czwartek, 13 stycznia 2011

Prezentacja Liquigas - Cannondale

Wśród dużej grupy dziennikarzy głównie włoskich i amerykańskich był również Adam Probosz. Cieszę się, że swoim przyjazdem docenił fakt iż w najlepszej drużynie kolarskiej minionego sezonu jeździło i wciąż pozostaje trójka Polaków.

Ciekawie zorganizowana impreza, duże ambicje kapitanów i jak już wspominałem spore zainteresowanie mediów.

Mój plan startowy mogę już oficjalnie potwierdzić, będzie identyczny jak ubiegłoroczny z jednym wyjątkiem, miedzy Giro a TdF zabraknie Dauphine Libere. Po lutowym zgrupowaniu na Teide za którym już się nawet stęskniłem mam pierwszych start w Vuelta Catalunya a bezpośrednio przed Giro, Trentino i Romandia

W głowie głównie Tour de France

Prezentacja grupy Liquigas Cannondale w Mediolanie była dobrą okazją do rozmowy z jeżdżącymi w ekipie Polakami. Włoska drużyna jest najbardziej „polską” w peletonie Pro Tour, bo w jej barwach jeżdżą trzej nasi reprezentanci: Sylwester Szmyd, Maciej Bodnar i Maciej Paterski.

Podczas prezentacji wielokrotnie podkreślano wkład Polaków w ubiegłoroczne sukcesy i nic dziwnego, że dyrektorzy grupy bardzo liczą na ich dobrą postawę także w tym sezonie. Na początek najbardziej doświadczony i mający najsilniejszą pozycję w drużynie Sylwester Szmyd.

Z Sylwestrem Szmydem, kolarzem grupy Liquigas, rozmawia Adam Probosz

Adam Probosz: Już dzisiaj oficjalnie możesz przedstawić plany startowe na najbliższy sezon.
Sylwester Szmyd: – Tak. Praktycznie kalendarz moich startów jest identyczny jak w ubiegłym roku z jednym wyjątkiem – nie pojadę Dauphine Libere. Czyli zaczynam w Katalonii, potem Giro del Trentino, Romandia, Giro d’Italia, Tour de France i Tour de Pologne.

To znaczy, że w przeciwieństwie do Basso, Ty w Giro na pewno wystartujesz?
Giro i Tour jadę na sto procent. To moje główne cele w tym sezonie i do tych wyścigów muszę być najlepiej przygotowany. We Włoszech zacznę może nieco spokojniej, chciałbym być mniej więcej w takiej dyspozycji jak w ubiegłym roku, a później już Tour, w którym zamierzamy powalczyć o zwycięstwo. Po Giro więc tygodniowe zgrupowanie bez roweru, czy może bardziej wyjazd z żoną na Stelvio, później tydzień przygotowań na San Pellegrino i Tour, na którym, nie ukrywam, chciałbym być w najwyższej formie. Dyspozycja we Francji musi być jeszcze lepsza niż we Włoszech. Nie znaczy to, że odpuszczam Giro, ale w tym sezonie w głowie mam głównie Tour de France.

Po raz pierwszy od kilku lat nie pojedziesz w swoim ulubionym Dauphine, nie żałujesz?
Nie. Jestem już w takim wieku, że dokładnie wiem, jakie są cele, po co jestem w tej drużynie i za co mi płacą. Moim zadaniem jest pomoc liderom w wygrywaniu największych wyścigów. Słyszałeś jak podczas prezentacji prowadzący podkreślał, że jestem gwarancją dla liderów, że w górach będą mieli odpowiednie wsparcie? Zarówno Basso jak i Nibali przy przedłużaniu kontraktów chcieli, bym także ja został w grupie, bo jestem w stanie wykonać dla nich na podjazdach pracę, jakiej, nieskromnie mówiąc, inni nie potrafią zrobić. Tak więc niczego nie żałuję. Jadę Giro i Tour i być może pojawi się okazja walki o etapowe zwycięstwo na którymś z tych wyścigów. Później mamy jeszcze Tour de Pologne i kto wie, może właśnie odpuszczenie Dauphine ułatwi mi walkę o zwycięstwo na polskich drogach.

O mistrzostwa świata nie pytam, bo trasa w Kopenhadze raczej nie jest dla Ciebie.
Sam sobie odpowiedziałeś. W ubiegłym roku nie chciałem jechać do Australii bo wiadomo, że na takiej trasie niewiele bym zwojował. W tym roku będzie podobnie.

No to teraz nie o kolarstwie. Po wielu latach we Włoszech przeprowadziłeś się do Francji…
O tym nie mówiłem jeszcze oficjalnie, ale rzeczywiście, teraz mieszkam na Lazurowym Wybrzeżu. Czyli generalnie to samo wybrzeże, ale jakieś 300 kilometrów wyżej.

Ale zmiana duża. Mówiło się już o Twojej drugiej, włoskiej naturze, a Francja to jednak zupełnie inny kraj. Nie tęsknisz do Italii?
Pewnie trochę tęsknię, ale kolarstwo daje człowiekowi wolność wyboru miejsca, w którym mieszka. Nie ma ograniczeń. Tylko sport zawodowy, taki jak kolarstwo, daje taką możliwość. Nie jest się przywiązanym do żadnego miejsca. Jestem poza krajem i rodziną od trzynastu lat i poznanie nowego kraju, nowej kultury, jest zawsze czymś ciekawym.

Ale teraz przeprowadzasz się już z rodziną.
Tak, teraz mieszkamy razem z Kasią i nawet czasem tak sobie mówimy: no, to za dwa lata do Barcelony. Dlaczego nie? Decyzje o przeprowadzce wymagają pewnej odwagi, zmiana otoczenia to także szukanie nowych terenów do treningu, bo we Włoszech miałem już swoje stałe, ulubione drogi i podjazdy. Wszędzie jednak da się coś znaleźć i nie narzekam. Teraz mam Alpy Morskie, Alpes Maritimes.

Jako najstarszego wiekiem i stażem z trójki Polaków w Liquigasie muszę Cię zapytać, jak Twoim zdaniem będą w tym sezonie jeździć Bodnar i Paterski? Zaczynają sezon zdrowi, nie tak jak to było w zeszłym roku.
Tak. Maciek Bodnar rok temu zaczął kiepsko, bo od operacji, ale później był niesamowity na Giro i na mistrzostwach świata. To znaczy, że w tym roku może być jeszcze lepiej. Dla Maćka Paterskiego to drugi rok w gronie najlepszych. Myślę, że bardzo ważnym doświadczeniem dla niego była ubiegłoroczna, wygrana Vuelta. To na pewno mobilizuje i dodaje pewności siebie. Jechać w drużynie, która wygrywa wielki tour to niepowtarzalne wrażenie, ogromne, wspaniałe emocje. Ja doświadczyłem tego dwa razy, jemu udało się od razu w pierwszym sezonie. Sprawdził się, dyrektorzy są z niego zadowoleni i myślę, że także w tym sezonie pokaże się z dobrej strony.

Będzie więc trzech polskich muszkieterów w ekipie Liquigas Cannondale na Tour de France?
Wszystko na to wskazuje. Giro pojadę pewnie sam, ale we Francji powinniśmy się zameldować w komplecie.

źródło: Eurosport.pl