sobota, 23 maja 2009

Polak najsilniejszym górskim robotnikiem na Giro

Mi manda Pantani – Posłał mnie Pantani? 

„Robotnik galaktyczny” jak zdefiniował go Ivan. Pracował także dla Simoniego i Cunego, jest wielkim przyjacielem Bettiniego, z którym rywalizuje jako pilot lotniczy.

„Chciałem go u swego boku bowiem jest on robotnikiem galaktycznym. Zrobił rzeczy godne najwyższego szacunku w San Martino di Castrozza, Alpe di Siusi i potem na etapie do Pinerolo. Był jak motor, ale poza zawodnikiem odkryłem w nim niesamowitego chłopaka z którym można porozmawiać o wszystkim”. Ivanowi brak słów uznania dla swojego nowego kolegi z zespołu Sylwestra Szmyda (31 lat skończone 2 marca) – Polaka z Bydgoszczy. Co ciekawe Basso zdmuchnął „Kota Sylwestra” sprzed nosa swego bezpośredniego rywala Damiano Cunego u boku, którego Polak jeździł w poprzednich pięciu sezonach.

Z PIRATEM

Ale Szmyd, który zaczął trenować w wieku 10 lat aby zostać „zabranym z ulicy” by nie wpaść w złe towarzystwo palenie i picie, podczas swej kariery był także robotnikiem Marco Pantaniego podczas ostatniego sezonu zawodowych startów kolarza z Romanii w barwach Mercatone Uno-Scanavino. „Pirat był jedyny w swoim rodzaju, kiedy przybyłem do jego zespołu w 2003 roku zdałem sobie sprawę jak bardzo może być kochany kolarz. Wszyscy go poszukiwali, wszyscy marzyli, że może wrocić do poziomu jaki reprezentował w 1998 roku. Wielki Marco …

Z GILBERTO

W następnym roku trafił do ekipy Saeco, który wyruszył na Giro z Gilberto Simonim w roli lidera. „Jednak podczas Giro przyszła pora na bronienie różowej koszulki Damiano Cunego. „Gibo” był bardzo pilnowany przez rywali, podczas gdy jego młodszy kolega z drużyny poszedł we właściwy odjazd i w efekcie wygrał wyścig.

Z DAMIANO

Od 2005 roku do końca zeszłorocznego sezonu pozostawał wierny Werończykowi (Cunego) zanim w tym roku przeszedł Liquigasu Ivana Basso. Jakie są różnice miedzy tymi dwoma asami? „No cóż, Damiano jest przede wszystkim kolarzem na wyścigi jednodniowe, na którego należy pracować na maksimum w wyścigach tego typu. Ja nie jestem stworzony do tego rodzaju imprez”.

Z IVANEM

Natomiast w wyścigach takich jak Giro d’Italia jestem w stanie pracować bardzo wydajnie. Powiedzmy, że podczas klasyku nie jadę nigdy na 100%, ale na przestrzeni 20-dniowych zawodów potrafię zagwarantować codzienną jazdę na 80% swych możliwości. Czasami to robi różnicę. Dlatego Basso jest bardziej odpowiadającym mi liderem niż Cunego. Poza tym jest jeszcze Pellizotti, który również jedzie bardzo mocno.

GREGARIO

Co znaczy być robotnikiem? Oznacza to, że należy się wykazać będąc na czele grupy, przyspieszyć kiedy lider twojej drużyny krzyczy „ale, ale …”, widzieć szeregi kibiców otwierające się przed tobą podczas wspinania się na szczyty, które pisały historię. Jestem tego rodzaju kolarzem, który czuje się dobrze gdy wie, że dobrze spełnił swój obowiązek. Został zabrany do Włoch / lub po prostu: Trafił do Włoch dzięki staraniom (po interwencji) Zenona Jaskuły (podium Tour de France z 1993 roku). „To on mnie zarekomendował, powiedział że niewiele wygrywam, ale że jestem kolarzem godnym zaufania, prawdziwym robotnikiem.”

DEPECHE MODE

Sylwester Szmyd kocha Depeche Mode, grupę która zdobyła sławę w latach osiemdziesiątych. „Mam przynajmniej 200 płyt CD i drugie tyle płyt winylowych. Bardzo lubię słuchać muzyki takiej jaka była tworzona swego czasu ze starymi „giradischi”. Druga wielka pasją jest latanie: „Brakuje mi jeszcze ośmiu godzin lotów aby otrzymać licencję pilota i przynajmniej pod tym względem mogę pobić Bettiniego, bowiem moja licencja będzie dawała prawo prowadzenia większych samolotów niż jego.” – dodaje śmiejąc się.

KASIA – nie KASHA ;-)

Poznał swoją żonę 30 października 2007 roku i dokładnie rok później 30 października 2008 roku zdecydował ją poślubić (chodzi o datę ślubu, nie datę samego pomysłu ;-) „Wybrałem tą datę aby uczcić dzień kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, dzięki interwencji mojej siostry. Mam nadzieję, że podaruje mi szybko dziecko.” To jest cel zakochanego „Kota Sylwestra”. Szmyd kolarz nie opracował jeszcze planu co będzie robił po zakończeniu kariery sportowej, kiedy już będzie musiał powiesić rower na gwoździu (po naszemu na ścianie). „Często o tym myślałem, ale bez ostatecznej odpowiedzi. Tak, chętnie zostałbym w kolarstwie, ale nie jako dyrektor sportowy. Było znacznie ciekawej (korzystniej) pracować z młodzieżą, uczyć ją prawdziwych walorów tego sportu. Przekazać im, że dzięki zapałowi (zaangażowaniu) i odrobine cierpienia mogą otrzymać nieskończenie wiele satysfakcji, także bez odnoszenia zwycięstw”. Osiągając coś większego tzn. sprawić by wygrał twój kapitan.

Wielkie podziękowania dla Daniela Marszałka za tłumaczenie tekstu.

Skan gazety Kasia Szmyd