
Całkowicie rozumiem też kolegów, którzy startowali w Mistrzostwach. Istotnie nie jeżdżąc wyścigów na najwyższym poziomie tzn. z najlepszymi kolarzami w imprezach z byłego Pucharu Świata ciężko jest potem nawiązać walkę na dłuższym dystansie i znieść zmianę rytmu po 200 kilometrach w momencie gdy inni przyśpieszają. Sam na niektórych takich wyścigach do dziś dnia cierpię dystans klasyku jako, że jeżdżę praktycznie same etapówki gdzie wyścig jest rozgrywany całkiem inaczej. Przez pierwsze trzy lata zawodowstwa po dwusetnym kilometrze czułem się wręcz jakby mi ktoś wtyczkę wyciągał, prąd odcinał i koniec był z jazdy. Mistrzostwa Świata i klasyki są wyścigami bardzo specyficznymi, po prostu dla specjalistów.
W niedziele startuje w Zurychu. Ciężki wyścig, selekcja można powiedzieć naturalna. Czuje się dobrze chociaż niemały problem sprawia mi już przejechanie jak w ostatnich dniach 5-6 godzin po górach. Trenowałem głównie na mniejszych, krótszych podjazdach biorąc pod uwagę, że takie właśnie znajdę na najbliższych wyścigach. W zeszłym roku chociaż czułem się bardzo dobrze po Vuelcie to nie skończyłem z jednego lub drugiego powodu żadnego z ostatnich wyścigów. W tym roku mam nadzieje że będzie inaczej. Wyścigi ważne a zdecydowaną różnicę może na nich robić głowa, podejście i wola walki której wielu już będzie brakować w październiku.