niedziela, 13 kwietnia 2008

Byle do Giro

Dwa ostatnie wielkie wyścigi przebiegły mniej więcej zgodnie z przewidywaniami. Po pierwszym etapie Basków nie miałem już większych wątpliwości, że zdeterminowany Contador wygra całość. Tak samo dziś w Roubaix na metę przyjechali sami faworyci i wygrał najszybszy z nich.

Od przyszłej niedzieli i ja zacznę się powoli ścigać. Po kolei Giro d'Oro, Trentino i Romandia. Ponadto już praktycznie pewne Giro d'Italia. Czyli wyjadę z domu na półtora miesiąca. Myślę, że nogę mam dobrą, ale sam nie wiem co z tego wyjdzie. Trenuje w tym roku inaczej. Spokojniej jak już pisałem tzn. koncentrując się bardziej na jakości pracy i jeżdżąc na 80% swego maksimum.

Przyznam, że ciężko mijają ostatnie dni, przyzwyczaiłem się już że ktoś jest u mnie w domu. Najpierw był "Ryba". Potem cały czas w okolicy był "Goły", a tu nagle nikogo. Do tego jeszcze niepewna pogoda. Raz ładna, raz gorsza ... byle do Giro. Będę chciał powalczyć na Trentino. Zakładam walkę o czołową "5-tkę". Jednak jest płaska czasówka na sam początek i boje się ż słabszy w niej wynik może mieć duży wpływ na generalkę. Potem Romandia wiadomo. Moje myśli są już na niej skoncentrowane, ale niestety trasa na dzień dzisiejszy nic mi nie mówi.

Co do wielkiego Giro natomiast. Pojadę, bez większych założeń. Jako wolny strzelec. Taki czarny koń drużyny razem z Patxi Villą jak mówi nasz dyrektor. Jak nie będziemy wysoko to ewentualnie przydamy się do pomocy w trzecim tygodniu dla Marzio Bruseghina.