niedziela, 6 sierpnia 2006

Dwa etapy za mną

...i jest jak miało być tzn. bez strat czasowych i z nogą która lepiej zaczyna kręcić. Muszę przyznać ze nie czułem się najlepiej na pierwszym etapie ale dziś juz było trochę lepiej. Pierwszy etap był stresujący, bo to był mój pierwszy start po 2-miesięcznej przerwie i do tego z nerwowa końcówką. Dziś już dużo spokojniej chociaż jak prawie na każdym tu etapie trzeba się pilnować w końcówce.

Zaczęło się nieciekawie bo walizki doleciały nam z jednodniowym opóźnieniem, samoloty były też opóźnione tak że w hotelu byliśmy dopiero o trzeciej w nocy. Jeszcze gorzej mieli koledzy z Ceramica Flaminga, którym walizki przyleciały dopiero dziś rano przed drugim etapem. Kolejne etapy coraz cięższe. Jedziemy myśląc dzień po dniu. Wierzę, że ustawie, "zblokuje nogę" i po górach będzie się dobrze kręcić. Jest gorąco, bardzo gorąco.