sobota, 30 maja 2009

Giro del centenario dobiega końca

Giro del centenario dobiega końca. Jutrzejsza czasówka dla większości i mnie- nie specjalistów na czas, pozostanie czystą formalnością.

Nerwowość etapów, nie najcięższych na papierze, spowodowała, że całościowo Giro było bardzo ciężkie, dużo spokojniej jedzie sie Giro jak są w trzy tygodnie dolomity. Każdy wie gdzie jego miejsce a w tym roku przez dwadzieścia etapow każdy kto walczył musiał być czujny bardziej niż zazwyczaj.

Dziś na podjeździe miałem zmniejszyć peleton by nie było przepychanek i większe tempo na metę, licząc na to, że Pelli będzie w stanie walczyć o zwycięstwo. Uprzedził nas Gilbert, wszyscy oburzeni bo kilka razy chłopaki widzieli jak na poprzednich etapach w grupetto Gilbert na tzw. sztywnym leciał sporo kilometrów... nie przystoi takiemu kolarzowi.

Jutro myślę, że mimo wszystko czekają mnie spore emocje kończąc czasówkę w centrum mojego ukochanego, jedynego w swoim rodzaju miasta. Rzym uwielbiam!

Jeszcze brawa dla Bartka, tak się etapy wygrywa na Giro. Oczy otwarte, duża motywacja w końcówce etapu, nie dał się zgubić jak pociągnąłem a na szczycie zaatakował i był bardzo blisko walki o etap. Zabrakło szczęścia i korzystniejszej sytuacji.

foto: Roberto Bettini

piątek, 29 maja 2009

Najbardziej nerwowy etap

Najbardziej nerwowy etap na tegorocznym Giro. To przez trasę, pokręconą, słynne wybrzeże prowadzące do Positano, a do tego w końcówce mnóstwo ludzi stojących na drogach, dziury jak na polskich szosach.

Pełna koncentracja a i tak się zgubiłem na bruku, wyszedłem z niego w drugiej grupce, doszedłem i ten wysiłek przypłaciłem, bo zaraz od dołu poszła walka. Tak bywa, noga myślę nie ta co dwa dni temu.

Cieszę się jednak, że znów byliśmy widoczni. Ivan który czeka na Franco a on po kilku skokach odjeżdża Di Lucce... Podium uratowane. Dla mnie Giro się skończyło, dziś jestem zmęczony psychicznie.

czwartek, 28 maja 2009

Sylwester Szmyd w RAI Sport pių

Przegląd prasy

Honourable mentions

Sylvester Szmyd (Liquigas) has been one of those really helpful but somewhat anonymous domestiques so far in this Giro. He has been waiting hand and foot on his two team leaders and today helped launch Pellizotti for a brilliant win and still finished 7th himself. His 48th position on GC unfortunately does not give a true account of how much his work has gone into Pellizotti and Basso, who sit 3rd and 4th overall respectively.

dailypeloton.com

Najlepszy pomocnik Pellizottiego i Basso kiedy pojawia się na przedzie biada wielu rywalom. Dziś pięknie przygotował atak Pellizottiego, atakując jako pierwszy i będąc dla swego lidera punktem odniesienia. Następnie zgubiony nie spuścił z tonu, lecz zdołał pozostać w grupce Carlosa Sastre i ukończyć etap na siódmym miejscu.

cicloweb.it

Wyszukanie i tłumaczenie Daniel Marszałek

środa, 27 maja 2009

W końcu wygraliśmy!

W dodatku etap na którym najbardziej zależało Danilo, który powiedział, że liquigas na Giro nie wygra żadnego etapu! 

Tak jak dwa dni temu rano wiedziałem, że nie pojadę tak dziś wiedziałem i byłem pewny, że będzie super! Miałem skoczyć jak skoczyłem, na najcięższym odcinku, który zresztą wjechałem mocno jak mogłem, co przypłaciłem później na chwilę. Pelli miał skoczyć tyci później. Nie będę już wnikał w taktykę, bo poszło super. Franco dziś wielki.

Przyznam, że spokojnie dziś kręciłem w mojej grupce, grupka trzech ludzi a wygrali łącznie 8 TdF i 2 Giro! Doborowe towarzystwo, prawda, biorąc pod uwagę, że meta pod gorę...

Na piątek pewnie taktyka podobna, walczymy dalej, pewnie już nie o zwycięstwo, ale warto obronić podium. Dziękuję wszystkim kibicom kolarstwa którzy doskonale rozumieją ten sport i naszą pracę.

foto: Roberto Bettini

Sylwester Szmyd na 17 etapie Giro d'Italia 2009

Lang: fantastyczny Szmyd

- To był etap, na którym bardzo dużo się działo. Można powiedzieć, że należał on do grupy Liquigas. Fantastycznie jechał Sylwester Szmyd, który znakomicie rozprowadził Franco Pellizottiego. Włoch wykorzystał swoją szansę, wygrywając piękny etap - powiedział Lang.

- Nasz kolarz zajął siódme miejsce wśród tych najlepszych zawodników, walczących o zwycięstwo. To doskonała pozycja. W tym gronie nie ma żartów. Oni jeżdżą naprawdę szybko i w mocnym tempie. Postawa Sylwestra była więc fantastyczna i bardzo mi się podobała. Raz, że rozciągnął peleton, wyprowadzając Pellizottiego, dwa, że utrzymał się w tej grupce - dodał.

źródło: sport.onet.pl

wtorek, 26 maja 2009

Giro to we Włoszech prawdziwy spektakl

... trzytygodniowe święto dla fanów kolarstwa i wszystkich, których wciąga atmosfera wyścigu. Uczestnicząc w nim poznałam kibiców, którzy specjalnie na tą okazję biorą urlop, rodziny, które w komplecie stawiają się na poszczególnych etapach, domy, gdzie na niedzielne obiady nawet babcie zakładają różowe koszulki.

Najpiękniejsze jest jednak to, co kryje się pod tą kolorową otoczką- zrozumienie sportu i docenienie wysiłku każdego z kolarzy. Zarówno w mediach jak i wśród kibiców jest miejsce dla wszystkich, którzy codzienną pracą starają się osiągać swoje cele i wkładają w to całe serce.

Nie ma tu wartościowania: "kapitan- lepszy, gregario- gorszy". Nawet jeżeli to walka liderów budzi największe emocje, na jazdę drużyny patrzy się bardziej całościowo, nie pomniejszając roli żadnego z zawodników. Takie spojrzenie na sport jest cenne nie tylko z tego powodu, że uczy współpracy i pokory, pokazuje, że więcej możemy dokonać razem z innymi niż sami, ale też dlatego, że budzi w ludziach pozytywne nastawienie do kolarstwa.

Każdy sportowiec, który dobrze wykonuje swoją pracę, jest jakby wzorem, motywuje, żeby doskonalić się w tym, do czego ma się predyspozycje, w czym jest się dobrym. Albo po prostu do tego, żeby samemu wsiadać na rower, jeździć z rodziną i znajomymi, uczestniczyć w wydarzeniach sportowych. Taka kultura sportu jest tu widoczna w czasie całego roku, ale podczas Giro jakby jeszcze wyraźniej, jeszcze mocniej.

Kasia Szmyd

Zaczęła się ostatnia część Giro

... właściwie dwa etapy. Lekko nie będzie, bo jak pisałem i co wczoraj było widać, Ivan się nie poddaje i wciąż będzie walczyć. 

Wczoraj nie miałem nóg jak w poprzednie dni, nie mam co się nad tym zastanawiać, od startu nie szło i wiedziałem, że będzie źle i nic nie mogę zrobić. Pozostaje mi wierzyć, że jutro wrócę do swojego poziomu i będę w stanie pomóc Ivanowi i Franco w walce o podium.

Ivan atakuje, Di Luca jakby bronił już drugiego miejsca a Menchov wykazuje inteligencję taktyczną. Jutro najbardziej na wygranej zależeć będzie Danilo, jest na "swojej" ziemi, a do tego zależy mu na zwycięstwie dla ofiar trzęsienia ziemi, biorąc pod uwagę, że ścigamy się w Abruzzo a on jest z Abruzzo...

foto: corvospro

Tegoroczne Giro jest jednak inne

Prawie zawsze środkowy tydzień przeznaczony jest dla uciekinierów, składa sie z etapów, na których liderzy mogą trochę odpocząć.

Tegoroczne Giro jest jednak inne, ostatnie etapy sprzyjały odjazdom, ale było tez bardzo nerwowo i nikt nie mógł spać spokojnie w grupie. Do tego blisko 40-to stopniowe upały nie pomagały w regeneracji sił. Drugi dzień odpoczynku na Giro kojarzy mi się z górskim powietrzem i chłodnym wieczorem przed etapami, które nas czekają w Dolomitach.

W tym roku tak nie jest. Po wczorajszym najcięższym etapie zostały dwa kończące się metą pod górę, ale mające niewiele wspólnego z tymi w Dolomitach czy Alpach. Nie znaczy to wcale, że będzie lżej. Trzeba będzie bardzo uważać na to co się je, trudno będzie się zregenerować i wyspać. Mienszow, który właśnie pozbył się Leipheimera z generalki śpi na pewno spokojniej.

Jutrzejsza jazda Di Luki jest nie do przewidzenia, bo będzie się ścigał po "swojej ziemi". Ivan wiadomo, będzie znów atakował. Sastre pokazał wczoraj, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa... Widzę też, że i Lance jest coraz mocniejszy. Myślę, że skończy Giro z dobrą nogą i jak zawsze będzie super przygotowany na Tour de France.

źródło: cyclo.pl

niedziela, 24 maja 2009

Próbowaliśmy i dziś

... jak to powiedział dyrektor, z etapu byle jakiego zrobiliśmy prawdziwy etap Giro. Ja trochę mniej, walczyłem z kołami i hamulcami na zjeździe i dałem spokój jeszcze przed Casale.

Dla mnie generalnie dobrze, nie zmęczyłem się przed jutrzejszym ważnym i ciężkim etapem, widziałem jak Menchov wygrywał dwie Vuelty, jak jest tak przygotowany nie ma gorszych dni, na to nie mamy co liczyć, ale walczyć będziemy do końca. 

foto: corvospro

Sylwester Szmyd i Ivan Basso po 15 etapie Giro d'Italia 2009, Forli' - Faenza

sobota, 23 maja 2009

Polak najsilniejszym górskim robotnikiem na Giro

Mi manda Pantani – Posłał mnie Pantani? 

„Robotnik galaktyczny” jak zdefiniował go Ivan. Pracował także dla Simoniego i Cunego, jest wielkim przyjacielem Bettiniego, z którym rywalizuje jako pilot lotniczy.

„Chciałem go u swego boku bowiem jest on robotnikiem galaktycznym. Zrobił rzeczy godne najwyższego szacunku w San Martino di Castrozza, Alpe di Siusi i potem na etapie do Pinerolo. Był jak motor, ale poza zawodnikiem odkryłem w nim niesamowitego chłopaka z którym można porozmawiać o wszystkim”. Ivanowi brak słów uznania dla swojego nowego kolegi z zespołu Sylwestra Szmyda (31 lat skończone 2 marca) – Polaka z Bydgoszczy. Co ciekawe Basso zdmuchnął „Kota Sylwestra” sprzed nosa swego bezpośredniego rywala Damiano Cunego u boku, którego Polak jeździł w poprzednich pięciu sezonach.

Z PIRATEM

Ale Szmyd, który zaczął trenować w wieku 10 lat aby zostać „zabranym z ulicy” by nie wpaść w złe towarzystwo palenie i picie, podczas swej kariery był także robotnikiem Marco Pantaniego podczas ostatniego sezonu zawodowych startów kolarza z Romanii w barwach Mercatone Uno-Scanavino. „Pirat był jedyny w swoim rodzaju, kiedy przybyłem do jego zespołu w 2003 roku zdałem sobie sprawę jak bardzo może być kochany kolarz. Wszyscy go poszukiwali, wszyscy marzyli, że może wrocić do poziomu jaki reprezentował w 1998 roku. Wielki Marco …

Z GILBERTO

W następnym roku trafił do ekipy Saeco, który wyruszył na Giro z Gilberto Simonim w roli lidera. „Jednak podczas Giro przyszła pora na bronienie różowej koszulki Damiano Cunego. „Gibo” był bardzo pilnowany przez rywali, podczas gdy jego młodszy kolega z drużyny poszedł we właściwy odjazd i w efekcie wygrał wyścig.

Z DAMIANO

Od 2005 roku do końca zeszłorocznego sezonu pozostawał wierny Werończykowi (Cunego) zanim w tym roku przeszedł Liquigasu Ivana Basso. Jakie są różnice miedzy tymi dwoma asami? „No cóż, Damiano jest przede wszystkim kolarzem na wyścigi jednodniowe, na którego należy pracować na maksimum w wyścigach tego typu. Ja nie jestem stworzony do tego rodzaju imprez”.

Z IVANEM

Natomiast w wyścigach takich jak Giro d’Italia jestem w stanie pracować bardzo wydajnie. Powiedzmy, że podczas klasyku nie jadę nigdy na 100%, ale na przestrzeni 20-dniowych zawodów potrafię zagwarantować codzienną jazdę na 80% swych możliwości. Czasami to robi różnicę. Dlatego Basso jest bardziej odpowiadającym mi liderem niż Cunego. Poza tym jest jeszcze Pellizotti, który również jedzie bardzo mocno.

GREGARIO

Co znaczy być robotnikiem? Oznacza to, że należy się wykazać będąc na czele grupy, przyspieszyć kiedy lider twojej drużyny krzyczy „ale, ale …”, widzieć szeregi kibiców otwierające się przed tobą podczas wspinania się na szczyty, które pisały historię. Jestem tego rodzaju kolarzem, który czuje się dobrze gdy wie, że dobrze spełnił swój obowiązek. Został zabrany do Włoch / lub po prostu: Trafił do Włoch dzięki staraniom (po interwencji) Zenona Jaskuły (podium Tour de France z 1993 roku). „To on mnie zarekomendował, powiedział że niewiele wygrywam, ale że jestem kolarzem godnym zaufania, prawdziwym robotnikiem.”

DEPECHE MODE

Sylwester Szmyd kocha Depeche Mode, grupę która zdobyła sławę w latach osiemdziesiątych. „Mam przynajmniej 200 płyt CD i drugie tyle płyt winylowych. Bardzo lubię słuchać muzyki takiej jaka była tworzona swego czasu ze starymi „giradischi”. Druga wielka pasją jest latanie: „Brakuje mi jeszcze ośmiu godzin lotów aby otrzymać licencję pilota i przynajmniej pod tym względem mogę pobić Bettiniego, bowiem moja licencja będzie dawała prawo prowadzenia większych samolotów niż jego.” – dodaje śmiejąc się.

KASIA – nie KASHA ;-)

Poznał swoją żonę 30 października 2007 roku i dokładnie rok później 30 października 2008 roku zdecydował ją poślubić (chodzi o datę ślubu, nie datę samego pomysłu ;-) „Wybrałem tą datę aby uczcić dzień kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, dzięki interwencji mojej siostry. Mam nadzieję, że podaruje mi szybko dziecko.” To jest cel zakochanego „Kota Sylwestra”. Szmyd kolarz nie opracował jeszcze planu co będzie robił po zakończeniu kariery sportowej, kiedy już będzie musiał powiesić rower na gwoździu (po naszemu na ścianie). „Często o tym myślałem, ale bez ostatecznej odpowiedzi. Tak, chętnie zostałbym w kolarstwie, ale nie jako dyrektor sportowy. Było znacznie ciekawej (korzystniej) pracować z młodzieżą, uczyć ją prawdziwych walorów tego sportu. Przekazać im, że dzięki zapałowi (zaangażowaniu) i odrobine cierpienia mogą otrzymać nieskończenie wiele satysfakcji, także bez odnoszenia zwycięstw”. Osiągając coś większego tzn. sprawić by wygrał twój kapitan.

Wielkie podziękowania dla Daniela Marszałka za tłumaczenie tekstu.

Skan gazety Kasia Szmyd

piątek, 22 maja 2009

Team manager nam dziś powiedział by wygrać to Giro

... o tym jak jest przekonany, że możemy wygrać i będziemy wszyscy musieli się dużo namęczyć w ostatnim tygodniu. Sponsor dodał, że jak przegramy to z klasą, ale wygrany będzie musiał przejść po naszym trupie... tak więc wiem, że lekko nie będzie, ani nam, ani tym którym będziemy chcieli to życie w ostatnim tygodniu Giro utrudnić.

Kolejny szybki dzień, dla mnie bardzo emocjonujący, od startu po moich drogach, by po kilku kilometrach przejechać przez Montignoso, moje miasteczko i zobaczyć mnóstwo moich kibiców wzdłuż drogi. Jak zawsze, powywieszane transparenty i napisy. Uwielbiam włoskich kibiców, pasjonatów, ludzi którzy żyją swoimi małymi lub większymi idolami... nie tylko Del Piero czy Pellegrini dla przykładu...

foto: Tadeusz Szmyd (tata Sylwestra)

Giro zaczyna się jutro

Jak to mówią nasi dyrektorzy: Giro zaczyna się jutro... no ale mówią to często. Fakt faktem, że część finałowa i najtrudniejsza zacznie się może nie od jutra, ale od niedzieli na pewno. Pierwsza część wyścigu była nietypowa, wiele razy dziwne finisze ze zjazdu i wczoraj długa, górska czasówka. Patrząc na kolejne etapy myślę, że tegoroczne Giro jest bardziej w stylu Tour de France.

Trzeci tydzień Giro był zawsze nafaszerowany etapami w stylu Dolomiti Star, ze słynnymi wspinaczkami Fedaia, Mortirolo, SanPellegrino, Gavia, Stelvio, Pordoi, Sella… mógłbym tak długo jeszcze. W tym roku nie będzie takich etapów. Nas czeka przez to jeszcze cięższa praca, trzeba wciąż uważać i być skoncentrowanym, bo każda sekunda liczy się bardziej niż zwykle. Pewnie będzie tak, jak mówiłem od początku i Giro rozegra się na mecie w Rzymie!

źródło: cyclo.pl

czwartek, 21 maja 2009

Podzieliłbym Giro na dwie części

... z których druga zaczęła się z dzisiejszą czasówką... Danis Manchov zapowiadał, że przyjeżdża na Giro by je wygrać a nie jak rok temu by przygotować się do TdF. Jest mocny.

Sprawy dla nas się komplikują, trzy minuty Ivana to bardzo dużo, patrząc na kolejne etapy i trasę tegorocznego Giro. Bliżej jest Pelli i cała generalka się zacieśnia... Będzie ciekawie dla kibiców, dla nas ciężej.

Ja dziś jechałem swój standard na takich czasówkach przy okazji wielkich tourów, mocno i równo, nigdy nie wchodząc na "czerwony"zakres obrotów. Jutro, mam nadzieje, dzień odpoczynku, a później już nerwowo.

Bardzo polecam walory turystyczne i krajobrazowe Cinque Terre (tereny z dzisiejszej czasówki), dla zakochanych i na miesiąc miodowy w szczególności... ja na szczęście mam to na co dzień.

foto: Kasia Szmyd

Sylwester Szmyd z 12 etapu Giro d'Italia 2009, Sestri Levante - Riomaggiore

Rozmawiał Adam Probosz i Tomasz Jaroński.

Fotofelieton Kasi z czasówki Sestri Levante - Riomaggiore

Sylwester Szmyd na 12 etapie Giro d'Italia 2009, Sestri Levante - Riomaggiore

Fragment jazdy Sylwestra Szmyda na indywidualnej jeździe na czas, autorem filmu jest Kasia Szmyd

wtorek, 19 maja 2009

Typowy etap z TdF ze standardową końcówką dla Giro

Jak słusznie jeden z moich kibiców zauważył typowy etap z TdF ze standardową końcówką dla Giro. Bardzo szybko od startu, wszystkie góry mocno wjechane, gorąco. Lało się ze mnie przed Sestiere jakbym stał pod prysznicem. Nie miałem dobrych odczuć przez cały etap, ale w końcówce już noga się kręciła. Plan był taki jak mniej więcej widzieliście: gaz od dołu przeze mnie, atak Franka, Ivan kontroluje pozostałych. Szkoda, że mu Danilo, Sastre i Menchov pojechali, ale z góry, co akurat nie jest mocną stroną Ivana. Na razie wciąż nie miał terenu do prawdziwej walki, a z tego co mówi, czuje się ok. Di luca bardzo mocny, jak dwa lata temu...hmmm, nie będzie z nim lekko.

foto: corvospro

niedziela, 17 maja 2009

Dziś rano mówili, że wciąż nie najlepiej z Horillo

Sześćdziesiąt metrów w dół, wyobrażacie to sobie?! Trzy dni jak się ryzykuje tu życie. Chyba najwięcej emocji do dziś na tegorocznym giro wywołał zjazd dwa dni temu, a dokładnie tunel po łuku w deszczu w który wjechaliśmy przy 90km/h!!! gdybanie się nie kończy przy stole u nas, gdyby ktoś przyhamował, gdyby się uślizgnął. 

Quinzia pytał wczoraj Lancea co czuł w tym tunelu a on odpowiedział coś w rodzaju „kto mi każe to robić”, zresztą słyszałem, że krytykował trochę organizatorów za końcówki w stylu kamikadze, a a a tak w ogóle to pobiłem chyba swój rekord prędkości z góry na tegorocznym Giro, 109km/h!!!

foto: corvospro

sobota, 16 maja 2009

Ciekawy i trudny do interpretacji etap

Odjazd mógł dojechać, ale dwa podjazdy przed Bergamo plus samo Bergamo Alta powodowało, że wielu mogło mieć chęci do ataków. Tak też było i to w sumie od początku etapu, odjazd pod pierwszy podjazd, a pod drugi ostre tempo Lampre spowodowało, że zostało nas mniej niż trzydziestu kolarzy na premii górskiej.

Jak się dowiedziałem, tam miał zaatakować Damiano ale było widać, że ciężkawo dziś kręcił. Pod Colle Gallo kolejne ataki, między innymi Leipheimera co spowodowało, że ruszyli się ludzie z generalki. My z Pellim, Ivan spokojnie w grupce z tyłu. Zostałem sam z nimi, co trochę zaniepokoiło szefostwo bo ktoś jeszcze powinien być, a tak to ja musiałem Ivana od wiatru osłaniać i ostatnie kilometry ciągnąć z przodu.

Końcówka luz, muszę się oszczędzać, bo dużo jeszcze pracy, sam Ivan jest zdeterminowany, pewny siebie, a ja chcę pojechać w górach tak jak jadę od początku. Jutro czeka mnie męka po zakrętach, rozkręcanie, hamowanie, głowa w kierownicy i koło przede mną... a potem odwiedzi mnie żona!!!!

piątek, 15 maja 2009

Dla mnie kolejny ciężki dzień

...prawie 250 kilometrów i staranie się by odpocząć... Przychodzą takie dni, jak pewnie w każdej pracy, że najchętniej zostało by się w domu. Przyznaje rację Ivanowi, który dziś rano mi powiedział, że tak się czuje bo głowa tak dyktuje, gdybyśmy dziś musieli przejechać 2 czy 3 długie podjazdy to całkiem inaczej bym się czuł. A to na pewno, w siłe głowy zawsze wierzyłem.

Po odjechaniu przy pierwszym skoku tylko czterech kolarzy, w tym Huzara, od razu wszyscy wiedzieli że dziś będzie finisz. Przy tak długim dystansie czterech kolarzy wraca tak szybko jak odjechali.

Moje myśli już są na etapie do Pinerolo, znam podjazd przed meta, po ponad 250km, będzie bolało... mam nadzieje, że nie nas!!!

foto: corvospro

Masz czas, żeby porozmawiać z Sylwkiem?

Bartosz Huzarski - Tak, codziennie gadamy. Jak etap jest w miarę spokojny, pójdzie odjazd i nie mamy wiele do roboty to zaraz się zjeżdżamy i rozmawiamy. Ciągle go pytam jak taki wyścig przejechać a on udziela mi rad. Przed etapem też często spotykamy się w miasteczku. Jest nas tu tylko dwóch, więc wykorzystujemy każdą okazję by pogadać.

Adam Probosz - Jego jazda w górach robi wrażenie?

Bartosz Huzarski - No pewnie. Widać, że jest dobrze nastawiony i znakomicie przygotowany. Jak tylko Basso da sobie radę i utrzyma koło, to będzie dobrze. Zobaczymy co będzie na czasówce. Jak wygra z Leiphaimerem to ma wyścig wygrany. Moim faworytem jest ciągle Lovkvist, jestem przekonany, że wygra czasówkę z Di Luką. Może też być tak, że Leiphaimer przejmie koszulkę lidera po jeździe na czas.

źródło: cyclo.pl

foto: corvospro

Szmyd i cała ekipa spisują się znakomicie

... to słowa Ivana Basso po zakończeniu 5 etapu Giro d’Italia. Mówiąc o podjeździe pod Alpe Di Siusi, faworyt wyścigu dodaje: Sylwester Szmyd w tej sytuacji okazał się wyjątkowy. 

Przyjemnie? Mnie zdecydowanie tak, tym bardziej, że przytoczone cytaty ukazały się dziś w największym włoskim dzienniku sportowym La Gazzetta dello Sport. Od siebie dziennikarz dodaje : Sylwester Szmyd jest prawdopodobnie najlepszym gregario na świecie, gdy dochodzi do takich taktycznych rozgrywek. Od lat przeglądam różowe strony La Gazzetta w trakcie Giro, bo włoscy dziennikarze, poza tym, że mają ogromną wiedzę, przede wszystkim kochają kolarstwo. W tym roku czytam z przyjemnością tym większą, że w artykułach często wymieniane jest nazwisko polskiego kolarza.

Po każdym etapie dziennikarze oceniają najlepszych ich zdaniem zawodników w skali od 1 do 10. Po 5 etapie Sylwester Szmyd otrzymał 8 punktów. Więcej dostali tylko Denis Mienszow (9) i Danilo Di Luca (8,5). Tyle samo Ivan Basso i Thomas Lovkvist. A reszta? Sastre - 7,5; Cunego i Armstrong - 5. Tak trzymaj Sylwek!

I jeszcze słowo o samej La Gazzetta - przyjemnie usiąść nad taką lekturą i odpocząć od dziennikarstwa szukającego sensacji, odpocząć od codziennej prozy czytając teksty tych, dla których, podobnie jak i dla mnie, kolarstwo szosowe to poezja. Polecam wszystkim, nie tylko kibicom, ale i dziennikarzom. Myślę, że możemy się wiele nauczyć. I dziękuję Monice, która co roku siada ze mną nad stronami La Gazzetta i wysłuchuje konferencji prasowych w wydaniu internetowym. To dzięki jej tłumaczeniom maj w naszym domu ma zawsze kolor Maglia Rosa.

tekst: Adam Probosz

źródło: cyclo.pl 

czwartek, 14 maja 2009

Etap prawie jak z podręcznika

... za wyjątkiem tego, że tylko jednemu z uciekinierów udało się dojechać. Scarpa, cholernie sympatyczny chłopak, wczoraj rano użalał mi się że go wymęczyłem na 4etapie i wciąż mi wypomina, że go skasowałem na krótko przed metą zeszłorocznego Giro del Lazio! 

Dla mnie etap właściwie przejazdowy, bez większego zmęczenia, tak też chciałbym by wyglądały kolejne dwa etapy! Ivan i Pelli też ok, tak wiec morale wciąż wysokie.

foto: corvospro

Dzisiejsza prasówka prosto z Włoch

środa, 13 maja 2009

Krótki i bardzo szybki etap

... wszystko zgodnie z przewidywaniami, odjazd bez znaczenia, kontrola High Road i później mieliśmy wejść my. Moje zadanie, kilometry -6 do -3...to z odprawy, a na żywo jak widzieliśmy, to całkiem inaczej wyszło. 

Zostałem sam z Ivanem i Pellim na 10 do mety. No i trzeba było ciągnąć. Przyznam że czułem się dobrze, bardzo dobrze, tak jak wczoraj, jak za najlepszych dni... Lubię tak, móc ciągnąć na ostatnim podjeździe, równo, z zadaniem przyspieszania co kilometr. Móc być na przedzie grupki ale jakby się samemu jechało.

Dziękuję wszystkim kibicom za komentarze, dobre słowa, za to że wielu z nich sprawiłem swoją jazdą dużo radości. Robię to co zawsze chciałem, i robię jak najlepiej potrafię. Ivanowi nie udało się zgubić bezpośrednich rywali, ale Giro jeszcze długie. Dlatego i ja muszę teraz odpocząć jak najlepiej się da na kolejnych długich etapach.

Dziś mi rano Leo napisał, jak zawsze, że dla tych etapów tyle pracowałem, bym dał wszystko dla Ivana, bo nie zebrałem w swojej karierze na miarę tego ile włożyłem w ten sport... motywujące...

Sylwester Szmyd odczepił od peletony Armstronga

wtorek, 12 maja 2009

Nasz najlepszy kolarz odpowiada komentatorowi Eurosportu i l'Equipe

W odpowiedzi na wpis na blogu Krzysztofa Wyrzykowskiego. Szmyd pomagając wielkim mistrzom w czołowych zawodowych drużynach odpiera "zarzuty" bycia "tylko gregario". 

A teraz o gregario znowu. Natchnęło mnie po przeczytaniu wywodu jednego z asów, uznawanego za znawcę kolarstwa, który to pisząc na swoim blogu przyznał, że nie robią na nim wrażenia pomocnicy z Polski bo się wychował na naszych amatorskich mistrzach sprzed kilkudziesięciu lat, którzy niestety ścigając się z przyjaciółmi z zaprzyjaźnionych państw nie mogli posmakować prawdziwego kolarstwa…

To oczywiście nie umniejsza ich sukcesów, ale jeśli ktoś patrzy tylko na tych czy innych mistrzów a nie dostrzega, że obok nich są inni, mniej uzdolnieni, ale wkładający często dużo więcej pracy i poświęcenia w ten sport to znaczy, że mógłby równie dobrze zacząć komentować pływanie synchroniczne zamiast kolarstwa na najwyższym poziomie. Mnie nie trzeba kibicować, ja nie wygrywam i sam kibicuję innym.

Z kolarstwa uczyniłem jednak moje życie, życie pełne poświęceń i wyrzeczeń, na które często nie stać tych bardziej uzdolnionych. Ja muszę dużo więcej pracować, żeby móc z nimi jechać na ostatnim podjeździe i nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego zostałem obdarzony mniejszym talentem niż inni. Zmierzam do tego, że prawdziwi pasjonaci i sympatycy tego sportu, nie mówiąc o znawcach, powinni wiedzieć takie rzeczy i rozumieć jak twarde jest siodełko...

źródło: cyclo.pl

Dziś można było już oddychać spokojniej

Dwa etapy nerwowe i dziś można było już oddychać spokojniej. Od startu sobie powtarzałem co mi zawsze Leo mówił przed takimi etapami, koncentracja, to dla tych etapów pracujemy cały rok... i skoncentrowany byłem.

Zadanie miałem jedno, w końcówce podjazdu pociągnąć równo, mocniej, by może kogoś zdusić, albo nawet w kłopoty wpędzić i przygotować ewentualnie teren pod atak któregoś z moich liderów. Robota zrobiona, nie interesowało nas żeby dojść odjazd, Pelli może się zgubił, a Ivan lepiej by zrobił gdyby za Solerem pojechał, ale to takie po etapowe gdybanie. 

Jutro będzie ciężej i ja od połowy podjazdu mam być znów tam.... ciesze się, wzięli mnie po to co robię i robię to na razie dobrze, daje to dużo satysfakcji.

"Sylwester Szmyd dokonuje aktu egzekucji na kolarzu saxobank"

sobota, 9 maja 2009

W końcu się zaczęło

Nie ma chyba bardziej stresującej rzeczy w tym sporcie od drużynówki. Moje ósme Giro pod rząd. Czas leci, pamiętam dokładnie to pierwsze z 2002 roku...

Drużyna pojechała dobrze, równo, tracąc trochę rytm w drugiej połowie dystansu. Jesteśmy tu żeby walczyć o zwycięstwo końcowe tak więc do pozostałych liderów porównując nie bylo źle. Cieszę się, że zaraz będą góry. Nie wydaje mi się że dużo jeszcze potrzebuję aby być w pełni formy, ale o tym tak naprawdę przekonam się już za parę dni. 

Dla wszystkich miłośników wina polecam krajobrazy trzeciego etapu do Valdobiadene, jedynego regionu w którym produkuje się Prosecco - znakomite, lekkie wino musujące, które między innymi robi Marzio Bruseghin. Bardzo ładne miejsce, wczoraj przejechaliśmy ostatnie kilometry tego etapu popijając w Valdobiadene wspomniane już winko.

piątek, 8 maja 2009

Sylwester przed Giro (nr.118)

Jak nastrój w przeddzień Giro?

Jest trochę nerwówki i czkawki, dziś taki dzień, ale generalnie już spokój. Zresztą Giro ma to do siebie, szczególnie we włoskiej ekipie z potencjalnym zwycięzcą. Nie pierwszy raz to przerabiam...

W jakiej formie jest Basso? Czy może zdominować wyścig jak trzy lata temu?

Myślę że Ivan jest na podobnym poziomie jak w tamtym wyścigu, wygrał Trentino, widziałem że dobrze i swobodnie tam kręcił.

Kto będzie najgroźniejszym rywalem?

He, to się okaże po pierwszych etapach, ale na pewno tacy zawodnicy jak Leipheimer, Simoni, Mienszow czy Sastre nie przyjechali aby tylko przyglądać Ivanowi.

Celujesz w jakiś konkretny etap?

Nie celuję w żaden etap. Chcę dobrze pojechać górskie odcinki. Jestem spokojny, lepiej przygotować się nie mogłem a ostatnie starty pokazały, że już i tak nie jest źle…

Rozmowa Adama Probosza z Sylwkiem

www.cyclo.pl

Po cichu liczę na etapowe zwycięstwo Sylwestra Szmyda. Takich sukcesów potrzebuje polskie kolarstwo – przyznał Lech Piasecki, jedyny Polak, który miał okazję założyć żółtą koszulkę lidera Tour de France. - Mnóstwo osób rekreacyjnie w weekendy korzysta z jazdy na rowerze, jednak niewiele z nich interesuje się dyscypliną sportową. Sukces Szmyda mógłby spowodować podobne zainteresowanie kolarstwem w naszym kraju jakim cieszą się skoki narciarskie, czy Forumuła 1 - dodał Piasecki, który w Giro d'Italia wygrał pięć etapów.

eurosport

o szansach Polaków Czesław Lang 

Trzymam za nich kciuki. Chciałbym, żeby powalczyli, żeby pokazali się, jak mówi Armstrong - choć na jednym etapie. Może nawet pokuszą się o wygranie jednego z nich. Myślę, że Sylwester Szmyd tyle razy jechał Giro, że będzie tam gdzie Basso. Włoch będzie chciał odegrać jedną z głównych ról, dlatego nasz zawodnik będzie zawsze jechał w czubie. Natomiast myślę, że Bartosz Huzarski będzie miał szansę pojechania sam dla siebie. Obaj nasi zawodnicy dobrze jeżdżą po górach, a to faworyzuje kolarzy na Giro.

sport.onet.pl

Myślę, że podobnie będzie z Basso, który na dodatek ma do pomocy Sylwestra Szmyda. Polak potwierdza swoją klasę w każdym wyścigu i stał się jednym z najbardziej pożądanych gregario w kolarskim peletonie. Może u nas nie docenia się roli takich zawodników, mierząc karierę wyłącznie liczbą zwycięstw, we Włoszech sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Praca pomocnika jest doceniana i każdy wie, jak wielki jest jego udział w sukcesie lidera. Presja na Sylwka wynika w dużej mierze z faktu, że mamy tak naprawdę jednego zawodnika na światowym poziomie i wszyscy ściskamy kciuki za jego sukcesy. Ja sam czekam na etapowe zwycięstwo i mocno wierzę, że doczekam się tego na stulecie Giro.

Adam Probosz, cyclo.pl

Przyznam, że gdy dowiedziałem się, że Armstrong wraca to pierwsze co pomyślałem: "po co?! Tyle wygrał i nie może żyć bez kolarstwa?". Mówi Sylwester Szmyd, jeden z dwóch Polaków w tegorocznym Giro d'Italia.

PRZEGLĄD SPORTOWY: Stresuje się pan trochę przed startem w Giro d'Italia?
SYLWESTER SZMYD: To już mój ósmy start w tej imprezie. Nie denerwuję się ani trochę. Byłoby pewnie inaczej gdybym nie był w formie. Ale na ostatnich wyścigach widziałem, że „noga się kręci", więc wszystko w porządku. Jestem gotowy na sto procent. Nic więcej nie mogłem zrobić. Kiedyś denerwowałem się dużo bardziej, można powiedzieć, że się spalałem. Teraz jadę. Po prostu.

PS: Przez ostatnie lata pracował pan dla Damiano Cunego w grupie Lampre. Tyle, że tamten lider, poza jednym zwycięstwem zawodził. Teraz w ekipie Liquigas będzie pan pomagał Ivanowi Basso i sytuacja ma być inna.
Drugim liderem grupy jest Franco Pellizotti. Obaj zapewniają jednak, że jeśli będzie potrzeba to będą sobie pomagać. Pellizotti rok temu otarł się o podium, szefowie grupy mówią, że obaj są na tym samym poziomie, ale numerem jeden jest Basso. A Damiano? To świetny kolarz, zresztą, właśnie płyniemy łódką i Damiano siedzi obok mnie (śmiech). On jeszcze wygra mistrzostwa świata, może w tym roku, ale o triumf w którymś z wielkich tourów będzie mu ciężko.

PS: O Cunego mówi się, że jest stworzony do wyścigów jednodniowych. Basso jest liderem na długie wyścigi. Mobilizował pana jakoś szczególnie przed tym startem?
A po co? Widział mnie w ostatnich startach, bo ogląda wszystkie wyścigi, więc wie w jakiej jestem formie. On nie musi mnie mobilizować. I Basso i ja wiemy po co tu jestem.

PS: Czyli nie ma szans na to, żeby pojechał pan gdzieś dla siebie?
Nawet wolałbym żeby nie było takiej szansy. Dlaczego? Bo to by oznaczało, że liderzy jadą słabo. A my startujemy w Giro żeby wygrać ten wyścig.

PS: Przy okazji Giro niemal bez przerwy słychać nazwisko Lance Armstrong. Jak pan ocenia jego powrót?
Przez niego, a raczej dzięki niemu jest i będzie więcej tłumów i zamieszania. Ludzie będą chcieli go zobaczyć. Zresztą, gdyby przejeżdżał gdzieś przez Polskę to też na ulicę wyszłyby tłumy. Lance to Lance, gość, który wygrał siedem razy Tour de France, więc co tu więcej mówić. Ale przyznam, że gdy dowiedziałem się, że wraca to pierwsze co pomyślałem: „po co?! Tyle wygrał i nie może żyć bez kolarstwa?". Teraz jednak myślę, że jego powrót dobrze robi całej dyscyplinie, a przy okazji on sam świetnie propaguje idee swojej fundacji pomagającej ludziom chorym na raka.

PS: Ale Giro to on nie wygra.
Też tak myślę. Kilka tygodni temu miał kraksę, w której się połamał. To musiało zmienić jego przygotowania. Giro będzie więc dla niego formą treningu przed Tour de France.

Przegląd Sportowy

foto: Kasia Szmyd

środa, 6 maja 2009

sobota, 2 maja 2009

Super robota całej ekipy!

Zgodnie z planem i marzeniami! Ja swoją część pracy dobrze wykonałem. Widziałem, że niewielu rywali miało chęci do ataków, po tym jak odbiłem! Sam później starałem się nie stracić dużo, ale w tym roku z uwagi na łatwą trasę bardzo ciasno w generalce. Dużo mi nie zabrakło żeby przyjechać na metę z grupką Valverde.

Ale w końcu nawet to dziewiąte czy ósme miejsce ogólnie to już wątpliwa satysfakcja, szczególnie po dobrze wykonanej pracy i zdobyciu koszulki lidera. Główny cel osiągnięty. Jestem teraz "gregario di lusso" i chce żeby każdy wiedział co się szykuje jak zaczynam ciągnąć.

piątek, 1 maja 2009

W top 10 na dziś jest dwóch Czechów

Moim zdaniem drużynówka na takim wyścigu jak tegoroczna Romania czyli krótkim i bez mety pod górę może tylko sfałszować końcowy wynik. Ale to się okaże jutro, a nie wierze żeby zawodnicy pojedynczo przyjeżdżali na metę. Tak czy inaczej, my wypadliśmy nawet nieźle, szczególnie biorąc pod uwagę, ze juz po 3 kilometrach odpadło nam trzech zawodników i zostaliśmy w piątkę!

W top 10 na dziś jest dwóch Czechów. Żadna potęga kolarstwa, a jednak młodych ambitnych kolarzy im nie brakuje. Co do ambicji. Roman jutro chce atakować i dać z siebie wszystko żeby tylko osiągnąć pełny wynik. Lubię takich gości. Jesteśmy razem w pokoju i mówi, że jutro mam ciągnąć na maxa, a ja mu odpowiadam, że chcę słyszeć tylko "mocniej, mocniej " bo jak powie żeby zwolnić to go zleje! No żeby tak pięknie było, ale są jeszcze inni. Zobaczymy, grunt to dobre nastawienie!