poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Vuelta... w tym roku wyjątkowo ciężka

Pierwszy tydzień bardzo specyficzny jak na wyścig Dookoła Hiszpani. Start z Holandii, która przywitała nas deszczem, wiatrem i zimnem, czyli tym, czego raczej w Hiszpanii nie znajdziemy. No, może poza wiatrem. Etap drugi typowy dla klasyków rozgrywanych na tych terenach, wąskie drogi i mnóstwo zakrętów. 

Dziś, to znaczy na trzecim etapie, było już dużo lepiej, ale jutro znów mieszanina Amstel z Liege, kończąca się podjazdem pod Saint Nicolas. Ten dziwny początek powoduje, że kandydaci do generalki muszą się wyjątkowo pilnować. Póki co ściganie przebiega tak, jak zakładaliśmy na odprawie przed wyścigiem. Przypuszczaliśmy, że żadna ekipa, która ma lidera na klasyfikację generalną nie będzie chciała robić zamieszania i… tak na razie jest.

Pierwszy tydzień zamknie płaska czasówka, która poprzedzi pierwszy etap kończący się pod górę. To pamiętny dla mnie podjazd, bo tam w 2004 roku swój pierwszy etap na Vuelcie wygrał Leonardo Piepoli. To będzie ciężki, męczący etap, cały czas góra-dół, lewa-prawa i na koniec podjazd, który do łatwych nie należy… Na razie trzeba pilnować się jeszcze jutro. Widać, że Ivan jest bardzo silny i wierzę, że zobaczymy to już na czasówce w Walencji.

źródło: eurosport, foto: corvospro

niedziela, 30 sierpnia 2009

To nie dla mnie wyścigi

Dziś ponad 1/3 etapu było po kostce brukowej, wąskie drogi, zakręt na zakręcie, dwóch na ziemi, zwężenie czy wysepka i kolejnych dwóch na ziemi i tak cały etap, to nie dla mnie, nie na moją głowę. 

Co to ma wspólnego z Vuelta Spagna? Kolarstwo potrzebuje jednak sponsorów bo inaczej by go nie było. Najważniejsze, że Ivan czuje się silny, jest mocny, ja też mam dobre odczucia. Byle do Hiszpani!

Foto: corvospro

sobota, 29 sierpnia 2009

Pierwsze koty za płoty

Mogę narzekać na pogodę ale jedno jest pewne, kolarstwo cieszy się tu niesamowitym powodzeniem. Jak jechaliśmy na tor to wszyscy byli w małym szoku, tłumy ludzi które szły by zobaczyć prolog Vuelty, parkingi pękały od tłoku samochodów. A trybuny pełne jakby to było Moto GP!!

Sam wyścig: Bodzio super, mam nadzieje, że rośnie nam specjalista od prologów i krótkich czasówek, ktoś kto już niedługo będzie wygrywał właśnie takie prologi. Cała ekipa pokazała, że gdyby dziś była jazda drużynowa na czas to ciężko by nas było pokonać.

Ja podobnie jak w Rzymie miałem pecha startując w środku ulewy która przeszła nad torem, ale nie ma to większego znaczenia bo „uciąłbym” może max 10 sekund. Odczucia dobre i to ważne. Najważniejsze, że Ivan nie stracił nic do głównych rywali w walce o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej.

Od jutra nerwówka, wiatr, bruk, całkiem inna specyfika wyścigu niż zazwyczaj na Vuelcie. Dużo pracy czeka naszych ludzi "od płaskiego"... Maćka, Quinziato, Sabattini.

Foto: corvospro

piątek, 28 sierpnia 2009

Prezentacja

Foto: corvospro

Jedziemy po zwycięstwo

Wywiad dla Eurosportu, pytania zadziwiająco podobne do tych zadanych przez Daniela kilka dni temu!

Jak minęły przygotowania do Vuelty? Czy po Tour de Pologne powrócił Pan do wysokogórskich treningów?
SYLWESTER SZMYD: Na początku pojechaliśmy z drużyną na 8-dniowy trening do San Pellegrino na 2000 m. W kolejnym tygodniu braliśmy już tylko udział w wyścigach: Tre Valli Varesine, Coppa Agostini, Melinda. W środę wylecieliśmy już do Holandii, gdzie w tym roku rozpocznie się Vuelta.

Czy udało się Panu osiągnąć satysfakcjonującą formę?
- Z moją formą było już wszystko w porządku podczas Tour de Pologne. Biorąc pod uwagę fakt, że nie była to moja wymarzona trasa i tak zająłem wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej. Start w Polsce utwierdził mnie w przekonaniu, że z moją dyspozycją jest nienajgorzej. Podczas Tre Valli Varesine i Coppa Agostini nieźle się umęczyłem. Było to spowodowane dużymi wahaniami temperatur. W San Pellegrino, gdzie trenowałem, temperatura oscylowała wokół 18 stopni C. Natomiast dwa pierwsze klasyki odbywały się w upałach przekraczających 40 stopni. Sobotnia Melinda była już jednak dużo lepsza. We wtorek pojechałem jeszcze na trening górski i dzisiaj mogę stwierdzić, że nie jest źle.

Co ze świeżością, czy pojawi się ona do czasu najważniejszych etapów?
- Przyjeżdżam do Holandii w pełni świadom swojej formy i możliwości. To nie jest tak, że wczoraj wróciłem z obozu wysokogórskiego i że będę męczyć się w wyścigu przez pierwsze dni. Może mi oczywiście brakować rytmu startowego, jednak wydaje mi się, że jestem dobrze przygotowany.

Czym Vuelta a Espana różni się od Giro d'Italia i Tour de France? Który z wielkich tourów jest Pana ulubionym i dlaczego?
- Trudno powiedzieć, bo każdy z nich jest inny. Ponieważ całą karierę jeżdżę we włoskich drużynach, Giro zawsze było dla mnie najważniejsze. W trakcie wyścigu Dookoła Włoch zawsze musiałem pracować na rzecz lidera, który z tego kraju pochodził i któremu bardzo zależało na zwycięstwie. W Tour de France jechałem tylko raz. Jednak zdążyłem poczuć na własnej skórze, że jest to najważniejszy na świecie. Wszyscy przyjeżdżają tam przygotowani na 100% i każdy wie, że jego przysłowiowe 5 minut może zmienić całe jego życie. We Vuelcie zawsze startuje najwięcej specjalistów w jeździe po górach. Pod tym względem jest wiec najtrudniejsza. Każdy z tych wyścigów jest zatem inny. Trudno powiedzieć, który z nich jest moim ulubionym. Jeżeli chodzi o charakterystykę podjazdów, to najlepiej czuje się we Francji. Wiele jednak zależy od tego, kto jest liderem i jakie sa rzeczywiste cele grupy. Tym niemniej podczas Tour de France czuje się ten wyjątkowy dreszczyk emocji. Tutaj każda akcja może zmienić przebieg kariery każdego z kolarzy.

W tym roku kolumnę wyścigu czekają liczne podróże pomiędzy poszczególnymi etapami. Będziecie ścigać się w krajach Beneluksu, Katalonii, Walencji, Andaluzji i Kastylii. Czy mogą mieć one wpływ na postawę kolarzy w trakcie wyścigu?
- Na szczęście podróżujemy wszyscy, a zatem każdy z zawodników odczuje jakoś ten fakt na własnej skórze. Wiadomo, ze jest to bardzo meczące. Vuelta do tej pory charakteryzowała się tym, ze tych przejazdów było niewiele, a w tym roku mam wrażenie, ze wszyscy będą na to narzekać i będą mieli racje. Juz pierwszy dzień odpoczynku przypada na podróż z Belgii do Hiszpanii, zaledwie po 5 płaskich etapach, kiedy jeszcze nikt nie będzie zmęczony. Szkoda tak zmarnowanego dnia odpoczynku, którego po tak krótkim czasie nikt nie będzie potrzebował. Dla kolarzy męczący jest sam przelot. Zamiast odpoczywać w hotelu, czeka nas podróż na lotnisko i kolejne godziny niepotrzebnie spędzone na nogach. Mechanicy, masażyści i cala reszta ekipy musi ten dystans pokonać samochodami. W tym wypadku będzie to prawie 1500 km, które trzeba przejechać w ciągu jednej nocy. Takie przejazdy na wielkim tourze nie sprzyjają wiec nikomu.

Czy profil tras tegorocznego wyścigu Dookoła Hiszpanii jest dla Pana odpowiedni?
- Myślę, ze gór to tu nie będzie brakować (śmiech). Nie studiowałem jeszcze trasy aż tak dokładnie. Zazwyczaj na wyścigach wieloetapowych robie to dzień po dniu, przed każdym z odcinków. Z tego, co miałem okazje się zorientować, to gór jest naprawdę dużo. Aż 3 razy z rzędu będziemy mięć metę usytuowana na podjeździe. Będzie bardzo trudno. Tegoroczny wyścig z pewnością wygra kolarz najmocniejszy. O przypadkowym triumfie nie będzie tutaj mowy. Trzeba być mocnym przez cały wyścig. Jeden dobry dzień w górach to będzie stanowczo za mało.

Czy miał Pan okazję poznać górskie podjazdy, które znalazły się na trasie tegorocznej Vuelty?
- Są takie, które znam doskonale np. Sierra Nevada i La Pandera. Cześć z nich znam nieco gorzej. Nie jechałem oczywiście tymi podjazdami, które w tym roku znalazły się na Vuelcie po raz pierwszy.

Czy miał Pan już okazję rozmawiać na temat taktyki na wyścig z Ivanem Basso? Czy też o takich sprawach rozmawia się w przeddzień każdego z etapów?
- Jedziemy Vuelte po to, by ja wygrać. Taktykę będziemy omawiali w przeddzień poszczególnych etapów. Taktyka nasza i Ivana Basso uzależniona będzie po części od jazdy innych kolarzy. Mam tu na myśli przede wszystkim Alejandro Valverde i Samuela Sancheza.

Wiemy, że liderem Liquigas na wyścig Dookoła Hiszpanii będzie Basso. A jaka rola przypadnie Romanowi Kreuzigerowi? Będzie pomagać Ivanowi czy też dostanie od dyrektora grupy wolną rękę?
- Z tego, co wiem Roman nie nastawia się na walkę w klasyfikacji generalnej. Chce on poprzez Vuelte jak najlepiej przygotować się do startu w mistrzostwach świata. W Hiszpanii chciałby powalczyć o zwycięstwo na którymś z etapów. Jeżeli będzie taka potrzeba, na pewno pomagać będzie Ivanowi.

Kogo zaliczyłby Pan do grona faworytów tegorocznej Vuelty?

- Alejandro Valverde i Samuel Sanchez - oni będą startować u siebie. Będzie to ich pierwszy, wielki tour w tym roku. Zrobią wiec wszystko, aby pokazać się w Hiszpanii. Tym niemniej żaden z nich nie wygrał jak dotąd wielkiego touru. Podczas trzech tygodni ścigania zawsze przydarzał im się jeden słabszy dzień.

Eurosport - Bartosz Rainka,  Foto: Kasia Szmyd


czwartek, 27 sierpnia 2009

Od wczoraj jestem już "na Vuelcie"

... i jakoś ciężko wczuć się w dobrze mi już znaną atmosferę tego hiszpańskiego Wielkiego Touru. 18-20 stopni, popaduje, pochmurno, wiatr, nie wiem jaki to ma sens. 

Dwóch Polaków pojedzie w tegorocznej Vuelcie, zawsze się cieszę jak jest rodak w grupie na Wielkim Tourze bo można z kimś porozmawiać po polsku. W tym wypadku z tej samej drużyny, ba, z tego samego pokoju. Morale od razu inne... chociaż co do nastroju to kilka razy dziś na treningu z Ivanem śmialiśmy się patrząc na siebie mówiąc co my tu robimy, że akurat w roku kiedy przyjeżdżamy na Vueltę pewni siebie i z wielka ochota do walki to musi startować z Holandii. 

Ostatni mój trening odbyłem we wtorek, jak zawsze ta sama trasa przed Wielkim Tourem, za każdym razem z Leo, wczoraj z Jarkiem Dąbrowskim, prawie siedem godzin i ponad 4000m. w górę. Odczucia dobre, nogi kręcą się raczej dobrze. Już na Melindzie nie było źle, pod górę jechało mi się bez większego bólu... 

Tak więc może nawet bardziej niż co roku, patrzę na kolejne dni z dużym optymizmem, który mam nadzieje nie zniknie po pierwszych pewnie cholernie szybkich i nerwowych etapach.

Foto: Kasia Szmyd

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Przed Vueltą

Po krótkiej letniej przerwie rozpocząłeś drugą część swego sezonu startem w Tour de Pologne. A jak wyglądały kolejne tygodnie Twych przygotowań do Vuelta a Espana?

Bezpośrednio po Tour de Pologne poleciałem na osiem dni na San Pellegrino na zgrupowanie wysokościowe tym razem już z ekipa. Stamtąd prosto do Milanu na dwa wyścig z Trittico Lombarda. Organizm bardzo odczuł różnice temperatury i wcześniejszego pobytu w górach i startów tych nie mogę zaliczyć do bardzo pozytywnych, sobotnia Melinda poszła już dużo lepiej.

W swej karierze przejechałeś już 14 Wielkich Tourów i były to przede wszystkim starty w Giro i Vuelcie. Jak byś porównał obie te imprezy? Czy dostrzegasz jakieś zasadnicze różnice między nimi?

Są w różnych krajach, żartuję. Chociaż Vuelta przyznam szczerze, kojarzy mi się zawsze jakby z większym wysiłkiem. Szczególnie pod górę jakby jeździło się szybciej, pod tym względem jest bardziej wymagająca.

Tegoroczna Vuelta zacznie się holenderskim Assen. Przyszłoroczne Giro i Tour również wyrusza z Niderlandów. Jakie jest Twoje zdanie na temat rozpoczynania Wielkich Tourów poza granicami krajów-gospodarzy?

Ktoś pewnie ma w tym interes, ale dla drużyn i samych zawodników jest to bardzo męczące. Po trzech, czterech dniach trzeba znów po etapie wsiadać do samolotu, odpoczynku po takim etapie nie ma, a co najgorsze dzień odpoczynku wypada zaraz w pierwszym tygodniu kiedy nikt nie jest jeszcze zmęczony i niepotrzebnie się traci cenny jeden z dwóch dni odpoczynku. Nie wspominając o obsłudze, która musi przewieźć ciężarówkę, autobus i samochody jadąc prawie całą noc.

Co wiesz o trasie tegorocznej Vuelty. Które góry są Ci znane? Jak uważasz gdzie rozstrzygnie się ten wyścig?

Niektóre jak Sierra Nevada z Alto Monachil czy Sierra Pandera dla przykładu, znam doskonale, ale są też całkiem nowe góry. Myślę, że trzy górskie etapy pod rząd (12-14) będą tymi decydującymi.

Jaka będzie taktyka zespołu Liquigas na hiszpański wyścig? Liderem miał być Basso, ale przecież jedzie też równie mocny Kreuziger. Czy nie grozi Wam dwuwładza, podobnie jak na Giro?

Ale czy na Giro było źle? Swoją drogą w tym wypadku Basso powinien być jednak liderem. Roman mi mówił, że jedzie głównie by się przygotować do Mistrzostw Świata i spróbuje ewentualnie wygrać jakiś górski etap.

Twoim głównym zadaniem będzie pomoc w górach swym liderom, przede wszystkim Basso. Czy poza świetnym wywiązywaniem się z tej roli, liczysz na jakiś dzień względnej wolności by samemu się pokazać - niczym w Giro na Blockhaus?

Myślę, że będzie więcej ku temu okazji, że będziemy się ścigać inaczej niż na Giro dlatego mogą być sytuacje kiedy będę musiał odjechać czy atakować na podjeździe zamiast ciągnąc, to jednak już sam wyścig pokaże.

W kim upatrujesz głównego faworyta najbliższej Vuelty i zarazem najgroźniejszego rywala dla Ivana Basso? Hiszpanie czyli Valverde, Sanchez, Mosquera, a może "stranieri" tzn. bracia Schleck lub Evans? A może ktoś inny?

Pewnie wszystkie nazwiska faworytów zostały wymienione w pytaniu, zdecydowanie jednak myślę w rolach głównych wystąpią Hiszpanie.

Zaraz po Vuelcie mamy Mistrzostwa Świata na trudnej trasie w szwajcarskim Mendrisio. Jesteś w tzw. szerokiej kadrze na te zawody. Kiedy podejmiesz ostateczną decyzję na temat startu i czy Twoim zdaniem start w trzytygodniowym wyścigu to optymalna forma przygotowań MŚ będącej wszak rodzajem klasyku?

Tego, że jest to najlepsza forma przygotowań nie muszę mówić. Wystarczy sobie przypomnieć kto walczy i wygrywa na mistrzostwach, są to ludzie którzy jadą Vuelte. Podobnie rok temu w Pekinie czołówka to byli ludzie którzy kilka dni wcześniej skończyli Tour de France. Jak już mówiłem o moim występie w MŚ zdecyduję w połowie hiszpańskiego touru, o ile wciąż będę miał jeszcze o czym decydować. Na razie myślami jestem już w Hiszpanii, a raczej Holandii.

Z Sylwestrem rozmawiał Daniel Marszałek

foto: Paweł Szyktanc

czwartek, 13 sierpnia 2009

Jeszcze o Tour de Pologne

Cały czas myślę o nim i powiem, że tak organizacja jak i kibice bardzo, bardzo mnie zaskoczyli... Pan Lang mi obiecał, że w przyszłym rok postara się znaleźć metę pod górę, a ja będę wracać na TdP już tylko po to by go wygrać...

Po wyścigu dyrektor Casse d'epargne stwierdził, że jego zdaniem gdyby meta była pod górę, wyścig byśmy rozegrali miedzy sobą, Moreno i ja. Sama

Polska niektórym się podobała, Marzio powiedział mi któregoś dnia, że mógłby tu nawet mieszkać. Został zresztą kilka dni w Polsce po wyścigu by poznać ją lepiej.

Mistrzostwa Świata… zobaczymy, jest jeszcze czas. Śmieszy mnie powracająca czasem dyskusja, że się wycofałem na Igrzyskach Olimpijskich, itd. bardzo laicka i mało mająca wspólnego z kolarstwem zawodowym. Można nie mieć dnia i się wycofać, a rok później walczyć, to właśnie sport.

Nie chcę by ktoś mi mówił, że mam wyścig skończyć, bo nie po to bym jechał, nie chcę by ktoś z góry próbował nazwać moje powołanie do kadry jako jeszcze jedna szansa po tym jak sie gdzieś 5lat temu wycofałem, bo ja takiej "szansy" zatem nie chce. Jestem zawodowcem który ciężko pracuje niezależnie od tego czy dojeżdżam z przodu czy sie wycofuje. Co za chore myślenie o sporcie!!
foto:Marek Kotowicz

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

I po TdP

Lepiej być nie mogło, nawet jakbym był jeszcze mocniejszy, to i tak bym nic więcej nie ugrał, patrząc na to, że o wyścigu zadecydował finisz w Krynicy przy 80km/h... A to mi pozostawia mały niedosyt..., gdyby chociaż finisz był na płaskim, albo trochę cięższy jak przystało na górski etap, myślę, że z kolarzami typu Moreno mógłbym powalczyć, bo „wyfiniszować” Ballana, to raczej mało możliwe. Stąd przysłowiowe 20 cm, a zmienia kolosalnie suchy wynik.

Patrząc jednak na to, że wyścig ewidentnie nie po "mojej" trasie, że nigdy nie walczę na tak nerwowych i rozgrywanych na sekundy wyścigach, i że trenowałem tylko miesiąc przed wyścigiem, to bardzo się cieszę z tego jak poszło. Byłem bliski podium, nigdy nie wykazałem minimum słabości, jest dobrze czyli powinno być jeszcze lepiej.

Od wczoraj jesteśmy już na Passo San Pellegrino, zostanę tu do Trittico, z którego pojadę Tre Valli i Agostoni, i później Melinde.
fot. Tomasz Kwiatkowski

Moim zdaniem Sylwek jest jednym z najlepszych kolarzy w zespole

Jak układa się Panu współpraca z Sylwestrem Szmydem?

- Moim zdaniem Sylwek jest jednym z najlepszych kolarzy w zespole. Jest on zawodnikiem, który potrafi wygrywać, co udowodnił w tym roku na Mont Ventoux. O jego wielkich możliwościach mogliśmy się przekonać również w trakcie Tour de Pologne. Sylwek jest niezwykle cennym, wręcz niezastąpionym kolarzem dla każdego lidera, który planuje zwyciężać w wielkich tourach.

Czy planuje Pan start w przyszłorocznym Tour de France z Sylwestrem Szmydem u swego boku?

- W tym momencie jesteśmy skoncentrowani na przygotowaniach do Vuelty, gdzie chcemy wygrać. W związku z tym snucie planów na kolejny sezon jest zdecydowanie przedwczesne. Tym niemniej obecność Sylwka we wszystkich wyścigach, w których będę chciał w przyszłym sezonie wystartować, będzie absolutnie priorytetowa.

W tegorocznym Tour de Pologne to Pan pomagał na trasie Szmydowi.

- Tak jak już wspomniałem wcześniej, Sylwkowi bardzo zależy, aby występować w głównej roli w swoim narodowym wyścigu. W tej sytuacji było oczywiste, że będę na niego jechał. Podczas piątkowego etapu z metą w Zakopanem w pewnym momencie wydawało się, że prowadząca ucieczka będzie w stanie dojechać do mety. Stało się oczywiste, ze będziemy musieli gonić z całych sil. Postanowiłem wówczas wyjść na czoło peletonu i narzucić grupie możliwie mocne tempo. Chciałem zrobić to dla Sylwka, ponieważ on na to zasługuje. Wierzę, że podczas Vuelty to on będzie dla mnie wielkim wsparciem.

źródło: eurosport.pl

fot. Andrzej Mysiak

niedziela, 9 sierpnia 2009

Sylwester Szmyd pamięta cios przed igrzyskami. Pojedzie w MŚ?

Sylwester Szmyd dostał powołanie i zbudujemy drużynę na mistrzostwach świata w Mendrisio pod niego. To trasa dla niego, ma na niej duże szanse na sukces - mówi trener kadry Piotr Wadecki. Ale Szmyd się waha

Do wyścigu o tytuł mistrza świata kolarze zawodowcy ruszą 27 września. Szmyd odpowiedział Wadeckiemu, że będzie myślał nad problemem. - Ja nie chowam długo urazów, ale trudno zapomnieć mi to, co zrobili ze mną przed igrzyskami - mówi Sport.pl i "Gazecie Wyborczej" najlepszy polski kolarz.

Szmyd, 31-letni wychowanek Rometu Bydgoszcz, jeden z najlepszych na świecie "gregario", czyli pomocników, długo był ignorowany przez Polski Związek Kolarski. Zdaje się, że za to, iż wielokrotnie krytykował fatalny stan kolarstwa. Podkreślał, że zawodową karierę można zrobić, wyjeżdżając jak najszybciej z Polski - sam wyjechał do Włoch 12 lat temu. Wątpił też, czy najlepszą metodą na odbudowanie dyscypliny jest kilkudziesięciomilionowa inwestycja w tor kolarski w Pruszkowie - oczko w głowie wieloletniego prezesa PZKol Wojciecha Walkiewicza.

Mimo że rok temu był jedynym polskim zawodnikiem w Tour de France, powołania na start w igrzyskach nie otrzymał. - To wszystko jakiś absurd. Nie chcę o sobie za dobrze mówić, ale sam fakt jazdy z najlepszymi powinien być wzięty pod uwagę przy nominacjach olimpijskich - mówił Szmyd, który o powołaniach na Pekin dowiedział się z telegazety. - Już osiem lat mam zawodowy kontrakt, jestem w dziesiątce na mecie najlepszych wyścigów. Chyba o nominacjach decydują jakieś układy. Nie mogę tego zrozumieć.

- Takie igrzyska się nie powtórzą. Naprawdę wściekłem się, kiedy zobaczyłem w transmisji trasę olimpijskiego wyścigu - mówi Szmyd. - Idealna dla mnie, typowa dla górali, a moja forma była fenomenalna. Gdyby taka sama trasa i forma były w Mendrisio, na pewno bym wystartował, a tak boję się trochę, że związek wykorzysta mnie do poprawy swojego wizerunku albo w razie braku sukcesu znajdzie kozła ofiarnego. Ale zastanawiam się. Powiedziałem Piotrowi Wadeckiemu, że dam odpowiedź w połowie Vuelta a Espana.

- Trasa w Mendrisio jest idealna dla niego - mówi jednak Wadecki. - Przejechałem ją kilka razy i wiem, że choć wzniesienia nie są długie, to 19 okrążeń zrobi swoje. Stworzymy drużynę pod niego, która wesprze go w walce. Ma spore szanse na sukces. Zwłaszcza że w tym sezonie jest w bardzo dobrej formie - argumentuje Wadecki i podkreśla, że ze Szmydem rozmawiali w polubownym tonie podczas Tour de Pologne.

Szmyd rzeczywiście jeździ w tym sezonie doskonale. Świetnie pomagał Ivanowi Basso podczas ostatniego Giro d'Italia, wygrał najbardziej spektakularny etap w Dauphine Libere - na Mt Ventoux - i wystartuje w Vuelta a Espana, by znów pomagać Basso. Zabiega o niego m.in. grupa Astana, w której jeździ legendarny Lance Armstrong.
źródło: Gazeta Wyborcza foto: Marek Kotowicz

sobota, 8 sierpnia 2009

No i po najtrudniejszym etapie

I po najcięższym etapie, który okazał się jednak dużo mniej ciężki, niż się wcześniej nam wydawało. A szkoda, bo myślę, że noga była super, wystarczająca do walki o podium, jeśli tylko byłoby tyci ciężej. Ale myślę, że to było widać.

Cała drużyna dla mnie, a ostatnim gregario sam Ivan! Pytał się mnie nawet przed ostatnim wjazdem pod Murzasichle jak ma ciągnąć, żeby mi pasowało. I było OK, Kiesiakow dwa razy posłużył mi jako punkt odniesienia, ale selekcji nie dawało się zrobić, nawet jeśli wjeżdżaliśmy pod podjazd cały czas ponad 30km/h, a nawet momentami do 40km/h!!! Zdecydowanie za szybko.

Powiem szczerze, że jak dowiozę Top 10, to patrząc na trasę i całą rozgrywkę, szybką, nerwową, gdzie cały tydzień trzeba było być bardzo czujnym, to będę zadowolony. Taka specyfika tego wyścigu i dla mnie to jest super miejsce. Nie może być wszędzie meta pod gorę. Mały niedosyt, że prawdopodobnie wyścig rozegra się na bonifikatach.

Mnóstwo kibiców, wielu z północy Polski, niesamowite dla mnie uczucie widzieć jak pół Polski mi kibicuje, czytać na szosie czy plakatach własne nazwisko. Tym bardziej cieszę się, że mogłem nawiązać walkę, włączyć się i móc jutro powiedzieć, że zrobiłem wszystko na tym wyścigu, co mogłem, żeby wygrać... A to myślę najważniejsze, to jest sport.
foto. Tomasz Kwiatkowski

czwartek, 6 sierpnia 2009

I zaczęło się TdPologne

Powiem, że dzisiejszego etapu obawiałem się najbardziej, zbyt nerwowy, do tego deszcz. Na takich krótkich hopkach łatwo oderwać się grupce na kilkanaście sekund i tak było, na szczęście i ja wśród uciekinierów. Odczucia pod górę takie sobie, ale to pewnie efekt prawie całodniowego deszczu, który wszystkim zostaje w mięśniach.

Jutro Lampre chce dowieźć lidera, mają silna ekipę i wiedzą, że ich na to stać. Wiedzą też, że my Liquigas będziemy atakować... musimy. Ja życzę sobie odczuć pod górę jak za dobrych dni w tym roku i bezdeszczowej pogody.

Chciałbym jeszcze zauważyć, że na trasie, starcie, mecie każdego niemal etapu są tłumy ludzi. Często na etapach Giro nie widziałem na mecie tyle osób. Jest mi też przykro, że nie mogę, nie jestem w stanie dać autograf czy zrobić zdjęcie ze wszystkimi kibicami, którzy ode mnie tego oczekują. Tak było chociażby wczoraj w Rzeszowie. Staram się, ale nie mogę zatrzymywać całej ekipy na mecie przez kilkadziesiąt minut.
foto: Piotrek Leginowicz

Po 5 etapie

wtorek, 4 sierpnia 2009

Brawa dla młodego

Kolejny szybki etap za nami i zwycięstwo dla ekipy. Brawa dla młodego! Dyrektor powiedział mu przed wyścigiem, że codzień ma fniszować nawet o ósme miejsce, by się uczyć, podpatrywać najlepszych a on dziś wygrał. W ekipie od razu lepsze humory chociaż te akurat dopisują... Jutro życzyłbym sobie etapu podobnego do dzisiejszego i myślę, że noga bedzie się kręcić jeszcze lepiej. Nie ukrywam, wczoraj było mi ciężko a dzis w końcówce też szybkość mnie znów przydusiła, ale tak musi być, powoli...
foto:Krzysztof Szuder

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Na razie bardzo się męczę

Ostatnio ścigałem się prawie dwa miesiące temu, a przez osiem dni w ogóle nie jeździłem na rowerze - powiedział po 2. etapie Tour de Pologne Sylwester Szmyd, polski zawodnik zespołu Liquigas.

- Później przygotowywałem się w górach i tak naprawdę z prędkością 40 km/h ostatnio jeździłem na Dauphine Libere, tymczasem dziś momentami tempo dochodziło do 60 km/h - powiedział na mecie w Białymstoku Szmyd.

- Cieszę się jednak, że jeździmy szybko i sytuacja jest inna niż w ubiegłym roku, kiedy warunki atmosferyczne zniechęcały do jazdy. Ścigając się szybszym tempem łatwiej wejść w rytm i dojść do dobrej dyspozycji. Bardzo fajnie, że na wyścigu pokazują się chłopcy z reprezentacji Polski. Nie jest łatwo odjechać, kiedy peleton tak szybko kręci, jednak mimo to im się udaje.

źródło: sport.onet.pl

foto: Daniel Zoladek

Fragmenty konferencji prasowej w eLO RMF

Dziś w programach "Byle do Przerwy" (16:30-18:00) i "Lato bez Przerwy" (18:00-19:30) w stacji radiowej eLO RMF wypowiedzi Sylwka i innych kolarzy z konferencji prasowej otwierającej 66. Tour de Pologne, zapraszamy do posłuchania.

niedziela, 2 sierpnia 2009

Dziś szybko

Dla mnie ciężkawo dlatego, że po wykonanej pracy w poprzednich tygodniach noga raczej „zmulona”. Ale tak ma być i tak jest ok, dojdę do siebie na czas. Znów ogromne zaskoczenie, mnóstwo kibiców, sympatyków kolarstwa i fanów. Dziękuję wszystkim za przybycie, gratulacje ostatniego zwycięstwa i ogólnie za doping.  

foto: Igor Muszyński

Zwycięstwo na Mont Ventoux oczami Konrada

Zwycięstwo na Mont Ventoux przedstawione przez młodego kibica, Konrad (6,5 roku), przysłał tata Tomasz

sobota, 1 sierpnia 2009

Od jutra Tour de Pologne

Moje nastawienie wiadomo jakie, pokazać się jak najlepiej kibicom. Szczyt marzeń wygrać, chociaż wiem, że o finałowy sukces będzie bardzo trudno. Chcę jednak w Krakowie móc powiedzieć, że nic więcej nie mogłem zrobić by było lepiej, niezależnie od tego jak dojadę do mety. Zastanawiam się czy nie lepiej by było skoncentrować się na jednym etapie bo o wiele więcej znaczyłoby wygrać jeden etap niż być np. piątym w generalce, ale to myślę zweryfikuje sama trasa.

Andorra,16 pełnych dni pobytu na wysokości, 10 dni pracy w ciągu których przejechałem 35 tyś. metrów w górę. To dużo, ogrom pracy w nogach, muszę to dobrze rozkręcić na pierwszych etapach bo noga na pewno zapomniała jak się szybko kręci po takiej siłowej pracy. Pogoda mi dopisała, w dzień gorąco, w nocy chłodno, można się było dobrze zregenerować.

fot: Kasia Szmyd

Galeria kibica

Redakcja bloga zaprasza wszystkich kibiców kolarstwa do współtworzenia galerii fotografii Sylwestra Szmyda, prosimy o przysyłanie zdjęć z 66. Tour de Pologne, zdjęcia zostaną zamieszczone na blogu z podpisem autora, zdjęcia prosimy przysyłać na adres: sylwesterszmyd@gmail.com, serdecznie zapraszamy!

foto: Kasia Szmyd

Basso pojedzie na Szmyda

W przeddzień rozpoczęcia Tour de Pologne odbyła się konferencja prasowa, na której gościli m.in. Ivan Basso oraz Sylwester Szmyd. Zawodnicy Liquigasu zapowiedzieli walkę o zwycięstwo, oraz pomoc dla Szmyda w wygraniu wyścigu. 

Ivan Basso komplementował Szmyda, twierdząc, że jest jednym z najlepszych kolarzy w peletonie, na którego zawsze można liczyć. Kolarz Liquigasu nie krył również, że najważniejszym startem będzie dla niego Vuelta a Espana: - Tour de Pologne jest dobrym wyścigiem, zorganizowanym na wysokim poziomie. Choć nigdy tutaj nie startowałem, słyszałem wiele pozytywnych głosów. Cała drużyna będzie jechała na Szmyda, szczególnie na piątym etapie, który chciałby wygrać.

Sylwester Szmyd, który zapowiadał walkę o zwycięstwo w Tour de Pologne, skwitował pytanie o bycie liderem zespołu krótko: - Ivan powiedział chyba wszystko.

Polak nie ukrywał, że etapy nie są zbyt ciężkie, typowe dla jego umiejętności. Wiadomo, że woli dłuższe cięższe podjazdy, ale jak podkreślił: - Tegoroczna trasa zmieniła się na plus. Doszedł ciężki etap z metą w Krynicy Zdrój z kilkoma podjazdami. Również etap kończący się w Zakopanem będzie bardzo wymagający, ze względu na ciągłą jazdę góra dół.

Szmyd podkreślił również, że ostatni etap do Krakowa wcale nie musi być etapem przyjaźni. Na koniec zawodnik Liquigasu omówił funkcjonowanie programu ADAMS, który obowiązuje kolarzy. Muszą oni podawać dokładny czas i miejsce swojego pobytu, dla ewentualnych kontroli UCI. Szmyd stwierdził stanowczo, że działania UCI "uwłaczają prawom człowieka".

Obaj kolarze - Ivan Basso i Sylwester Szmyd - stawiali w roli faworyta pierwszego etapu, swojego klubowego kolegę Jacopo Guarnieri'ego.

źródło: tdp2009.pl

foto: Kasia Szmyd

Przypomnienie Tour de Pologne 2008