sobota, 9 maja 2009

W końcu się zaczęło

Nie ma chyba bardziej stresującej rzeczy w tym sporcie od drużynówki. Moje ósme Giro pod rząd. Czas leci, pamiętam dokładnie to pierwsze z 2002 roku...

Drużyna pojechała dobrze, równo, tracąc trochę rytm w drugiej połowie dystansu. Jesteśmy tu żeby walczyć o zwycięstwo końcowe tak więc do pozostałych liderów porównując nie bylo źle. Cieszę się, że zaraz będą góry. Nie wydaje mi się że dużo jeszcze potrzebuję aby być w pełni formy, ale o tym tak naprawdę przekonam się już za parę dni. 

Dla wszystkich miłośników wina polecam krajobrazy trzeciego etapu do Valdobiadene, jedynego regionu w którym produkuje się Prosecco - znakomite, lekkie wino musujące, które między innymi robi Marzio Bruseghin. Bardzo ładne miejsce, wczoraj przejechaliśmy ostatnie kilometry tego etapu popijając w Valdobiadene wspomniane już winko.