poniedziałek, 4 września 2006

Dziś mogę w spokoju napisać

... bo wczoraj byłem zmęczony i do tego późno dojechaliśmy do hotelu. Wiatrak od samego startu - wystarczy powiedzieć, że wielu kolarzy w tym nasz Napolitano strzelili od startu i nigdy nas nie doszli czyli mieli 210 km w "grupetto"! Ogólnie to nie czułem się źle chociaż nie byłem pewny czy dojadę z wystarczającym zapasem energii do ostatniego podjazdu. Myślę jednak że było super. Próbowałem uprzedzić ataki faworytów tak jak pisałem wcześniej, ale na moje nieszczęście Valverde miał jeszcze dużo pomocników m.in. David Arroyo i Xabier Zandio, którzy byli wcześniej w odjeździe.

Wieczorem napisał mi "Leo", że dobrze zrobiłem i tak mam właśnie jechać. Gdyby się trochę dłużej zastanawiali to by mnie potem czterech najlepszych doszło i po sprawie. Mniejsza strata, lepsze miejsce. A tak musiałem walczyć o jak najmniejszą stratę. Mały awans w "generalce", ale Vuelta jeszcze długa. Dwie czasówki a mam za plecami znakomitych czasowców typu Stijn Devolder, Tom Danielson czy Władimir Karpiec. Nie zapominajmy też, że zostały jeszcze trzy ciężkie etapy górskie, a to w górach wszystko się rozegra. Najważniejsze aby noga pozostała jaka jest. Jak tak będzie to i na kolejnych górskich etapach nie będę chciał czekać na końcówkę z najlepszymi ale ich uprzedzić. Jest nas dwóch z Lampre w "10" i nie musimy jechać zbyt asekuracyjnie. Ja zaś przy odrobinie sił wolę ryzykować. Według mnie Aleksander Winokurow nie powinien mieć problemów ze zwycięstwem końcowym. Jest naprawdę mocny.

Dziękuje wszystkim za kibicowanie i wiarę we mnie. Ja swoja droga zawsze staram się i będę jechać jak najlepiej. Dziś spokojna przejażdżka - 40km bo trzeba odpocząć i siły zregenerować.