałby z łatwością. Jakby nie było, mało ciekawie ten lot wyglądał. Dobrze że nic mu się nie stało.

Dziś Bettini trochę przesadził z tym odjazdem. W następnych dniach będziemy oglądać to co dziś już było widoczne, choć jeszcze nie do końca. Mam na myśli dwa wyścigi, jeden z przodu o wygranie etapu oraz drugi z tyłu o klasyfikację generalną. Łowcy etapów na tym Giro to przede wszystkim Hiszpanie oni po to tu przyjechali. Właściwie dziś jechaliśmy spokojnie, trochę dyktowaliśmy tempo do spółki z Domina Vacanze, ale po ostatnim podjeździe na jakieś 50 kilometrów do mety, kiedy już było tylko 1:30 straty do prowadzących część grup się zeszła i nagle nikogo nie interesowało już gonienie czołówki z Bettinim. My wiedzieliśmy doskonale że Di Luce zależy na tym etapie bo może wziąć też koszulę lidera. Podjechałem do niego z Damiano i zapytaliśmy co on robi!? Odpowiedział, że mają dwóch kolarzy z przodu i nie chcą gonić, a poza tym ich dyrektor sportowy nie daje im sygnału do pogoni. Na to Damiano odrzekł, że przecież Danilo może wziąć koszulę (w razie wygrania etapu), a jego koledzy to na pewno etapu nie wygrają! W końcu zaczęli gonić. Czasem trudno zrozumieć niektórych zawodników a jeszcze trudniej ich dyrektorów sportowych. Finisz nam nie wyszedł - Damiano nie był dziś wystarczająco mocny. Spokojnie, jest podenerwowany, niektórzy chcą żeby wszystko i w każdym terenie wygrywał. Przyjdą góry to zobaczymy. "Gibo" miał dwa dni temu gorączkę, a teraz boli go trochę gardło, tak że prawie głos stracił. Jeszcze jedno, wszyscy jak pamiętam, co roku narzekają na niebezpieczne końcówki etapów i mają rację. Mamo, myślę że naprawdę trzeba się namęczyć żeby znaleźć takie beznadziejne finisze. Chyba ten kto to ustala nigdy nie jeździł na rowerze albo to jakiś wyjątkowo sfrustrowany typ!