
Umawiałem się dziś nawet na atak z moim dobrym kolegą Oscarem Sevillą. Potem jednak jak podjechał do mnie w połowie Col de la Croix de Fer zapytać jak się czuję to mu powiedziałem, że kiepsko i nigdzie nie jadę. Fakt na 3 kilometry przed szczytem "odbiły mi korby" i więcej nie doszedłem już do czołówki. Ja jednak nie mam powodów do zmartwień, ale co niektórzy, biorąc pod uwagę bliskość Tour de France myślę ze nie maja głowy spokojnej. Na przykład Landis jak dziś odbijał to widziałem że ledwo jechał i z pewnością nie było to taktyczne zagranie!
Wczoraj natomiast było super, powiem nawet, że lepiej niż dzień wcześniej pod Mont Ventoux. Puściłem na kilka sekund najlepszych pod Izoard, ale na mecie i tak miałem poniżej 2 minut straty. Leo powiedział, że powinienem więcej jeździć tak jak na czwartym etapie tzn. próbować atakować, że było super. Teraz już tylko 130 kilometrów do wakacji. Jak pisałem będę miał tydzień bez roweru i potem spokojny powrót do kondycji. Maszyną nie jestem i odczuwam już bardzo te praktycznie 40 startów pod rząd. Sevilla też zauważył, że w tym roku jadę muchas carreras i wszystkie mocno "na fulla".