czwartek, 31 maja 2007

Takie długie płaskie etapy nigdy się nie kończą

Dobrze że dziś od startu było wysokie tempo. Przynajmniej jakoś nam minął ten etap. Takie długie płaskie etapy nigdy się nie kończą. Finisz wygrany przez "Petę". Śmialiśmy się z niego przy stole ze płakał po etapie i że musiał się wysilić na finiszu. To straszne - zmęczył się żeby wygrać ;-) Jutro jak szczęście mi dopisze to postaram się zabrać w jakiś odjazd. Na pewno jednak szczęścia będzie potrzeba. Etap powinien sprzyjać odjazdom tak więc warto próbować.

poniedziałek, 28 maja 2007

Najcięższy etap Giro za nami

Aż tak strasznie nie było. Czy to dla mnie kończącego etap 25 minut za najlepszymi, ani też dla Piepoliego, który skończył ten odcinek tuż za plecami pierwszego. Leo jak w zeszłym roku wydaje się prawie wcale nie męczyć w górach. Ja pozostawałem w pierwszej grupce do podjazdu pod Giau czyli momentu w którym ruszyli się najlepsi i porwała się czołówka.

Niestety brak mi dobrych odczuć w górach podczas tego wyścigu. Nie czuje się tak jak powinienem. Za to Di Luca jedzie wybornie i myślę, że nie da sobie już wyrwać końcowego zwycięstwa. Chociaż patrząc na wczorajszą jazdę np. Mazzoleniego zastanawiam się na co go jeszcze będzie stać. Mamy Trochę takie Giro pomocników tzn. Bruseghin, Mazzoleni, Piepoli, Rico występują w rolach głównych.

W ekipie raczej pogodnie i spokojnie. Nie popełniliśmy żadnych błędów taktycznych. Tylko Damiano nie jedzie tak jakby wszyscy tego od niego oczekiwali. Trzeci tydzień się zaczął i ja muszę niezależnie od tego co robią najlepsi dalej próbować odjazdów bo są jeszcze przynajmniej 2-3 etapy, na których odjazd jak sądzę dojedzie do mety.

sobota, 26 maja 2007

Ale ogień dziś od startu

Było rzeczą prawie oczywistą, że pójdzie odjazd. Udało mi się na weń zabrać. Zresztą odjechaliśmy pod górę, tak więc noga była bardziej noga potrzebna niż szczęście. W grupie zaczęli jednak pracować zawodnicy Acqua Sapone, a następnie na zjeździe zatakowali Mazzoleni, Savoldelli, Garzelli i Simoni. Cunego i Di Luca chyba przespali ten moment. Na drugim podjeździe byłem zmuszony wrócić do grupki Damiano i ciągnąć aż do mety. Dziś się wyjechałem. Chwilę tylko miałem, żeby zamienić z Leo dwa słowa. Powiedział, że wczoraj dwa razy spadł mu łańcuch. Jak się go zapytałem dlaczego nie chce się zaginać? Dlaczego po takiej pracy jak na dwunastym etapie nie przytrzyma chwilę i nie skończy na podium w Mediolanie?! Sam go nie rozumiem tym bardziej, że jak mówi, czuje się świetnie.

Z ciekawostek mogę powiedzieć, że dziś przed startem był u nas w autobusie Pedrosa z MotoGP. Jutro zdecydowanie najważniejszy etap i najcięższy pewnie. Nie ma co tu gdybać. Simoni musi atakować i to wcześnie, bo musi zarabiać minuty nad swoimi przeciwnikami o ile jeszcze marzy o zwycięstwie.

foto: www.corvospro.com

czwartek, 24 maja 2007

Trochę gorsze dni dla mnie

Oczywiście nie może to być owoc pięciomiesiecznych przygotowań, ale tak to w sporcie bywa. Trochę gorsze dni dla mnie, dużo gorsze niż pierwszy tydzień Giro. Jakoś widzę, że na tym właśnie wyścigu najciężej mi się nawiązuje walkę z czołówką, tak jest od zawsze. Może po prostu miesiąc maj mi nie służy.

Danilo przez wielu uznawany jest już za zwycięzcę Giro. Sam też muszę przyznać się do pomyłki i do faktu, że go nie doceniłem. Myślę, że Damiano będzie jeszcze musiał mocno powalczyć o podium, ale mamy jeszcze dwóch ludzi, którzy się dobrze trzymają. Jutro lepiej się oszczędzać bo czeka nas ciężki weekend.

środa, 23 maja 2007

Dziś typowa przejażdżka

Szkoda tylko, że taka długa. Co się na tym Giro dzieje, to sam już nie wiem. Odjeżdża czterech ludzi, trzech z nich rezygnuje, a potem ten jeden co zostaje, chce się w tym momencie z wyścigu wycofać. Jutro już prawdziwe i długie góry, zakładam koronkę 26 z tyłu za radą Leo. On zakłada 25, bo jeździ bardziej twardo. Taktyki nie ma, zobaczymy jak się etap ułoży.

niedziela, 20 maja 2007

Ciężki etap

A do tego jak podejrzewałem wyszło niemałe zamieszanie. Nie mogę się nigdy zabrać w odpowiedni odjazd. Pod pierwszy podjazd nikt nie odjechał. Grupka oderwała się dopiero na małym hopku po zjeździe. T-Mobile robiło co mogło, ale z przodu jak wiadomo byli ludzie konkretni. Był też Ricco, ale dlaczego zdecydował się odpuścić nie rozumiem. Moim zdaniem powinien zostać, oszczędzając w ten sposób drużynę. Ta tymczasem musiała później ciągnąć przez 130 km, a zostawszy tym samym zmusić innych do pracy.

Słusznie powiedział "Gibo" na mecie że dla niektórych podium w ten sposób może być już nie osiągalne. Sam nie rozumiem taktyki innych zespołów. Z przodu byli ludzie którzy potrafią jeździć dobrze w górach i niektórzy z nich kończyli już Giro w "10" jak Cioni, Bruseghin, Rubiera nie zapominając o Vili, Nocentinim, czy Arroyo. Podarować im przed górami 4 minuty może się okazać błędne. 

Ale to nie nasz problem. Nie ukrywam że Patxi lub Bruse mogliby wziąć koszul już we wtorek. Obaj są świetnie przygotowani i myślę, że ciężko będzie im te 4 minuty odebrać. Nie znaczy to, że widzę ich na podium ale będą bardzo niewygodni dla faworytów. Widząc jak się rzeczy układają myślę, że będę musiał zaczynając od wtorku pracować wcześniej niż na ostatnich podjazdach. Na sam koniec zostaną z pewnością Patxi i Marzio. Czuje się dobrze jak jeszcze nigdy na Giro, ale jestem tu żeby pracować, a nie niestety dbać o własny wynik. Kibice zrozumcie!

Zobaczymy jednak jak to się dalej potoczy. Jutro spodziewam się finiszu z peletonu bo meta jest w mieścinie gdzie mieszka "Peta". Zresztą przejeżdża się też krótko przed metą i przez moje miasteczko. Na razie Giro ciekawie się układa, oj ciekawie.

foto: www.corvospro.com

sobota, 19 maja 2007

Nie lubię długich płaskich etapów

Nogi mam strasznie ubite na koniec dnia. Tak samo było dziś. Najpierw 200 km w tempie 40 km/h i nagle ogień, że ledwo koła trzymałem na początku podjazdu. Bettini chciał pourywać sprinterów, ale mu to nie wyszło bo nawet nasz Napolitano doszedł do peletonu na 20 km do mety, a "Peta" ani przez moment nie strzelił.

Jutro będzie trudniej. Już sam start pod górę. Myślimy, że zawodnicy tacy jak Nibali mogą atakować. Fakt faktem, że jeśli ktoś jutro odjedzie to tylko ten kto będzie miał nogę. My na pewno też będziemy mogli próbować. Vila, Marzano czy ja. Nie jest jednak powiedziane mimo wszystko że znów nie dojdzie do sprintu. W ekipie spokój, właściwe ściganie zacznie się od wtorku i wszyscy o tym wiedzą.

foto: www.corvospro.com

piątek, 18 maja 2007

Danilo nie chciał więcej męczyć drużyny i oddał koszulę. Ładny prezent dla Marco Pinottiego. Swoją drogą wcale więcej sil by ich nie kosztowalo utrzymać dziś prowadzenie. Terminillo wjechaliśmy w tempie chyba 2 km/h i później też ledwo kręciliśmy. Jutro jakby się nie znalazła drużyna sprinterów do ciągnięcia to i tak Liquigas by "maglia rosa" odpuścił.

Zobaczymy jak to się dalej ułoży. Faktem jest że koszula w rękach Liquigasu dawała wszystkim swego rodzaju spokój, że nic dziwnego się na wyścigu nie zdarzy tzn. że jest ona pod właściwą opieką. A teraz wszystko się może zdarzyć, bo T-Mobile nie ma mocnej drużyny na tym Giro. Z moją nogą już lepiej. Do Genui będzie o'k.

foto: www.corvospro.com

czwartek, 17 maja 2007

Dziś jak przewidywaliśmy etap był spokojny

Nie dojechał żaden odjazd i był finisz z dużej grupy. Ale myślę, że jutro jakiś odjazd już się powiedzie. My wszyscy jechaliśmy dziś spokojnie w grupie ładując akumulatory. Mam małe zapalenie ścięgna. Boli mnie wewnętrzna część uda. Wierzę jednak że to nic poważnego i w ciągu najbliższych dni wszystkie minie.

Jutro Terminillo czyli jak pamiętam pierwsza meta pod górę w 2003 roku. Teraz jednak od szczytu do mety brakuje 100 kilometrów tak więc myślę, że nie będzie zmian w generalce. Rozmawiałem dziś na etapie z Forsterem i pytałem się go czy lubi finisze lekko pod górkę. Odpowiedział mi "I'm too heavy ...". Powtórzyłem mu to po mecie gratulując wygranej.

foto: www.corvospro.com

środa, 16 maja 2007

Czułem się dobrze

Co może zrobić trochę deszczu na drogach gdzie od tygodni nie padało widzieliśmy. Ale dobrze że nie padało od startu gdzie droga była dużo gorsza. Ja swoją drogą upadku nie uniknąłem, ale bez większych konsekwencji. Pozdzierany lewy bok i trochę plecy. Muszę dodać, że była duża nerwówka na dzisiejszym etapie, a w końcówce wszyscy chcieli być z przodu i cały czas trzeba było walczyć o pozycje.

Czułem się dobrze. Bez większych wysiłków przejechałem praktycznie cały końcowy podjazd. Damiano trzeci. Przegrał właściwie tylko z faworytami dzisiejszego etapu. Cieszę się, że Martino nie stracil dziś cierpliwości i nie musieliśmy ciągnąć grupy na tym etapie, zamiast tego wyręczyliśmy się Saunier Duval i Liquigasem.

Nie brałbym pod uwagę chwilowej słabości Simoniego czy Savoldelliego. Oni wiedzą, że wyścig wygrywa się w trzecim tygodniu i często tak bywa, że główni faworyci są trochę do tyłu z formą na początku wyścigu. Jutro jak sądzę pójdzie odjazd na metę, bo nie wydaje mi się by jakaś grupa chciała kontrolować cały etap.

foto: www.corvospro.com

poniedziałek, 14 maja 2007

Jutro dzień odpoczynku

Dla mnie to jednak przesada tak ustawiać trasę Giro żeby juz po 3 dniach przerwę nam robić. Ale cóż - jak mówi Martino jeden dzień odpoczynku w zupełności powinien nam wystarczyć. I w takiej sytuacji trzeba powiedzieć, że będzie w tym roku będzie w zasadzie jeden, bo chyba nikt jeszcze nie odczuł ciężaru tegorocznego Giro d'Italia.

Jutro rano mamy przelot samolotem do Neapolu. Potem przejażdżka i w środę pierwsza meta pod górę. Myślę, że przyjedzie razem około 20 ludzi na metę. Spodziewam się Di Luki walczącego na finiszu z Damiano o zwycięstwo. Tak to widzę. Dziś było gorąco i ciężko w końcówce. Już myślałem że dwójka z przodu czyli Ignatiew i Visconti dojedzie do mety. A tak mieliśmy powrót Ale Jet-Pety. Do tego upadek Damiano, ale bez większych problemów. A teraz czekajmy środy.

sobota, 12 maja 2007

Kolejne Giro d'Italia

Nareszcie się zaczęło. Kolejne Giro d'Italia. Przyznam, że w ekipie było dziś mniej stresu niż zazwyczaj przed druzynówką. "Martino" spokojniejszy, my pewniejsi że dobrze pojedziemy. I tak w sumie chyba bylo. Cała ekipa w miare równo i mocno jechała. Ja miałem małe problemy na ostatnim kłopoty, ale to nie były żadne istotne problemy. Widziałem, że Di Luca był zdenerwowany, że nie przejechał mety jako pierwszy. Zastanawialiśmy się dzisiaj przy stole czy Liquigas świętował wieczorem przy kolacji swoje zwycięstwo szampanem. Jutro będę wiedział więcej.

A jutro góra - dół przez cały etap jak to na Sardynii. Podejrzewam że sprinterzy pomogą Liquigas kontrolować etap tym bardziej, że sam lider jest niezlym sprinterem. A my liczymy tym samym na finisz Napolitano chociaż od razu zaznaczam, że obydwa etapy tutaj będą raczej ciężkawe bo płaskiego na tej wyspie jest wyjątkowo mało, a do tego trzeba jeszcze uważać na stale wiejący wiatr.

piątek, 11 maja 2007

Sardynia

Ładne miejsce i myślę, że wymarzone na wakacje. Jak tu się ścigać w takich warunkach. Wczoraj żeby przejechać trasę czasówki musieliśmy przepłynąć promem na Maddalene tj. wyspę na której skończy się ten etap. Wystartuje zaś z Caprery, kolejnej wysepki połączonej z Maddaleną mostem. Na dzisiejszą prezentacje też musieliśmy dostać się statkiem bowiem odbyła się ona na lotniskowcu marynarki wojennej. Trochę to wszystko skomplikowane od początku, ale przynajmniej jakoś te dni tutaj minęły ciekawie.

Trasa jutrzejszego prologu powiedziałbym, że jest wymagająca pod każdym względem. Bez płaskiego terenu czy dłuższych prostych, z dużą ilością krótkich podjazdów i technicznym zjazdem do mety. Nie zapominając o silnym wietrze, który wieje. Drużynówka otwarta, jednym słowem dla wszystkich. Nie ma na ten etap większych faworytów. W ekipie spokój, humory dopisują, stresu większego się nie odczuwa. U mnie też wszystko w jak najlepszym porządku.

poniedziałek, 7 maja 2007

Pierwszy ważny wyścig (sprawdzian) za mną

W sumie się cieszę ze swojego występu, ale jak zawsze bardziej z jazdy niż z wyniku końcowego. W sumie jednak jak już pisałem wolałem powalczyć o etap niż miejsce bliżej w generalce. Na czasówce cudów nie było, chociaż na to nie liczyłem. Pojechałem zgodnie ze swoimi możliwościami tracąc wszystko na płaskim odcinku i potem utrzymując stratę pod górę. Przyznam szczerze że jest cholernie ciężka ta czasówka, wykańcza mnie.

Jutro jadę jeszcze z Leo na długi trening, pod 5.000 metrów przewyższenia i na tym skończymy nasze treningi przed Giro. Jestem spokojny. Moje morale się poprawiło, a raczej głowa uspokoiła. Dziękuje bardzo wszystkim wiernym kibicom, których wsparcie zawsze czuje. Dziękuje za kibicowanie i wiarę we mnie. Coraz częściej stając na starcie myślę właśnie o tym, ze muszę coś dla WAS zrobić. Pozdrawiam i aby do GIRO!

foto: www.corvospro.com

sobota, 5 maja 2007

Po prostu trzeba próbować

Każdy kto oglądał widział jaką dziś mieliśmy pogodę. Bałem się trochę o własną dyspozycję w tych warunkach, bo nie jestem zawodnikiem, który dobrze czuje się w chłodzie i deszczu. Na dobrą sprawę w tym wyścigu dobrze się poczułem tylko dwa dni temu gdy na chwilę wyjrzało słońce. Jestem jednak w dobrej formie, noga prawidłowo pracuje i dziś starałem się pokazać. Zaatakowałem, bo wolę spróbować wygrać etap licząc się z ryzykiem, że ewentualnie zabraknie mi sił na walkę o czołową "10" niż jechać oszczędnie i niewidocznie po to tylko by skończyć cały wyścig na powiedzmy szóstym miejscu. Fakt może dzisiejszy atak był nieco za wczesny, ale przecież nigdy nie wiadomo jak się ułoży sytuacja za plecami atakującego. Po prostu trzeba próbować.

Za dużo sił kosztowała mnie jednak ta solowa akcja i później nie mogłem utrzymać tempa kontratakującego Igora Antona oraz nie załapałem się do grupki Chrisa Hornera. Pewnie gdybym wcześniej nie atakował to dałbym radę przyjechać w tej pierwszej grupce, ale nie jestem sprinterem i finiszu tu bym raczej nie wygrał. Zagiąłem się jednak i nie odpuściłem już drugiej grupki z Paolo Savoldellim. W końcówce miałem trochę szczęścia, że na ostatnim wirażu nie przytrzymałem koła Joaquina Rodrigueza, bo najprawdopodobniej leżałbym razem z nim.

Przed jutrzejszym dniem nie chciałbym spekulować na temat swoich szans na czasówce i w generalce. Wiem, że mam kilku mocnych czasowców za swoimi plecami, ale też nie brak ludzi do przeskoczenia. Nie będę analizował komunikatu z wynikami. Jechałem tą czasówkę w Lozannie już trzy razy i wiem jak na niej rozłożyć siły. Na pewno powalczę. Dziękuje wszystkim za kibicowanie. Najważniejsze, że przed Giro mam dobrą nogę.

foto: www.corvospro.com

środa, 2 maja 2007

Noga jeszcze się nie kreci jak powinna

Hmm - jeśli miałbym oceniać cokolwiek po dzisiejszym etapie to lekko by na pewno nie byłoby myśleć o walce w dalszej części wyścigu. Noga jeszcze się nie kreci jak powinna tzn. albo za twardo albo za miękko. Może to przez zimno, a może przez nerwowy od startu etap. Generalnie jednak mam pozytywne odczucia, Myślę, że tak ma być.

Ładny i odważny atak w końcówce Thomasa Fothena i Francisco Pereza zakończony ich sukcesem. Jutro mam nadzieje na spokojniejszy etap niż dzisiejszy i dalsze oszczędzanie sił. Patrząc po ludziach wydaje mi się, że dobrze kręcą panowie z Astany, David Lopez i Joaquin Rodriguez z Caisse d'Epargne, a także Jose Angel Marchante, Bernard Kohl czy Andrea Tonti. A co do prologu to sam siebie zaskoczyłem, ale zjazd przejechałem wcześniej 9 razy żeby się go dobrze nauczyć.

wtorek, 1 maja 2007

Liege-Bastogne-Liege

Emocjonujące są te klasyki z historią, na których starcie prezentuje się cała czołówka światowa. Było dobrze, choć brakowało mi ścigania. Noga nie przyzwyczajona do takiego szybkiego kręcenia. Na 70 km do mety miałem już twarde nogi i kręciły się ociężale. Ciężki to był start po 3 tygodniach samych górskich treningów. Jednak siły mi nie brakowało. Myślę, że od jutra będzie już dużo lepiej. Ja na tym wyścigu w razie potrzeby miałem pracować wraz z Patxi Villą od La Redoute i tak też było. Myślę, że gdyby nie ten atak z zaskoczenia na zjeździe spokojnie wygrałby ponownie Valverde. Ale takie jest kolarstwo. I tak wygrał wielki kolarz. Di Luce pasuje ten wyścig do CV.