wtorek, 13 lipca 2010

Co etap to „fajerwerki” w wykonaniu kogoś z wielkich

Dwa dni temu Lance dziś Evans. Co do Australijczyka to mi troszkę przykro, wiem że kolarstwo dla niego to całe życie, nie zostawia nic przypadkowi. Dzisiejszy dzień pokazuje prawdziwe oblicze tego sportu.

Ivan i Roman pojechali gorzej niż sami przewidywali, żaden z nich od rana nie czuł się najlepiej. Ja przeciwnie i pod Colombière chciałem przeskoczyć do odjazdu jak to zrobili Taaramae i Cunego ale Ivan i dyrektor sportowy woleli bym został jednak w grupie. Pod Madeleine pojechałem ile mogłem, nie jest to noga z Dauphine ale o niebo lepiej niż ostatnie dwa etapy. Ostatecznie dojechałem z Evansem i co najważniejsze z Brajkovicem, który na Dauphine czasem jeździł pod górę szybciej niż na płaskim.

Znów dużo Polaków na trasie i mecie. Bardzo miło. Zauważyłem pod Colombiere sześciu chłopaków bez koszulek z wypisanymi literami na piersi tworzącymi słowo POLSKA.

foto: bettiniphoto

Dobrze wypocząłem

Po dwóch górskich etapach byłem mniej zmęczony niż po tych wcześniejszych a to już dobry znak. Noga nie kręci się tak jakbym sobie tego życzył ale wierzę, że jak to zawsze było jeszcze się rozkręci.

Lance odpadł szybciej niż można się było spodziewać i do tego upadając praktycznie trzy razy na etapie do Morzine. Podczas swoich siedmiu zwycięstw tylko raz upadł, na tegorocznym TdF sam już chyba tego nie liczy.

Schleck mocny, natomiast Contador mniej bo by mu tych dziesięciu sekund nie podarował. Roman i Ivan jadą wśród najlepszych. Myślę, że dziś pod Maddaleine ktoś z liderów będzie próbował atakować a z przodu będzie osobny wyścig rozgrywany wśród uciekinierów.

foto: corvospro