Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Giro del Trentino 2006. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Giro del Trentino 2006. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 kwietnia 2006

A miało być spokojnie

Ilu kolarzy ignorantów jest w grupie w to nikt nie jest w stanie uwierzyć. Pod tym względem naprawdę wolę wyścigi Pro Touru gdzie każdy wie co ma robić i gdzie jest jego miejsce. Zostawmy jednak ten temat na boku bo ten komu bliższe jest polskie kolarstwo nigdy tego i tak nie zrozumie. Duże tempo do jedynego podjazdu tzn. 15 kilometrów dosyć ciężkiego a to za sprawa ekipy Liquigas której kolarze przespali odjazd i koniecznie chcieli skasować ten odjazd co już pojechał. Pod górę tempo nadawaliśmy jednak my, ale dość szybko zaczął atakować Tonti i to kilkakrotnie. Moim zadaniem było doskakiwać do koła jakby ktoś z czołówki "generalki" zaatakował. Tak też robiłem. Odjechał nam tylko Rujano i na premii górskiej zameldował się wraz z Pelizottim, Wegeliusem i Siwcowem z przewagą 25 sekund nad nami. Problemem było tylko to że z Damiano pozostał tylko "Tira" i ja. No i jeszcze pod koniec zjazdu dojechał do nas Marzio Bruseghin. Pozostali już nigdy nie doszli. W trójkę jednak daliśmy sobie radę. Nie ukrywam, że trochę za naszym poparciem odjechali na końcowych rundach trzej kolarze z Tenaxu, Kuciński i Munoz. Pisze tak bo sam Marzio zrobił dziurę w odpowiednim momencie bo nam było bardziej na rękę żeby dojechał odjazd z małą przewaga przez wzgląd na ewentualne bonifikaty jakie mógłby wziąć na mecie Mazzanti.

Wczoraj wieczorem przyszedł do mnie "Martino" i potwierdził, że jadę jak było ustalone Tour de Romandie, ale nie mam jechać klasyfikacji generalnej bo musze oszczędzać siły na Giro d'Italia. Mam spróbować jeden etap, ten z metą pod górę czyli trzeci i basta. Reszta spokój to logiczne i najrozsądniejsze. Myślałem o Romandii ale tak będzie chyba lepiej, bo wiadomo że Giro jest najważniejsze, a wiadomo też że w tym roku będzie BARDZO ciężkie, zaś najważniejsze etapy czekają nas dopiero za miesiąc!

środa, 19 kwietnia 2006

Hola! Wygraliśmy etap i koszulę

Bez atakowania i jadąc większość etapu w kołach. Tak miało być. Większych trudności nie było. Od początku duże tempo i dużo ataków. Na około 45 kilometrów przed metą był sztywny 10-12% podjazd długości około 5 kilometrów. Zaatakował Pelizzotti i uformowała się grupka ośmiu zawodników bez lidera i bez Damiano. Ja byłem z przodu i "Martino" powiedział żebym tam został nie czekając na Cunego. Później jednak wciąż na podjeździe poprawiło mu się i zaczął nas dochodzić. Poczekałem na niego na 500 metrów przed premią górską i doszliśmy czołówkę na zjeździe. Potem jeszcze doszła nas druga grupka z Mazzantim i dopiero zaczął się problem tzn. mamy m/w tuzin kolarzy i wszyscy chcą odjechać przed finiszem a tu 25 km do mety i ja sam z Damiano. Tymczasem było oczywiste, że jeśli Damiano wygra etap to ma duże szanse również na wzięcie koszuli lidera.

Ciężko było ciągnąłem pod wiatr, a atakowali nas wielokrotnie pod "hopki": Simoni, Sella, Tonti czy nawet Niemiec. Na 6 km przed metą ostatnia górka i na 3 km przed kreską zaczął się lekki zjazd. W tym też momencie przeskoczył do nas z grupki za nami Tiralongo i razem zaczęliśmy ciągnąć 65-70 km/h (z górki i z wiatrem). "Tira" odbił na 800 metrów przed finałem i zacząłem finiszować zostawiając Damiano dopiero na 150 metrów przed metą - niezła robota. Czasem było mi już ciężko, ale cieszę się że etap tak się ułożył i nikt w końcówce nie odjechał. Jutro większych trudności nie powinno być. Ja chcę odpocząć, myślę jednak że mając lidera i tak pewnie będziemy ciągnąć to jest bardzo prawdopodobne że ostatecznie spróbujemy doprowadzić do finiszu i dać szanse wygrać Bennatiemu.

Ekstra że Strzałę Walońską wygrał Valverde. Uważam go za jeden z większych talentów ostatnich lat. Lubię jak tacy ludzie wygrywają tak ważne i ciężkie wyścigi. A poza tym od tegorocznej Vuelta a Murcia mogę powiedzieć, że jesteśmy kolegami.

wtorek, 18 kwietnia 2006

Dziś pierwszy etap w Giro del Trentino

Wczoraj mój przyjaciel z Kanady dla podniesienia stawki dorzucił mi w przypadku zwycięstwa na Mistrzostwach Polski na czas trzy butelki Crown Royal (kanadyjskiej whisky). Trzeba zawsze szukać nowych motywacji prawda? A ja czasówkę naprawdę bardzo lubię.

Dziś pierwszy etap w Giro del Trentino uszedł nam prawie na sucho, bo rozpadało się dopiero na 25 kilometrów przed metą. Ostatni podjazd zaczął się na około 15 km do kreski. Do tego momentu ciągnęliśmy cały czas my, nie dając żadnym uciekinierom większych szans na powodzenie. Zacząłem ciągnąć podjazd, potem pomógł Tiralongo, potem znowu ja i wtedy skoczył Franco Pelizzotti. Zasadnicza grupka porwała się na dwie mniejsze, a ja zostałem w drugiej jadąc cały czas po kole innym żebym przypadkiem nikogo nie dociągnął do przodu. Był ze mną też Przemek Niemiec, który dużo ciągnął aby dojść do czołówki, z której w międzyczasie oderwali się Emmanuele Sella i Andrea Tonti. Przemkowi jechałem po kole nie myśląc nawet żeby mu pomóc, ale jak już byliśmy 100 metrów od czołówki to doskoczyłem do nich i od tego momentu czyli na jakieś osiem kilometrów przed metą do ostatnich 400 metrów ciągnąłem sam kasując Sellę i Tontiego na kilometr do mety. Damiano nie miał juz sił na finiszowanie, nie dziwie się mu. Zanim doszedłem do czołówki to on sam musiał ciągnąć i pracować żeby dojść uciekającą dwójkę.

Widzę, że Przemek jest dobrze przygotowany do wyścigu. Może mu tylko brakować trochę rytmu wyścigowego bo tak jak ja od trzech tygodni się nie ścigał. Przykro mi ze nie mogłem mu pomoc dojść wcześniej do czołówki, ale mając Damiano z przodu całkowicie nie po mojej myśli było to by dociągnąć kogoś kto mógłby potem (a byłby w stanie) wygrać etap, a tym samym może i cały wyścig, dzisiejszy etap będzie miał duże znaczenie w ustawieniu końcowej klasyfikacji generalnej. Jutro końcówka nie jest płaska, powinien być lekki podjazd na metę. Damiano chcąc wygrać wyścig musi walczyć teraz o bonifikaty na metach etapów. Myślę, że jutro będzie jeszcze ciekawiej bo jesteśmy w sytuacji atakujących a to zawsze bardziej emocjonujące. Drużyna mocna i atmosfera dopisuje. Giro d'Italia coraz bliżej. Wcześniej Tour de Romandie gdzie zobaczę się z "Rybą". Będzie z kim pogadać na konkretne tematy typu Depeche Mode i powymieniać się płytkami.