piątek, 12 maja 2006

Dziś było tak jak sobie tego życzyłem czyli spokojnie

... bez najmniejszych trudności. Dużo mogłem dzięki temu porozmawiać z "Leo" i "Rybą". To dobrze bo to pewnie były ostatnie chwile na takie przyjemności. Od jutra będzie już inna jazda. A co jutra, ktoś od nas ma pójść w odjazd (ale ja nie), zaś później podejmiemy próbę selekcji. Zobaczymy jak będzie, ale na pewno nie zamierzamy biernie jechać, to już wiem.

Mamy naprawdę niesamowitą ekipę, w tym zaplecze. Gdy wracamy po etapie do autobusu jest od razu prysznic, a w przypadku gdy jest więcej niż godzina dojazdu do hotelu to czeka na nas przygotowanych 9 podpisanych pojemniczków z gotowanymi ziemniakami, 9 butelek z płynem regenerującym. Potem w hotelu znajdujemy jeszcze owoce, płatki, jogurty, mleko, bułki z szynką lub serem. Naszym masażystom albo mechanikom nic nie trzeba mówić. Właśnie dostałem też nowy rower, cały karbonowy. Na Giro używam też koła całe karbonowe, dziś o profilu wysokim, ale to tak wyjątkowo na moją prośbę. Dużo bardziej jednak wolę niskie obręcze karbonowe i na takich pojadę jutro.