sobota, 26 lipca 2008

Bardzo ciężka czasówka jeśli chciało się ją pojechać mocno

Ileż myśli, zwątpienia, walki z sobą to może wiedzieć tylko ten kto nie jest specjalistą w tym fachu, a tak jak ja chciał pojechać możliwie jak najlepiej.

Już po Alpe d'Huez stawiałem na końcowe zwycięstwo Sastre i to wbrew osobistej sympatii do Cadela, z którym akurat się znam. Natomiast z Sastre zamieniłem raptem dwa słowa w dniu gdy się wywrócił Damiano. Wtedy to Carlos podjechał i się mnie zapytał jak się czuje Damiano mówiąc, że oni nie będę ciągnąć. Wygrał w sumie zasłużenie, to na pewno. Miał najsilniejszą drużynę. Jest jednym z lepszych górali na świecie, zwycięzcą królewskiego etapu a nie kimś kto się w górach broni a super na czas jedzie. Myślę, że taki triumfator jest lepszy tak dla Touru jak i kolarstwa.

Wracając do Damiano to czytałem dziś że ze startu w Igrzyskach Olimpijskich nie zrezygnuje. Ponadto, że Ballerini ma do niego pełne zaufanie i wie doskonale, że praca wykonana na TdF przyniesie znakomity owoc na jednodniowym wyścigu olimpijskim. Tak mi utkwiła w głowie ta wypowiedź mając w pamięci usprawiedliwienia innego znawcy kolarstwa dotyczące konsekwencji startu w Tourze. No ale "Ballero" jako selekcjoner poza trzema Mistrzostwami Świata i Igrzyskami Olimpijskimi w Atenach nic więcej w tej roli nie osiągnął.

Koniec Touru i nie czuje się źle. Pojadę w przyszłą niedzielę Giro dell'Appennino, rezygnując ze startu w San Sebastian. Chce trochę odpocząć, myślę o koncówce sezonu czyli klasyki: Emilia i Lombardia. W międzyczasie będę chyba musiał wystartować w Eneco Tour bo brakuje nam zawodników. Poza tym jeśli nie pojadę Vuelty to oczywiście pojawię się na starcie Tour de Pologne wiedząc jednak, że i ten wyścig słabo pasuje do mojej charakterystyki.

fot: www.corvospro.com