poniedziałek, 10 września 2007

Wczoraj noga była słaba

Wczorajszy etap też nie skończył się tak jak podejrzewałem czyli odjazdem, z którego nastepnie ktoś jednak do mety dojedzie. Jak mówi "Leo" gdy się obiera taką taktykę to trzeba liczyć się z porażką. Widzę, że na tegorocznej Vuelcie nawet siedząc cały czas w grupie i walcząc na ostatnich podjazdach, których zresztą jest mało to jednak o czołowej "10" nie miałbym co marzyć. Wystarczy spojrzeć gdzie jest "Leo", znów zdecydowanie najlepszy w górach. A mi do jego poziomu wciąż trochę brakuje.

Wczoraj noga była słaba. Może to zmęczenie z dwóch poprzednich dni, a może ogólnie zły dzień. Widząc, że i tak nie jestem w stanie powalczyć o czołowe miejsce na etapie uznałem, że lepiej się nie dobijać. Coś na pewno wciąż nie jest tak po wcześniejszych upadkach. Na obydwu nogach wyszły mi siniaki. To prawdopodobnie znak jakiegoś mikro-naderwania mięśni. Z kolei łopatka cała czarna. No i same obtarcia utrudniają dobry masaż nogi. Pewnie nie jest tak jak bym sobie tego życzył. Niemniej i tak lepiej niżbym miał zostawić obojczyk parę dni temu na asfalcie.

Zostaje nam jeszcze dziesięć etapów dzielone przez dwa, na których mogę jeszcze powalczyć. Jak będzie noga i głowy wystarczy, to gotów jestem do odjazdu i walki o wygranie etapu!