sobota, 26 kwietnia 2008

Trentino 2008

Na Trentino ze swojego założenie czyli skończenia tego wyścigu w generalnej "piątce" powiedzmy, że teoretycznie się wywiązałem. Zdecydowanie jednak brakowało mi konkretnego etapu czyli takiego z metą pod ciężką górę. Zawsze dojeżdżałem z najlepszymi i tylko ta czasówka nieco mi zepsuła wynik końcowy. Właśnie ona sfałszowała bo tak trzeba powiedzieć klasyfikację generalną. Zawodnicy, którzy startowali w pierwszej godzinie wyścigu praktycznie nie mieli wiatru na trasie. Potem zaczął on mocno wiać w twarz i kolejni startujący nie mogli nawiązać walki z tymi pierwszymi. Co widać zresztą po wynikach czasowki. Nagle Zagorodny na 10 km bije o 22 sekundy Savoldelliego, czy też mikrus Pozzovivo, który puszcza koła na płaskim i to w grupie, tu nagle jedzie lepiej niż Bruseghin. Ale tak bywa na wyścigu. Jak przegrałem z Marzio jakieś 15 sekund co uważam za swój niezły występ.

Trochę ciężej mi szło na trzecim etapie pod górę, ale już całkiem super na ostatnim etapie gdzie jednak prawdziwego podjazdu było tylko od 3 kilometrów przed metą. Wcześniej "szła" cała grupa. Teraz spokojnie odpoczywam następne 3 dni i jadę pewny o swoja formę na Romandię, której właściwie w tym roku nie znam. Inny prolog, inna czasówka i najcięższy (sobotni) etap też mi niewiele mówi. Jedyne co będzie pewne to przeciwnicy, bez niespodzianek jak na Trentino.

niedziela, 13 kwietnia 2008

Byle do Giro

Dwa ostatnie wielkie wyścigi przebiegły mniej więcej zgodnie z przewidywaniami. Po pierwszym etapie Basków nie miałem już większych wątpliwości, że zdeterminowany Contador wygra całość. Tak samo dziś w Roubaix na metę przyjechali sami faworyci i wygrał najszybszy z nich.

Od przyszłej niedzieli i ja zacznę się powoli ścigać. Po kolei Giro d'Oro, Trentino i Romandia. Ponadto już praktycznie pewne Giro d'Italia. Czyli wyjadę z domu na półtora miesiąca. Myślę, że nogę mam dobrą, ale sam nie wiem co z tego wyjdzie. Trenuje w tym roku inaczej. Spokojniej jak już pisałem tzn. koncentrując się bardziej na jakości pracy i jeżdżąc na 80% swego maksimum.

Przyznam, że ciężko mijają ostatnie dni, przyzwyczaiłem się już że ktoś jest u mnie w domu. Najpierw był "Ryba". Potem cały czas w okolicy był "Goły", a tu nagle nikogo. Do tego jeszcze niepewna pogoda. Raz ładna, raz gorsza ... byle do Giro. Będę chciał powalczyć na Trentino. Zakładam walkę o czołową "5-tkę". Jednak jest płaska czasówka na sam początek i boje się ż słabszy w niej wynik może mieć duży wpływ na generalkę. Potem Romandia wiadomo. Moje myśli są już na niej skoncentrowane, ale niestety trasa na dzień dzisiejszy nic mi nie mówi.

Co do wielkiego Giro natomiast. Pojadę, bez większych założeń. Jako wolny strzelec. Taki czarny koń drużyny razem z Patxi Villą jak mówi nasz dyrektor. Jak nie będziemy wysoko to ewentualnie przydamy się do pomocy w trzecim tygodniu dla Marzio Bruseghina.