niedziela, 19 marca 2006

Długo nie pisałem, bo ciężko trenowałem

Czasem nawet za dużo, ale nie uważam żebym czuł się gorzej niż po Vuelta a Murcia, a wiadomo że chodzi o to żeby wciąż było coraz lepiej. Ale do rzeczy. Zrobiłem kilka treningów ponad 6 godzinnych, w tym długie podjazdy po około 20 kilometrów, lecz z mniejszą intensywnością niż wcześniej. Taki był właśnie ostatni okres moich treningów. Przed San Remo w tygodniu był u mnie Damiano i Paolo Tiralongo. Pojeździłem z nimi dwa dni. Pierwszy trening miał w sumie 6 i pół godziny oraz dystans 220 kilometrów z 3000 metrów przewyższenia. Żaden problem, ale większość za samochodem trenera tj. za Smartem. Powiem szczerze że wróciłem do domu prawie na ostatnich nogach. Dla mnie był to trzeci dzień z rzędu pracy a do tego ponad 4 godziny po górach za tym małym autkiem w trójkę to daje się odczuć.

Bardzo dużo tego treningu. Damiano czuje się dobrze, widziałem że nieźle "kręcił" w sobotę. Mówił, że może trochę mu brakuje ale jest spokojny i zadowolony z tego jak na dzień dzisiejszy sprawy się mają. Dwa dni później, bez samochodu ale z "Leo" Piepolim zrobiłem sobie małą poprawkę konkretnego treningu po górach. Długie podjazdy na lączną sumę 4500 metrów przewyższenia i aż 7 godzin i 25 minut na siodełku! Od wtorku Settimana Coppi-Bartali, a "Martino" jak wcześniej pisałem myśli tylko o zwycięstwie. Zobaczymy. Zastanawiam się tylko z kim biorąc pod uwagę że dla Damiano to ma być ciąg dalszy treningów i przygotowań.